Bezkrwawy. Owen Jones

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Bezkrwawy - Owen Jones страница 5

Bezkrwawy - Owen Jones

Скачать книгу

mama chciała ukłuć go szpilką. Nie wiem jednak, czy zareagował. Ciotuniu, ja nie chcę, żeby Ta umierał! Uratuj go, proszę!

      - Zrobię, co w mojej mocy, drogie dziecko. Ale gdy Budda wzywa, nie ma już na to ratunku. Spróbujemy jednak coś zaradzić. Chodź ze mną.

      Da zaprowadziła dziewczynę do swojego domostwa, zapaliła świecę i zamknęła za nimi drzwi. Miała nadzieję, że Din wykaże zainteresowanie „starymi metodami”, póki bratanica była jeszcze na tyle młoda, że można byłoby ją czegoś nauczyć. Staruszka wiedziała, że pewnego dnia będzie potrzebowała następczyni. Chciała też, żeby stanowisko uzdrowicielki pozostało w rodzinie Lee.

      Wskazała na matę, przeznaczoną dla pytających. Din usiadła. Następnie szamanka snuła się po chatce, mamrocąc modły i zaklęcia. Przy okazji zapaliła kilka dodatkowych świeczek, a gdy skończyła, usiadła naprzeciwko Din. Wzrok dziewczyny był utkwiony w splecionych na kolanach dłoniach.

      Da spojrzała na bratanicę. Poczuła lekkie dreszcze przechodzące przez jej ciało, spojrzała na własne splecione dłonie, a potem podniosła wzrok na Din.

      - Przybyłaś w poszukiwaniu rady w sprawie innej osoby? Zadaj proszę pytanie - rzekła Da głębokim, mrocznym i mrukliwym głosem, którego nie słyszał nikt, nie będący w jej chatce.

      Ta przemiana zaskoczyła Din. Nie był to pierwszy raz – dziewczyna ciągle nie mogła się przyzwyczaić do ciotuni w transie, kiedy inny byt przejmował kontrolę nad jej ciałem. Co prawda twarz szamanki nie uległa zmianie… no, może nie aż tak drastycznej. Z kolei jej ciało wyglądało nieco inaczej. Przypominało to aktora, wchodzącego w rolę. Było to jednak coś o wiele więcej, ponieważ można było odnieść wrażenie, że wnętrze Da zostało zastąpione wnętrzem innej osoby. Dlatego nie tylko wyglądała inaczej, ale również brzmiała jak nie ona.

      Din przyjrzała się starej szamance, która nie była już jej ciotunią.

      - O, szamanko! Mój ojciec jest bardzo chory. Muszę wiedzieć, co mu jest i co można na to zaradzić.

      - Tak, twój ojciec. Człowiek, którego zwiesz „Ta”.

      Jej ciotunia brzmiała wtedy jak mężczyzna. Położyła dłonie na zawiniątkach, które Heng zostawił u niej poprzedniego dnia, i zamknęła oczy. Wtedy nastąpiła przerwa, która wydawała się Din niesamowicie długa. Było tak cicho, że dziewczyna mogłaby usłyszeć mrówki, chodzące po zabłoconej podłodze.

      Din była już na wielu takich sesjach, aczkolwiek żadna nie dotyczyła tak poważnej sprawy, jak ta. Raz przyszła z dolegliwością żołądka, kilka lat wstecz miała pytanie o miesiączkę, a nie tak dawno temu zapragnęła dowiedzieć się, czy szybko wyjdzie za mąż. Nie bała się całej otoczki, tylko wyniku seansu. Wiedziała jednak, że może wyłącznie siedzieć, czekać i obserwować. Nie przeszkadzało jej to aż tak bardzo, gdyż uważała cały obrządek za fascynujący.

      Szamanka powoli odwinęła pierwszy pakunek, w którym znajdował się kamień. Zbadała go starannie, powąchała i odłożyła na liściu bananowca. Następnie podniosłą liść z mchem, który również powąchała, po czym ułożyła na macie przed sobą.

      Uzdrowicielka spojrzała poważnie na Din. Po kilku minutach przerwała ciszę.

      - Ten, o którego się martwisz, jest bardzo chory. Tak naprawdę śmierć zaglądała mu w oczy już wtedy, kiedy zostawiał te próbki. Nie jest jednak jeszcze martwy… Niektóre z jego narządów wewnętrznych, zwłaszcza odpowiedzialnych za filtrowanie krwi, są w bardzo złym stanie… To, co po tajsku nazywa się kidelies, przestało działać. Poza tym wątroba jest w coraz gorszym stanie. To oznacza, że śmierć jest nieunikniona. Medycyna nie zna na to leku.

