Jak być dobrym dla siebie. Życie bez presji otoczenia, przygnębienia i poczucia winy. Kristin Neff

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jak być dobrym dla siebie. Życie bez presji otoczenia, przygnębienia i poczucia winy - Kristin Neff страница 9

Jak być dobrym dla siebie. Życie bez presji otoczenia, przygnębienia i poczucia winy - Kristin  Neff

Скачать книгу

to przesadnymi reakcjami na najmniejszą choćby uwagę. Kiedy jej partnerowi zdarzyło się zapomnieć zadzwonić pierwszego dnia wyjazdu służbowego – sytuacja błaha i całkiem niewinna – ona odbierała to jako dowód na brak zainteresowania z jego strony. Powstrzymanie się od prawienia komplementów pod adresem jej nowej sukienki byłoby zinterpretowane jako zniewaga i oznaczałoby, że ci się nie podoba. Takie przesadne reakcje powodowały w końcu, że jej partnerzy mieli dość i odchodzili. W ten oto sposób lęk przed odrzuceniem, który odczuwała Emily, przeradzał się za każdym razem w rzeczywistość.

      Co gorsza, ludzie cechujący się podejściem samokrytycznym często sami działają na swoją niekorzyść, jeśli chodzi o wybór odpowiedniego partnera. Badania psychologa społecznego Billa Swanna pokazują, że ludzie pragną być widziani przez innych w zgodzie z ich głębokimi przekonaniami i emocjami odczuwanymi wobec samych siebie – jest to model znany jako „teoria autoweryfikacji”. Innymi słowy pragną oni, aby ich obraz siebie potwierdzał się w opinii obcych i znajomych, gdyż w ten sposób życie staje się bardziej stabilne i pewne. Z prac profesora Swanna wynika, że nawet osoby o bardzo niskiej samoocenie myślą w tych samych kategoriach. Szukają kontaktu z ludźmi, którzy oceniają ich negatywnie – dzięki temu ich życie towarzyskie dąży do podobieństwa z czymś znanym i spójnym.

      Teraz wiesz, dlaczego ty sam – lub twój wspaniały, odnoszący sukcesy znajomy – stale napotykasz na swojej drodze nieodpowiednich facetów lub złe kobiety. Osoby o krytycznym stosunku do siebie często mają pociąg do niezadowolonych ze wszystkiego partnerów, którzy umacniają ich w poczuciu bezwartościowości. Z tym demonem czują się jak w domu. Na nieszczęście sama nie zdołałam uniknąć tego niezdrowego i wysoce destrukcyjnego wzorca.

      Moja historia: porzucona i niedająca się kochać

      Nigdy nie byłam szczególnie zaciekłą krytyczką samej siebie; a przynajmniej nie różniłam się pod tym względem od rówieśników. Na szczęście kiedy dorastałam, moja matka odnosiła się do mnie z miłością i nie dręczyła mnie ciągłymi pretensjami. Jednak nadal nie czułam się zbyt dobrze. W społeczeństwach takich jak nasze samokrytycyzm stał się czymś niezwykle powszechnym – szczególnie w przypadku kobiet. Tak jak wiele innych dorastających dziewcząt, ja także musiałam doświadczyć szczególnie bolesnych trudności, znanych pod zbiorczą nazwą problemów z tatą.

      Moi rodzice poznali się na studiach w południowej Kalifornii. Ona była królową każdego balu, pięknością, której pasek, buty i torebka zawsze do siebie pasowały. On był duszą towarzystwa na kampusie. Inteligentny, atletycznie zbudowany, ambitny i przystojny. Po ukończeniu studiów pobrali się, wynajęli dom na przedmieściach i doczekali się dwójki wspaniałych dzieci – chłopca i dziewczynki. Wkrótce mój ojciec awansował na stanowisko kierownicze w dużej korporacji, podczas gdy matka porzuciła karierę akademicką, aby doglądać pociech w atmosferze domowego zacisza. Amerykański sen. Z tym że lata pięćdziesiąte odeszły w niepamięć, ustępując miejsce sześćdziesiątym – erze niespotykanych wcześniej społecznych rewolucji.

      Mój tata przyjął zachodzące zmiany z otwartymi ramionami. Uświadomił sobie, w jak ciasną trumnę konwenansów przemieniło się jego życie, zabrakło mu jednak dojrzałości, aby uczynić ze swojego odkrycia coś naprawdę pozytywnego. Zamiast tego porzucił żonę, mojego brata i mnie, gdy miałam zaledwie trzy lata. Został hipisem i dołączył do komuny na Hawajach. Wziąwszy pod uwagę fakt, w jakim oddaleniu żyliśmy (my stale mieszkaliśmy w Los Angeles), kiedy dorastałam, widywałam się z ojcem raz na dwa lub trzy lata, głównie w trakcie letnich wakacji. Chociaż podczas naszych odwiedzin okazywał nam ciepło i miłość, mój tata był tak uwięziony w światopoglądzie dzieci kwiatów, że nie potrafił ocenić sytuacji jasno i obiektywnie. Nigdy nie przyznał nawet przed sobą, że porzucił nas z premedytacją. „To wszystko tylko nasza karma”, mawiał.

