Pozytywna dyscyplina. Jane Nelsen
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pozytywna dyscyplina - Jane Nelsen страница 18
Niekiedy najmłodsze dzieci znajdują się w trudnej sytuacji – gdy są faworyzowane przez rodziców i z niechęcią traktowane przez rodzeństwo. Największą pułapką dla rozpieszczonych najmłodszych jest interpretowanie życia jako niesprawiedliwego, jeśli inni niewystarczająco się o nie troszczą i nie spełniają ich zachcianek. Taka urojona niesprawiedliwość rani ich, uważają więc, że mają prawo do napadów złości, użalania się nad sobą lub mszczenia się – krzywdząc i raniąc innych. Takie dzieci skłonne są myśleć: „Czuję się kochany tylko wtedy, kiedy inni się mną zajmują”.
Najmłodsze dzieci mogą mieć kłopot z adaptacją szkolną. Nie tylko uważają, że nauczyciel powinien usługiwać im tak, jak członkowie rodziny, ale również że musi się za nie uczyć. Ich świadomy komunikat to: „Proszę, zawiąż mi buty”, nieświadomy zaś, poparty działaniami: „A przy okazji możesz się również za mnie uczyć”. „Nie potrafię” oraz „Pokaż mi” to proste żądania najmłodszych dzieci oznaczające w rzeczywistości: „Zrób to za mnie”.
Jako psycholog w szkole podstawowej miałam okazję rozmawiać z wieloma dziećmi z trudnościami przystosowawczymi. Zawsze pytałam je: „Kto ubiera cię rano?”. Jak można się domyślić, zwykle okazywało się, że ubiera je ktoś inny – mama, tata lub starsze rodzeństwo.
Kiedy prowadziłam w college’u zajęcia z rozwoju psychologicznego dziecka, wielu moich uczniów pracowało w przedszkolach. Przez dziesięć lat w swoich miejscach pracy przeprowadzali ankiety. Rzadko trafiało się najmłodsze dziecko, które rano ubierało się samo.
Już trzyletnie, a nawet dwuletnie dzieci potrafią się same ubrać, jeśli nauczono je, jak to robić, a ubranka nie są zbyt skomplikowane. Rodzice, którzy ubierają swoje trzylatki, pozbawiają je okazji do uczenia się odpowiedzialności, zaradności i pewności siebie. Takim dzieciom trudniej przychodzi wierzyć w swoje zdolności, a poza tym uważają, że przynależą tylko wtedy, kiedy inni je wyręczają. Brak wiary we własne zdolności przekłada się później na kłopoty z nauką i trudności w rozwijaniu potrzebnych w życiu umiejętności.
Skoro rozpieszczanie ma tak negatywny wpływ na dzieci, dlaczego rodzice z niego nie zrezygnują? Dla wielu rozpieszczanie jest równoznaczne z okazywaniem miłości. Niektórzy uważają, że dzieci będą miały jeszcze wiele czasu, by przywyknąć do zimnego, okrutnego świata, więc należy im tego zaoszczędzić i umilać życie tak długo, jak to możliwe. Nabyte przekonania, nawyki i cechy charakteru trudno jest jednak zmienić. Przekonania, które tworzymy jako dzieci, stają się fundamentem dorosłego życia, choć często wtedy są już nieadekwatne do naszej sytuacji życiowej.
Rozpieszczanie może być również spowodowane chęcią ułatwienia sobie życia, pragnieniem zaspokojenia potrzeby bycia potrzebnym lub uchronienia dzieci przed trudnym dzieciństwem, którego być może rodzice sami doświadczyli, oraz presją ze strony rodziny i przyjaciół. Wyręczając dziecko w czynnościach, które mogą wykonać szybciej, lepiej i mniejszym wysiłkiem, dorośli nie myślą o długofalowych skutkach pozbawiania go tych wszystkich okazji do praktykowania wartościowych umiejętności życiowych. Później, kiedy okazuje się, że ich dziecko nie rozwinęło pożądanych życiowych umiejętności i postaw, ogarnia ich rozczarowanie i frustracja. Czy naprawdę uważają, że te postawy i umiejętności rozwijają się automatycznie? Rodzice, którym zależy na dobru dziecka i własnej efektywności, powinni zastanowić się nad sposobami spędzania przez siebie czasu i być może przeorganizować kalendarz.
