Rozeznanie duchów. Jacek Radzymiński

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Rozeznanie duchów - Jacek Radzymiński страница 7

Автор:
Серия:
Издательство:
Rozeznanie duchów - Jacek Radzymiński

Скачать книгу

z bardziej pyskatych chyba chciał mu coś odszczeknąć, ale po chwili mierzenia się wzrokiem zrezygnował. Uśmiechy spełzły z kilku najbliższych twarzy. Zabawa została popsuta, więc tylko rzucili kilka pogardliwych spojrzeń i zajęli się sobą. Śmieszek coś cicho powiedział, widocznie na temat Wojtka, bo grupka się rozchichotała. „Ścierwa. Starczy głośniej krzyknąć, a już kładą uszy po sobie. Ale do drobnego kurewstwa pierwsi”. Wojtek skrzywił się. Wyciągnął z kieszeni parę chusteczek i ukucnął, aby pomóc Klaudii, a chociaż był to gest bardziej symboliczny niż praktyczny, Klaudia poczuła wdzięczność.

      – Dzięki – szepnęła.

      – Nie ma za co – mruknął.

      Tuż przed przerwą wróciła B., ale czerwona plama dalej uporczywie nie imała się szmaty. Widząc Klaudię i Wojtka, pokręciła głową z dezaprobatą.

      – O, widzę, że kolegę do pomocy zatrudniłaś? Nawet nie potrafisz po sobie posprzątać?

      Mówiła chyba specjalnie głośno, ogniskując znowu uwagę całego korytarza. Klaudia zacisnęła szczęki, a Wojtek wstał, prostując się na całą swoją wysokość. Był od B. wyższy o prawie dwie głowy.

      – Wybaczy pani profesor, ale to była moja wina – powiedział bardzo uprzejmie.

      Spojrzała na niego świdrująco.

      – Widzi pani profesor, to był mój sok – skłamał gładko. – Nie wiedziała, że włożyłem go jej do torby. Dlatego jej wypadł.

      B. skrzywiła się z niesmakiem.

      – Nie możecie choć raz pomyśleć, zanim coś zrobicie?

      Wojtek nie odpowiedział na to pytanie. Spytał natomiast:

      – Mogę iść do pani woźnej po mopa?

      – No idź, chłopaku, tylko szybko! Przecież ktoś się może o to poślizgnąć!

      Kiedy wracał z mopem, zadzwonił dzwonek. Uczniowie powoli rozchodzili się do klas. W końcu zostali we trójkę: ona, on i popiersie Sierakowskiego.

      – Nie musiałeś tego robić – powiedziała niepewnie.

      Parsknął śmiechem.

      – Daj spokój. Ja już nie mam geografii. Ty masz u niej wystarczająco przewalone.

      Wycisnął wodę z mopa. Odkąd jej pomógł, sok jakoś łatwiej schodził z podłogi. Spojrzał na nią i znowu parsknął śmiechem do własnych myśli.

      – Co? – spytała Klaudia, trochę dotknięta.

      – Nic. Sok pomidorowy. Kto by uwierzył, że piję takie rzeczy?

      – Ej, dobry jest – zaoponowała.

      W końcu skończyli. Odnieśli razem mopa do woźnej. Wracając, czuła, że ten dzień i tak nie może być gorszy, nieważne jaką usłyszy odpowiedź, więc Klaudia w końcu zebrała się na odwagę.

      – Hm… Kiedyś proponowałeś mi kino – wypaliła. Zatrzymał się i spojrzał na nią ostro.

      – No i?

      Zmieszała się tak beznadziejnie, że aż zrobiło mu się jej żal.

      – Dobra, odezwę się do ciebie. Na razie. Spróbuj niczego nie rozbić w drodze do klasy – rzucił za nią, raczej z przekorą niż złośliwością. „Co za dzieciak” – pomyślał.

