Pragnienie. Ю Несбё
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pragnienie - Ю Несбё страница 18
– Ace of space, ace of space! – zawyli razem Truls i Lemmy.
– To nie wchodzi w grę – oświadczyła Katrine, wciągając spodnie. – Jeśli nie masz gumy, możesz o tym zapomnieć.
– Ale ja się badałem dwa tygodnie temu. – Ulrich usiadł w łóżku. – Zaklinam się na wszystkie świętości!
– Te świętości możesz sobie wsadzić w… – Katrine musiała wciągnąć brzuch i wstrzymać oddech, żeby zapiąć spodnie. – Nie pomogą mi w uniknięciu ciąży.
– Ty się nie zabezpieczasz, dziewczyno?
Dziewczyno? Owszem, polubiła Ulricha, nie o to chodzi, tylko… Cholera wie o co.
Poszła do przedpokoju, włożyła buty. Zapamiętała, gdzie powiesił jej kurtkę i to, że drzwi zamykają się na zwykły zamek. Jasne, była świetna w przygotowywaniu planów odwrotu. Wyszła z mieszkania i zbiegła po schodach. Na Gyldenløves gate świeże jesienne powietrze miało smak wolności, poczucia wydostania się z zamknięcia. Roześmiała się. Ruszyła ścieżką w alei drzew biegnącej środkiem tej szerokiej, pustej ulicy. Cholera, taka pokręcona. Ale jeśli rzeczywiście była świetna w zabezpieczaniu odwrotu, jeśli zapewniła sobie drogę ucieczki już wtedy, kiedy zamieszkała razem z Bjørnem, to dlaczego nie założyła sobie spirali albo nie zaczęła brać pigułek? Przeciwnie, pamiętała przecież tamtą rozmowę, podczas której tłumaczyła Bjørnowi, że jej i tak krucha psychika nie potrzebuje dodatkowej huśtawki nastrojów, wywołanej manipulowaniem hormonami. Tak było. Przestała brać pigułki, zaraz kiedy związała się z Bjørnem.
Ciąg myśli przerwał dzwonek jej telefonu. Początkowy riff z O My Soul Big Star zainstalowany – oczywiście – przez Bjørna, który z ogromnym zaangażowaniem przekonywał ją o wielkości tego założonego w latach siedemdziesiątych zapomnianego już zespołu z południa Stanów i skarżył się, że film dokumentalny dostępny na Netfliksie odebrał mu wieloletnią misję. „Niech ich szlag trafi, połowa radości związanej z nieznanymi zespołami tkwi właśnie w tym, że nikt ich nie zna”. Ktoś taki szybko nie dorośnie.
Odebrała połączenie.
– Cześć, Gunnar, słucham.
– „Zamordowana żelaznymi zębami”? – Zwykle tak spokojny naczelnik wydziału wydawał się bardzo zdenerwowany.
– Słucham?
– Tak brzmi w tej chwili główny tytuł na stronie internetowej „VG”. Napisali, że zabójca czekał na Elise Hermansen w jej mieszkaniu i że przegryzł jej tętnicę szyjną. Podobno mają te informacje z wiarygodnego źródła w policji.
– Co?
– Bellman już dzwonił. I jest… Jakiego słowa szukam? Wkurzony.
Katrine się zatrzymała. Próbowała myśleć.
– Przede wszystkim nie wiemy na pewno, czy on tam już był, i nie wiemy, czy ją zagryzł. Nie wiemy nawet, czy to jakiś on!
– No to niewiarygodne źródło w policji. Gówno mnie to obchodzi! Trzeba wyjaśnić, kto jest tym informatorem!
– Nie wiem. Ale wiem, że „VG” z zasady będzie chronić swoje źródło informacji.
– Nie wierzę w żadne zasady. Oni chcą, żeby to źródło zostało całe i zdrowe, bo wiedzą, że będą mogli dalej z niego czerpać. Musimy zatkać ten przeciek, Bratt.
Katrine w końcu się pozbierała.
– Więc Bellman się martwi, że przeciek może zaszkodzić śledztwu?
– Martwi się, że to postawi w złym świetle całą komendę.
– Tak myślałam.
– Co myślałaś?
– Dobrze wiesz, bo myślisz tak samo.
– Musimy się tym zająć jutro od rana.
Katrine Bratt schowała telefon do kieszeni kurtki i popatrzyła w górę ścieżki. Jakiś cień się poruszył. Pewnie wiatr powiał mocniej wśród drzew.
Przez moment zastanawiała się, czy nie przejść na oświetlony chodnik, ale w końcu przyspieszyła i poszła dalej prosto.
Mikael Bellman stał przy oknie salonu. Z okien ich willi na Høyenhall miał widok na całe centrum Oslo ciągnące się na zachód w stronę niskich wzgórz poniżej Holmenkollen. A tego wieczoru miasto w świetle księżyca migotało jak diament. Jego diament.
Jego dzieci spały bezpiecznie. Jego miasto spało stosunkowo bezpiecznie.
– O co chodzi? – spytała Ulla, podnosząc głowę znad książki.
– O to zabójstwo. Trzeba znaleźć sprawcę.
– Chyba jak w wypadku każdego innego zabójstwa.
– Zrobiła się z tego wielka sprawa.
– To jedna kobieta.
– Nie o to chodzi.
– Dlatego że „VG” tak to rozdmuchała?
Słyszał lekką pogardę w jej głosie, ale w ogóle go to nie martwiło. Ulla się uspokoiła. Wróciła na swoje miejsce. Bo w głębi ducha znała swoje miejsce. Nie była osobą szukającą konfliktów – jego żona ponad wszystko ceniła zajmowanie się rodziną, pogawędki z dziećmi i czytanie tych swoich książek. Dlatego krytyka w tonie jej głosu w zasadzie nie wymagała odpowiedzi. Zresztą Ulla raczej i tak by jej nie zrozumiała. Że jeśli chcesz zostać zapamiętany jako dobry król, masz dwie możliwości. Albo być królem w dobrych czasach, mieć szczęście zasiadania na tronie przez lata obfitych zbiorów. Albo też być królem, który wyprowadzi kraj z kryzysu. A jeśli kryzysu nie ma, możesz udawać, że jest. Możesz rozpocząć wojnę i pokazać, w jak głęboki kryzys wpadnie kraj, jeśli na wojnę nie ruszy. Może to być malutka wojna, ważne, aby została wygrana. Mikael Bellman właśnie tak postąpił, kiedy wobec mediów i Rady Miasta nadmuchał liczby przestępstw popełnianych z chęci zysku przez przybyszy z krajów bałtyckich i z Rumunii, a przy okazji zaprezentował ponure przepowiednie na przyszłość. Dzięki temu otrzymał dodatkowe środki na wygranie tej w rzeczywistości niedużej, ale w mediach wielkiej wojny. A po przedstawieniu statystyk dwanaście miesięcy później pośrednio obwołał się zwycięzcą.
Ale sprawa tego zabójstwa była wojną, którą reżyserował kto inny, a po wieczornym artykule w „VG”