      Szamanka znowu zadrżała i wróciła do postaci ciotuni Da. Kobieta mrugnęła kilkukrotnie oczami i zaczęła się nieco kręcić, jakby założyła starą, za ciasną suknię. Następnie potarła oczy.

      - Wieści były złe, prawda dziecko? Wiesz, że kiedy jestem medium to nie zawsze uda mi się wszystko usłyszeć. Wyłapałam jednak to i owo, a po twojej twarzy widzę, że los twojego ojca nie przedstawia się kolorowo.

      - Duch powiedział, że Ta wkrótce umrze i nie ma leku na uszkodzone nerki i wątrobę…”

      - Tak mi przykro, Din. Wiesz, jak bardzo lubię twojego ojca… Posłuchaj, przez lata nauczyłam się paru innych sztuczek, poza byciem medium. Popatrzmy… Tak, kamień… Widzisz miejsce, w które napluł Twój ojciec? Brak śladów! To znaczy, że w jego plwocinach nie ma soli, minerałów, witamin, niczego! Sama woda – analizowała szamanka.

      - A teraz mech – kobieta powąchała go z daleka, a potem przystawiła bliżej nosa. – To samo! Powąchaj no!

      Da wyciągnęła mech w stronę Din. Dziewczyna nie była jednak zachwycona myślą wąchania moczu własnego ojca.

      - No, śmiało! Nie pogryzie cię – nalegała staruszka i w końcu Din spełniła jej polecenie.

      - Pachnie mchem.

      - No właśnie! Odleżany męski mocz śmierdzi jak kocie siki, ale nie w przypadku twojego ojca. Dlatego stwierdzam, że nie ma w nim mięsa, które mogłoby gnić. Z tego samego powodu stwierdzam, że twój tata ma wodę zamiast krwi. Tak chyba nie da się zbyt długo żyć, prawda? Przecież krew roznosi po ciele same dobrze rzeczy, ale skoro on jej nie ma, jest ciągle osłabiony. A teraz wracaj do domu i sprawdź, czy jeszcze jest z nami. Jeśli tak, wracaj do mnie i przewieziesz mnie do was na swoim skuterze. Prędko!

      Din wyleciała przez drzwi, jak rakieta, i pobiegła do domu.

      Pod jej nieobecność Da szykowała się do wyjścia. W głębi serca wiedziała bowiem, że Heng wciąż żyje… a przynajmniej częściowo. Wybrała parę ziół i schowała je do torby. Spluskała twarz wodą i związała włosy chustą. Nie chciała zepsuć fryzury jazdą na skuterze. Następnie wyszła przed chatkę i czekała na bratanicę.

      Kilka chwil później Din wyłoniła się z tumanów pyłu.

      - Szybko, ciotuniu! Mama każe nam się pospieszyć, bo tata już odpływa.

      Da usadowiła się na skuterze, jak na damę przystało. Odjechały. Długie włosy Din chłostały boleśnie jej pomarszczoną starą twarz. Próbowała robić przed nimi uniki, lecz nieskutecznie. Gdy dotarły na miejsce Da zeskoczyła z maszyny i pospieszyła do domu. Trzeba przyznać, że kobieta była bardzo zwinna, jak na zaawansowany wiek.

      - Dziękuję za szybkie przybycie, ciotuniu Da. Leży w swojej sypialni.

      - Przypuszczałam, że będzie w łóżku, a nie ze swoimi ukochanymi kozami! – uniosła moskitierę i usiadła na podłodze, nieopodal głowy mężczyzny. Najpierw przyjrzała się jego skórze, następnie włosom, ustom, aż wreszcie podniosła jego powieki i zerknęła w oczy.

      - Hmm, rozumiem… pokaż mi jego stopy – Wan pospieszyła odkryć męża. Da nachyliła się nad stopami i ścisnęła je.

      - Hmm, nigdy nie widziałam tak poważnego przypadku braku mięsa w krwi. Czy pozwolisz mi wydawać przez jakiś czas polecenia swoim dzieciom? Połóż pod głowę męża kilka poduszek, a ja przyślę do ciebie Din. Den pomoże mi na zewnątrz.

      -

Скачать книгу