Nieśmiertelni. Vincent V. Severski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nieśmiertelni - Vincent V. Severski страница 45
Doszli do końca sadu i zatrzymali się pod ścianą gęstego świerkowego lasu. Tu ścieżka się urywała. Postali chwilę i jak na komendę zawrócili. W oddali na tle zimowego krajobrazu widniała mała, ciemna bryła domu pokrytego czerwonym dachem. Ruszyli w jego kierunku w tym samym tempie i tym samym uroczystym krokiem.
– Pojedziesz pilnie do Sztokholmu, ale wcześniej spotkasz się z tym Trubowem i złożysz mu pewną propozycję. Zaraz ci wyjaśnię, o co chodzi, ale o szczegółach poinformuje cię jutro Mikitin. – Zauważywszy zdziwione spojrzenie Popowskiego, generał wyjaśnił pospiesznie: – Tak, tak… on jest moim szefem sztabu w tej operacji, a ty masz być jednym z dowódców dywizji uderzeniowych. Posłuchaj, o co chodzi…
Z Polhemsgatan na Götgatan przejechali błyskawicznie, ale przez następne piętnaście minut krążyli wokół domu, bo nie mogli znaleźć wolnego miejsca. Wielkie pryzmy śniegu blokowały ulice i zaparkować było nie lada sztuką. Żeby nie tracić niepotrzebnie czasu, ustalili w końcu, że Linda pójdzie do sklepu Coop zrobić zakupy na kolację, a Gunnar zaparkuje samochód i zaczeka na nią w domu.
– Barek z alkoholami widać już od drzwi wejściowych, a lód tam gdzie zawsze – rzuciła, wręczając mu klucze i zatrzaskując drzwi. Zdążyła jeszcze puścić do niego oko.
Gunnar od razu znalazł wolne miejsce i już po kilku minutach siedział rozparty na środku jasnozielonej kanapy z fotelem.
W dłoni trzymał szklaneczkę whisky. Wlał sobie potężną porcję na trzy palce, z jedną kostką lodu, i zastanawiał się teraz, czy aby dobrze zrobił. Wcale nie był pewien, czy ma ochotę się napić, bo nie tylko zapomniał, jak alkohol smakuje, ale przede wszystkim – jak działa. Lód rozpuścił się, a whisky nabrała temperatury jego dłoni.
W przedpokoju zachrzęścił zamek w drzwiach i pojawiła się Linda z zakupami, więc Gunnar zdecydowanym ruchem wychylił zawartość szklaneczki i od razu poczuł, jak zapala mu się krtań, ogień leci do żołądka i natychmiast wraca ze łzami do oczu.
– Wziąłeś sobie? – doszedł go głos Lindy, która właśnie zdejmowała kurtkę i buty.
– Tak – odparł przez ściśnięte gardło.
– Nalej i mnie szklaneczkę i chodź do kuchni. Zrobimy kolację, dobrze? Kupiłam łososia. – Jej głos przesunął się z przedpokoju do kuchni.
Wytarł łzy z policzków i z przyjemnością stwierdził, że zaczął lepiej widzieć, kolory stały się wyrazistsze i spadł ciężki głaz, który od dawna zalegał mu na piersi.
– Co ci nalać?! – zawołał.
– To samo co sobie.
Uzupełnił swoją szklaneczkę na dwa palce i tyle nalał też Lindzie. Kiedy się wyprostował, na moment pociemniało mu w oczach, więc dwukrotnie zaczerpnął głęboko powietrza i obraz wrócił do normy.
– Nic się u was nie zmieniło – stwierdził Gunnar, wchodząc do kuchni. – Ostatni raz byłem tu chyba ponad dwa lata temu. – Postawił szklaneczkę Lindy na bufecie, a sam usiadł na krześle.
– Zobacz, jaki ładny. – Linda uniosła potężny, dwukilogramowy filet łososia ze skórą. – Zrobię go na soli… po norwesku. Będzie najszybciej. Dobrze?
– Oczywiście.