      Pewnego dnia, gdy miałam jakieś osiem lat, zadając mu pytanie, użyłam słowa tata. Ojciec odwrócił się do mnie i mojego brata, po czym z całą powagą poprosił, abyśmy przestali nazywać go tatą. Pragnął, żebyśmy zwracali się do niego, używając jego nowego imienia, „Brat Dionizos”, co argumentował: „ostatecznie przecież wszyscy jesteśmy po prostu braćmi i siostrami – dziećmi Boga”. Wcześniej starałam się kurczowo trzymać słabej i okazjonalnej relacji ojciec-córka, ale teraz jego odmowa przyjęcia roli rodzica wydała się całkowita. Mój tata naprawdę mnie opuścił, zarówno w sensie emocjonalnym, jak i fizycznym. To przelało czarę goryczy, ale nie mogłam się rozpłakać. Nie potrafiłam okazać żadnej reakcji na zaistniały fakt. Nie chciałam ryzykować utratą choćby minimalnej szansy na kontakt, który mógłby zaistnieć. Zatem przez ponad dwadzieścia lat znajdowałam się w przedziwnej sytuacji: nie wiedziałam, jak – przy tych rzadkich okazjach, gdy byliśmy razem – mam się do niego zwracać. Nie potrafiłam się przemóc i zacząć nazywać go tym głupkowatych hipisowskim przezwiskiem. W rezultacie, zwracając się do niego, nie używałam żadnych określeń tego typu. „Hej, przepraszam, mógłbyś podać solniczkę? Proszę”. Nie muszę chyba nadmieniać, że tego typu praktyki były powodem powstania wielu dotkliwych ran na mojej psychice.

      Powinniście zobaczyć moich chłopaków z liceum. Pomimo że dostawałam same piątki, byłam atrakcyjna i przyjacielska, wybierałam tylko takich, którzy zupełnie mnie nie doceniali. Pociągali mnie faceci, którym w żadnym stopniu nie imponowałam, ale którzy jednocześnie zachowywali się przy mnie dwuznacznie. Nie miałam wtedy pojęcia o własnej wartości i na pewnym poziomie starałam się ponownie nawiązać jakąś relację z moim ojcem – podświadomie miałam nadzieję, że doświadczenie porzucenia w magiczny sposób przemieni się w akceptację. Niemal każdy z tych chłopaków ostatecznie mnie rzucał, co wtedy było dla mnie dużą niespodzianką. Obecnie dochodzę jednak do wniosku, że było w tym dużo sensu. Odtwarzałam po prostu sytuacje, które potwierdzały wizerunek dziewczyny niekochanej i skazanej na porzucenie. Problem polegał na tym, że sama chciałam się widzieć w ten sposób.

      Jak źle może być?

      Pomimo że niepewność była powodem podjęcia przeze mnie wielu złych decyzji, nie wspominając o uczynieniu mnie nieszczęśliwą, nie było aż tak źle. Niestety, niszczący wpływ samokrytyki może prowadzić do czegoś znacznie gorszego. Niedowartościowanie i kompleks niższości łączą się często z zachowaniami autodestrukcyjnymi – na przykład uzależnieniem od narkotyków i alkoholu, niebezpieczną jazdą samochodem lub uszkadzaniem własnego ciała – które nie są niczym innym, jak tylko próbą uzewnętrznienia i uwolnienia emocjonalnego bólu. W najdalej idących przypadkach, kiedy postawa samokrytyczna utrzymuje się przez lata i kiedy bezlitosne nękanie samego siebie staje się stylem życia, niektórzy upatrują w samobójstwie jedynego wyjścia z tej bolesnej drogi przez mękę. Kilka badań wykonanych na dużej grupie ludzi wykazało, że osoby oceniające siebie bardzo surowo są w większym stopniu narażone na targnięcie się na własne życie niż pozostali. Poczucie wstydu i bezwartościowości może prowadzić do dewaluacji samego siebie w stopniu tak znacznym, że nawet najbardziej fundamentalny z ludzkich instynktów – wola życia – zostanie w końcu przezwyciężony. Wzorce myślenia kojarzące samokrytycyzm z samobójstwem są dobrze widoczne w opowieści z bloga zamieszczonego na stronie internetowej podejmującej temat depresji:

      Całe życie miałem depresję. Zawsze czułem, że coś jest ze mną nie tak i jestem głupi, brzydki, obrzydliwy. Chciałem mieć wielu przyjaciół i znajomych, ale nie wiedziałem, jak mam się do tego zabrać. Co jakiś czas miałem jednego lub dwóch przyjaciół, jednak te znajomości nie trwały długo. Niektórzy z nich zdradzili moje uczucia, krzywdząc mnie dotkliwie.

Скачать книгу