Nabór. Vincent V. Severski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nabór - Vincent V. Severski страница 7
Dima poczuł, że ma prosty, ale poważny problem i nie wie, jak go rozwiązać.
Wezwał kelnera, zapłacił rachunek i wyszedł z restauracji. Obserwatorzy rozstawili się, udając tylko, że przystępują do pracy, i kiedy Dima mijał znajomego z działu win, usłyszał:
– Niech pan koniecznie zmieni samochód i dobrze zamyka drzwi mieszkania.
Delikatnie skinął głową. Nie był zaskoczony, bo od początku zakładał, że samochód jest pod kontrolą, ale przesłanie zrozumiał natychmiast. Obserwacja jest po jego stronie, choć musi wykonać zadanie. Dziwne było jedynie, skąd ta sympatia. Przecież go nie znali, a w zleceniu musiał być opisany jako obiekt „podejrzany, niebezpieczny i dobrze znający technikę pracy operacyjnej”.
Stokrotka? – przeleciało mu przez myśl. Marysia, i wszystko jasne!
5
Skończyli jeść, a wełniana czapka, rozparty na krześle, wciąż siedział przy stoliku obok. Hani, skoncentrowany na krojeniu twardej baraniny, nie zwracał uwagi na otoczenie. Luka robił to samo, więc mężczyzna szybko przestał się nimi interesować. Utkwił wzrok w samotnym grubym mężczyźnie o śniadej twarzy, który pod oknem jadł kluski i popijał wodą.
Blondyn w płaszczu, odwrócony plecami do sali, wciąż stał przy barze i rozmawiał z Josipem. Wychylił szybko dwa kieliszki, ale Luka był pewny, że nie przyszedł się napić. Gadali już piętnaście minut, ale mówił głównie nieznajomy. Josip, cały czas krzątając się za barem, kręcił głową i wydymał usta, jakby chciał powiedzieć: „Czy ja wiem, może, kiedyś…”. Luka szybko zrozumiał, że jest przesłuchiwany. W pewnej chwili Josip przybliżył się do mężczyzny i wsłuchując się w jego słowa, spojrzał w stronę Luki. Przez kilka sekund patrzyli na siebie, a Josip wyglądał, jakby chciał mu przesłać wiadomość: „O tobie mówi”.
Luka dopił swoje piwo i skinął na Haniego, by się pospieszył.
Ruszyli w stronę schodów, odprowadzani spojrzeniem Josipa, a kiedy ten w końcu puścił oko, Luka zrozumiał, że może liczyć na jego dyskrecję. Wiedział doskonale, że hostel braci Juriciów jest miejscem, gdzie krzyżują się drogi bałkańskich mafii i służb specjalnych. I to właśnie było jego największą zaletą, także dla Sił Ghods, bo zawsze można tam było ukryć się w gąszczu przestępców, donosicieli, zbrodniarzy wojennych czy szpiegów i zdobyć ciekawe informacje. Zostać tym, kim w danym momencie chciało się być. Wszyscy podejrzewali wszystkich, kupić i sprzedać też można było wszystko.
Luka miał dobrze przygotowaną legendę. Od lat krążył po całej Europie i działał w bałkańskim podziemiu, które opanowało szlaki prowadzące do Niemiec. Znał wszystkich, którzy mieli coś do powiedzenia, między Stambułem i Södertälje. Szybko też został tajnym współpracownikiem austriackiej policji i korzystał z jej ochrony. Od czasu do czasu, by uwiarygodnić się jako źródło, przekazywał coś wartościowego, przygotowanego specjalnie przez komórkę wywiadu „Zachód” Sił Ghods. Luka wiedział, że te informacje trafiają czasami do BND i CIA, bo mówił mu o tym jego prowadzący z austriackiej policji – niejaki Hermann. Luka uważany był za jednego z najważniejszych informatorów, więc policja zazdrośnie chroniła go przed kontaktami ze służbami specjalnymi, a nieraz nawet ostrzegała zawczasu.
Jednak tym razem Luka wyczuł, że dwaj nieznajomi na pewno nie są z policji, a spojrzenie Josipa sugerowało, że dzieje się coś ważnego.