„Supermamy” to nic dobrego. Pamiętajmy, że rozpieszczając dzieci, wyrządzamy im krzywdę. Właśnie dlatego, o czym wspominałam już w rozdziale drugim, Dreikurs powiedział: „Nigdy nie wyręczaj dziecka, jeśli potrafi zrobić coś samo”. To oczywiście nie oznacza, że od czasu do czasu nie możesz pomóc dziecku. Po prostu ciągłe rozpieszczanie i wyręczanie nie daje mu okazji do uczenia się i doświadczania swoich zdolności.
Dzieci nie przyswoją sobie wartościowych umiejętności życiowych, jeśli rodzice nie stworzą okazji do nauki i późniejszego ich ćwiczenia. Tylko w ten sposób staną się odpowiedzialne i pewne siebie. Błędem jest myślenie, że dzieci nauczą się dbać o siebie, kiedy będą starsze. Im dłużej zwlekają, tym trudniej przychodzi im zmieniać przekonania dotyczące sposobów uzyskania przynależności i znaczenia.
Niektóre osoby urodzone jako najmłodsze dzieci wybierają całkowicie odmienną interpretację warunków życiowych i stają się „sprinterami”. Życie upływa im na szaleńczym pościgu za innymi (w końcu urodzili się jako ostatni), bo żyją w przekonaniu, że ważny jest ten, kto znajduje się na przedzie. Jako dorośli cechują się nadmierną ambicją i wysoko ustawiają sobie poprzeczkę, próbując udowodnić swoją wartość.
Charakterystyka środkowych dzieci jest trudniejsza, ze względu na liczbę możliwych pozycji w kolejności urodzenia. Środkowe dziecko zwykle czuje się wciśnięte pomiędzy pozostałe i pozbawione przywilejów najstarszego oraz korzyści płynących z bycia najmłodszym. To wystarczający powód, by mylnie mniemać, że aby udowodnić swoją wartość, trzeba być odmiennym od pozostałych. Ta odmienność może przyjąć formę nadmiernych osiągnięć lub działania poniżej oczekiwań, bycia duszą towarzystwa lub szarą myszą, bycia buntownikiem z powodem lub zwykłym buntownikiem. Często średniacy są bardziej towarzyscy niż ich rodzeństwo. Mają tendencję do solidarności i identyfikacji ze słabszymi. Są dobrymi rozjemcami, u których inni szukają współczucia i zrozumienia. Od starszego, konserwatywnego, rodzeństwa odróżnia ich liberalizm.
Jedynacy są podobni do najstarszych lub najmłodszych dzieci, choć istnieją pewne zasadnicze różnice. Jeśli mają cechy najstarszych, nie są takimi perfekcjonistami jak oni, ponieważ obca jest im presja i zagrożenie ze strony młodszego rodzeństwa. Cecha ta, choć przejawia się słabiej, nie znika całkowicie. Jedynacy mają wobec siebie tak samo wysokie oczekiwania, jak wcześniej mieli wobec nich rodzice. Albo doceniają samotność i pragną jej, albo obawiają się osamotnienia. Raczej wolą być wyjątkowi niż pierwsi lub najlepsi.
Pierwsi astronauci byli albo najstarszymi dziećmi, albo psychologicznie najstarszymi (to pojęcie wyjaśnione jest dalej), albo jedynakami. Udziałem jedynaka Neila Armstronga stało się unikalne doświadczenie bycia pierwszym człowiekiem na Księżycu.
W jaki sposób wiedza dotycząca kolejności urodzenia może pomóc nam lepiej rozumieć dzieci i skuteczniej się z nimi komunikować? Znając pozycję dziecka w kolejności urodzenia i jej implikacje, łatwiej nam będzie zobaczyć świat jego oczami. Miejmy również nadzieję, że wiedza ta pomoże rodzicom i nauczycielom zrezygnować z rozpieszczania, stwarzać najstarszym dzieciom więcej okazji do oswajania się z porażkami i akceptowania innych pozycji niż pierwsza, dawać średnim dzieciom więcej przestrzeni i zrozumieć, jak ważną umiejętnością jest przyjmowanie perspektywy dziecka.
Wyjątki od reguły można wyjaśnić wieloma czynnikami. Jednym z nich jest płeć. Jeśli pierwsze i drugie dziecko są odmiennej płci, oboje mogą mieć cechy najstarszego dziecka, szczególnie jeśli w rodzinie istnieje jasny podział ról ze względu na płeć. Każde z nich weźmie na siebie odpowiedzialność uwarunkowaną płciowo. Jeśli najstarszy jest chłopiec, będzie miał cechy najstarszego dziecka w roli męskiej, jeśli natomiast najstarsza jest dziewczynka, będzie miała cechy najstarszego dziecka w roli kobiecej.
Gdy natomiast dwoje najstarszych