* * *

      Wysłuchała od Izy opowieści o tym, że Wojtek zachował się w stylu rycerza w lśniącej zbroi. O Wojtku słyszała już parę razy, bo Iza nie potrafiła odpuścić tematu. Strasznie ją bolało, że jej młodsza siostra w tym wieku jeszcze nigdy nie miała chłopaka, a wizja, że Klaudia mogła zachować dziewictwo do osiemnastki, chyba naprawdę spędzała jej sen z powiek. Całkiem prawdopodobne, że część skrępowania Klaudii w związku z Wojtkiem brała się właśnie z ustawicznego nagabywania Izy oraz jej „dobrych, siostrzanych rad”, odkrywających tajemnice alkowy z subtelnością doświadczonej burdelmamy, widzącej w swej praktyce zawodowej niejeden przemarsz wojsk.

      Coś ją tknęło. Kiedy Iza zajęła się na poważnie jedzeniem, otworzyła swoje notatki w telefonie i porównała daty z tym, co zrekonstruowała z ostatnich miesięcy życia Damiana. Tak, wszystko się zgadzało. Zaraz najbliższa osoba powinna zostać wyłączona z akcji i zacznie się przedostatni etap. Wojtka wprawdzie nic na razie nie łączyło z Klaudią, ale możliwe, że oni woleli nie ryzykować. Wiedziała, gdzie Wojtek mieszka. Iza już w zeszłym roku musiała się oczywiście dowiedzieć, gdzie mieszkał „chłopak in spe” jej młodszej siostry i wyciągnęła ją, aby go „oblukać”.

      Postanowiła obserwować go przez kilka dni, być świadkiem dalszego ciągu zdarzeń.

      Iza zaraz musiała gdzieś wybiec – zawsze gdzieś biegła – więc została sama. Na piątym roku miała na uczelni bardzo niewiele zajęć. Trochę pisała swoją pracę magisterską, miała trzy osoby na korepetycjach z rosyjskiego za pieniądze, czwartą, Klaudię, uczyła za darmo, chociaż monitorowanie jej stanu raczej nie można było nazwać altruistycznym. Karol zapewniał jej utrzymanie, wyrabiając półtora etatu, ale zaharowywanie się wyraźnie przynosiło mu satysfakcję. Dobrze, niech popracuje.

      Zamówiła kolejną herbatę i pochyliła się nad notatkami. Był to jeden z tych nielicznych dni, kiedy w dość zatłoczonej modnej kawiarni pracowało się jej lepiej niż w jakimś cichym, kameralnym lokalu.

      Wzór stał się teraz dosyć czytelny, ale śledztwo trwało długo, zanim mogła dojść do takich wniosków. Wśród licealistów wzrastała liczba samobójstw, ale raczej nie odbiegało to od ogólnej tendencji w Polsce, gdzie coraz więcej młodych ludzi kończyło z własnej ręki przygodę po tej stronie wieczności. W dobrych liceach liczba ta była nieznacznie większa, ale też można było to jakoś racjonalnie wytłumaczyć większym stresem i oczekiwaniami, poza tym większe miasta to mniejsze oddziaływanie tradycji katolickiej, bardzo niechętnie nastawionej do odbierania sobie życia.

      „Sierak” był w swojej kategorii ewenementem. Nie było roku, żeby nie zabił się albo uczeń, albo absolwent. Najmłodszy samobójca miał piętnaście lat – młody „geniusz”, którego rodzice posłali do szkoły przed czasem; najstarszy – dwadzieścia siedem. Przez to, że część samobójców już szkołę ukończyła, nikt, poza szczególnie szukającymi informacji, nie łączył tych zgonów ze szkołą.

      Znany jest w psychologii termin „fali samobójstw”. Po samobójczej śmierci Kurta Cobaina czy Marylin Monroe, a nawet po wydaniu „Cierpień młodego Wertera” na odebranie sobie życia decydowało się nieproporcjonalnie dużo ludzi. Zostali zainspirowani. Również po nagłaśnianiu w mediach śmierci uczniów szkół w Polsce można zauważyć tę tendencję.

      Razem z Izą dotarła do kilkudziesięciu osób związanych z samobójcami. Każdy z rozmówców przyznawał, że po śmierci samobójcy przez długi czas niewiele im się w życiu udawało, byli zgnębieni i sami rozważali odebranie sobie życia. Ale coraz bardziej znaczące zjawisko „fali” występowało w nim nieodmiennie. Zawsze ktoś z tych bliskich

Скачать книгу