Zadanie, jakie tym razem Luka miał do wykonania, było wyjątkowe i mogło zadecydować o zwycięstwie w zbliżającej się wojnie. W grę wchodziło życie tysięcy ludzi. Była to największa tajemnica najwyższego przywódcy i Luka ją znał. Dlatego musiał być bardziej ostrożny niż kiedykolwiek wcześniej.
– Będziemy spać w jednym pokoju. – Otworzył drzwi. – Ale nie martw się. – Rzucił Haniemu uśmiech. – Będę spał na podłodze.
– Jestem wytrzymały – odparł dumnie Hani. – Przygotowany do poświęcenia…
– Dlatego muszę zadbać, byś wypoczął. Jesteś świętym człowiekiem, Wybranym. – Weszli i Luka zamknął drzwi. – Teraz możesz się wykąpać i pomodlić, już pora. Ja muszę wyjść i coś załatwić. Nie otwieraj nikomu. Rozumiesz, Hani?
– Oczywiście. – Hani po piwie był wyraźnie w dobrym nastroju.
– Jesteś wybrańcem Allaha. – Luka położył mu rękę na ramieniu. – Zazdroszczę ci, wiesz?
– Przyjdzie i twoja kolej, tylko musisz bardzo chcieć i wierzyć…
– Wierzę, wierzę – przerwał mu Luka i znikł za drzwiami.
Hani przekręcił klucz i zaczął się rozbierać. Bardzo chciał się pomodlić, potrzebował kontaktu z Najwyższym, bo czas spotkania z nim był coraz bliżej. Ale najpierw musiał się wykąpać. Luka okazał się prawdziwym przyjacielem i przewodnikiem. Taki potężny mężczyzna z prawdziwym zaangażowaniem opiekował się kimś tak niepozornym jak on. Hani czuł się dowartościowany i gdy wchodził pod prysznic, obiecał sobie, że całą wieczorną modlitwę poświęci Luce, żeby i on jak najszybciej został męczennikiem.
Kiedy Luka zszedł na dół, mężczyzn już nie było, a Josip stał za barem i rozmawiał przez telefon komórkowy. Luka, niezauważony, usiadł z boku. Znał trochę serbsko-chorwacki, ale był za daleko i nie mógł zrozumieć, o czym mówi Josip. Zorientował się tylko, że rozmawia z bratem Petarem i jest bardzo zdenerwowany, bo raz po raz przeklinał podniesionym głosem.
Po minucie się rozłączył. Dopiero teraz się odwrócił i zobaczył, że za bufetem siedzi Luka. Ruszył w jego stronę, chwytając po drodze butelkę śliwowicy i dwa kieliszki. Bez słowa postawił je na bufecie i napełnił oba sprawnym ruchem, nie odrywając butelki.
– To była nasza bezpieka – rzucił, stuknął kieliszkiem o kieliszek i nie czekając na Lukę, wychylił. – Poważna sprawa… Szukają jakiegoś irańskiego dywersanta, który podaje się za Asyryjczyka. Podobno pracuje dla wywiadu. – Spojrzał Luce w oczy. – Ale ty jesteś z Syrii, prawda?
– Prawda. A czego konkretnie chciał? – zapytał obojętnie Luka i wlał śliwowicę do gardła. – Co ja mam z tym wspólnego? Znam jednego irańskiego Asyryjczyka, który się tu kręci, wozi czasami herę. Może to on.
– Tak? – Josip spojrzał na niego spod krzaczastych brwi i uzupełnił kieliszki, a Luka zapalił papierosa. – Ja nie znam, a znam tu wszystkich. Znam tylko jednego Asyryjczyka, który regularnie się u mnie zatrzymuje.
– A co mnie to może obchodzić? – Luka zaciągnął się dymem. – Ciągle kogoś szukają, w Wiedniu jest to samo. CIA, Anglicy albo Francuzi. Wszystko przez tę wojnę w Syrii. Pełno różnego gówna wypłynęło i pcha się teraz do Europy, ale to nie nasz interes. Nie, Josip?
– Niestety, Luka… – Josip uniósł kieliszek i uśmiechnął się. – Wszystko wskazuje na ciebie. Nooo… – Uniósł kieliszek jeszcze wyżej. – Wypijemy za interes życia?
– Czyli