Tygiel zła. James Rollins
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Tygiel zła - James Rollins страница 18
Gray obejrzał się na Paintera.
– Niech zgadnę. Włącznie z DARPA.
– Tak, ale tylko żeby sfinansować kilka wyjątkowych osób spośród tych, którym przyznano granty. Jak projekt pewnej kobiety zwany Xénese. Co po galicyjsku znaczy „geneza”.
– Jeden z projektów przyjaznej MSI.
Painter skinął głową.
– Tylko doktor Carson wiedziała o zainteresowaniu DARPA tym projektem. Zaprzysiężono ją do dochowania tajemnicy. Nawet młoda kobieta kierująca tym programem, Mara Silviera… prawdziwy geniusz… nie wiedziała o naszym udziale. To znamienne.
– Dlaczego?
– Patrzcie.
Teraz już Kowalski dołączył do Graya przed ekranem. Komandor wiedział, co się stanie, w przeciwieństwie do olbrzyma. Kiedy grupa mężczyzn w długich szatach i opaskach wtargnęła do pokoju, Kowalski zaklął. Zrobił krok do tyłu, kiedy zaczęła się strzelanina. Ciała kobiet runęły na kamienną podłogę. Wielkolud odwrócił się od ekranu.
– Skurwiele – wymamrotał.
Gray zgodził się z jego opinią, ale patrzył dalej. Charlotte Carson osunęła się na podłogę, śmiertelnie ranna, wokół niej rozlewała się kałuża krwi. Kobieta wciąż jednak patrzyła w stronę kamery, unosząc brwi ze zdumienia.
– Na co ona patrzy? – rzucił Gray.
W odpowiedzi Painter zrobił zbliżenie na sam róg ekranu. Skupiony na grozie ataku, komandor nie zauważył, że otworzyło się tam małe okno. Painter puścił resztę nagrania. Na ściennym monitorze pojawił się symbol pentagramu. Zaczął szaleńczo wirować, potem nagle się rozpadł i na ekranie pozostał jeden świetlisty symbol.
– Sigma – wyszeptał Gray.
Nie gasząc symbolu na ekranie, Painter odwrócił się do Graya.
– To nagranie odkrył Interpol zaledwie osiemnaście godzin temu. Znalazł je policyjny ekspert komputerowy, który przeszukiwał laboratorium Mary Silviery na uniwersytecie. Wygląda na to, że kobiety z Bruxas uczestniczyły w sympozjum w Coimbrze i przyszły do uniwersyteckiej biblioteki, żeby obejrzeć demonstrację programu Mary Silviery, kiedy zostały napadnięte.
– Gdzie jest ta Silviera?
– Znikła. Jej pracy nie ma w laboratorium.
– Myślisz, że została zabita? Porwana? – Gray pomyślał o swoim zrujnowanym domu w Takoma Park.
– Nie wiadomo. Ale ze swojego laboratorium mogła oglądać cały atak jak z miejsca w pierwszym rzędzie, nawet wezwała służby ratownicze. Zanim dotarły do laboratorium, już jej nie było. Uważa się, że przestraszyła się i uciekła.
I zabrała swoją pracę ze sobą, pomyślał Gray.
Painter wskazał grecką literę, wciąż świecącą na monitorze.
– Może tylko mi się zdaje, ale to wygląda jak wołanie o pomoc.
– Jak wezwanie dla Batmana – wtrącił Kowalski.
Dyrektor go zignorował.
– Tylko że ja nie wierzę, że wezwanie pochodziło od Mary. Jak mówiłem, ta dziewczyna nie miała pojęcia o zaangażowaniu DARPA. A nawet gdyby wiedziała o DARPA, nie mogła wiedzieć o Sigmie.
Kowalski podrapał się po głowie.
– Więc kto, u diabła, to wysłał?
– Program Mary – odpowiedział Gray. – Jej SI.
Painter kiwnął głową.
– Możliwe. W którymś momencie, ciekawa swojego pochodzenia, SI mogła dosłownie prześledzić pieniądze aż do DARPA, jej pośredniego twórcy… a potem do nas, by szukać pomocy u zespołu szybkiego reagowania DARPA.
Innymi słowy, zawołała jednego z rodziców.
– Zważywszy na moc obliczeniową potrzebną do zbudowania prostej MSI – ciągnął Painter – teoretycznie mogła tego dokonać w ciągu kilku sekund. Więc kazałem Jasonowi sprawdzić nasz system. Podczas tej minuty czy coś koło tego, kiedy program działał, coś przełamało nasze firewalle i przeszło przez nie jak duch, nie podnosząc alarmu. Trwało to niecałe piętnaście sekund.
Program SI Mary.
Gray zauważył następną niepokojącą korelację.
– Nagranie ataku w bibliotece… – powiedział. – Zostało odkryte osiemnaście godzin temu… tego samego dnia, kiedy nas napadnięto.
– Powtarzam, to wszystko może się okazać zbiegiem okoliczności – ostrzegł Painter. – Wciąż jeszcze badam różne tropy.
Gray nie potrzebował dalszego przekonywania.
– To nie jest zbieg okoliczności – oświadczył stanowczo. – Ktoś rozpoznał ten symbol i dopadł nas, zanim mogliśmy zacząć działać.
– To ma sens – poparł go Kowalski. – Najlepszą obroną jest porządny atak.
Poważne spojrzenie Paintera spoczęło na Grayu.
– Ale tylko jedna osoba zna prawdę.
– Kat – rzucił komandor.
A ona jest w śpiączce.
4
Waszyngton, USA
25 grudnia, godzina 2.18 czasu miejscowego
Kat dryfowała w ciemności.
Nie wiedziała, czy śpi, czy czuwa. Czuła zimno, ale nie mogła zadrżeć. Gardło ją bolało, ale nie mogła przełykać. Docierały do niej głosy, ale stłumione.
Skupiła się na słowach i rozpoznała głęboki bas męża.
– Ostrożnie z jej szyją – skarcił kogoś Monk ostrym tonem.
– Musimy ją przesunąć, żeby wprowadzić zgłębnik nosowo-żołądkowy.
Ból eksplodował w jej głowie – lecz nie mogła nawet westchnąć. Coś twardego wśliznęło się w jej lewe nozdrze. Gdzieś głęboko urosło kichnięcie, jednak do niego nie doszło.
Zmusiła się, żeby otworzyć oczy.