– Ziemniaki z koprem i ogórki z octem… Co ty na to? – Wrzuciła filet do zmywaka i puściła zimną wodę. – Olaf zaraz przyjdzie – dodała. – Ale my nie będziemy na niego czekać. – Wzięła szklaneczkę z bufetu. – Żeby nam się udało!
– Oby! – odparł i wypili trochę, ale Gunnar więcej.
Na piekarniku Husqvarna świeciły się dwie czerwone lampki. Linda stała tyłem i płukała łososia. Selander mimo woli zatrzymał wzrok na jej pupie w opiętych dżinsach i pomyślał, że nigdy dotąd nie zauważył, że Linda ma tak atrakcyjne kształty. Przez chwilę, kiedy była zajęta myciem ziemniaków i ogórków, mógł bezpiecznie sycić się tym widokiem, wczytując się w mały napis na kieszonce – „LeeCooper”.
Nooo… nie… one to czują! – pomyślał z rozbawieniem. Cóż za niezwykły zmysł mają kobiety, że czują, gdy ktoś ich dotyka wzrokiem… Ciekawe, czy łatwiej wyłapują spojrzenia kobiet, czy mężczyzn. Zaraz się odwróci. No, Linda!
I jak na komendę Linda odwróciła się, uśmiechnęła, wytarła ręce w ścierkę i podniosła do góry szklaneczkę.
No kurczę, zupełnie zapomniałem o tym miłym ubocznym efekcie spożywania alkoholu, powiedział do siebie Gunnar i pokręcił głową, uśmiechnął się pogodnie i też uniósł szklaneczkę.
Linda z radością dostrzegła w nim odrodzonego dawnego Gunnara. Wydawało jej się, jakby nagle odmłodniał, odżył, a widok był wyjątkowy, bo wszyscy przywykli już do jego ponurego oblicza naznaczonego cierpieniem. Odebrała ten uśmiech jako znak woli i siły życia, wypracowany przy znaczącym udziale whisky.
– Dlaczego Hasan zgodził się jechać na tę robotę do Iranu? – zapytał niespodziewanie i dla Lindy było jasne, że chce z nią porozmawiać, zanim wróci Olaf. – Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć, to dla mnie nie jest jasne. Nawet Harriet tego nie wie. Nawet jej nie powiedział, po co tam jedzie. Nie uważasz, że to dziwne?
– Dlaczego? – odpowiedziała pytaniem. – Nie mógł, bo to była i jest tajna operacja. A poza tym nie chciał jej pewnie denerwować. Ja bym tak zrobiła. A ty? – zapytała nieopatrznie, bo zapomniała, jak złe relacje ma Gunnar ze swoją byłą żoną.
Zaśmiał się.
– Kerstin dopłaciłaby, żebym tylko wyjechał do Iranu.
– Hasan ma silny pociąg do walki, w sensie psychicznym i fizycznym. To typ fightera – odparła Linda. – I nie chodzi tu tylko o szukanie wroga, z którym mógłby się zetrzeć. Moim zdaniem traktował życie trochę jak sport, ale zaczął się zmieniać, kiedy poznał Harriet. Jak jednak widać, nie zdążył się zmienić.
– Pobożny muzułmanin?
– Daj spokój. – Linda pokręciła głową. – W życiu nie słyszałam, żeby odwoływał się do Boga… A zresztą nikt nawet nie wie, czy jest szyitą, czy sunnitą. Pije czasami alkohol, ale nie je wieprzowiny. No… i ma wyjątkowo wrogi stosunek do terrorystów i w ogóle wszystkich nawiedzonych ekstremistów.
– To wciąż za mało – rzucił pewnym głosem i po chwili zastanowienia dodał z lekkim powątpiewaniem: – Chociaż czy to takie ważne…
– Gunnar – przerwała mu w pół zdania. – Hasan ma trzydzieści cztery lata i we wszystkich szwedzkich służbach był jedynym kandydatem, który mógł i chciał podjąć się tego zadania. Farsi i arabski to jego języki ojczyste i choć słabo zna Iran, to tylko on mógł się wtopić w to środowisko.
– Dlaczego orły z KSI wykluczają, że to Ibis zdradził Hasana i wydał