Lwów - kres iluzji. Opowieść o pogromie listopadowym 1918. Grzegorz Gauden

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Lwów - kres iluzji. Opowieść o pogromie listopadowym 1918 - Grzegorz Gauden страница 14

Lwów - kres iluzji. Opowieść o pogromie listopadowym 1918 - Grzegorz Gauden

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Większość relacji to język bardzo prosty i zwięzły. Czy ktoś może być przygotowany do opisu dręczenia i zabijania najbliższych krewnych? Matki, ojca, siostry, brata? Pośpieszny zapis ludzi mówiących w traumie – rzemieślników, kupców, drobnych przedsiębiorców.

      Dnia 22/XI. b. r. dowiedziałem się o godz. 8 rano, że Polacy wkroczyli do miasta i że już o 6 rano rozpoczęły się w dzielnicy żydowskiej rabunki i plądrowanie. Celem ustalenia stanu rzeczy udałem się na miasto i skonstatowałem, że w Rynku splądrowane były sklepy jubilerskie Wischnitza i Zippera (…).

      Relacjonuje dalej Max Schaff: „Niespełna 8 kroków od karabinu maszynowego rabowali żołnierze polscy sklepy żydowskie, podczas gdy sklepy katolickie, jak P. Mokrzyckiego pozostały nienaruszone”.

      Opisuje strzelanie do żaluzji sklepowych, by w ten sposób otworzyć żydowskie sklepy i dostać się do środka. Pierwsi rabowali żołnierze, którzy dopiero po obładowaniu się towarami wpuszczają cywilów, „publiczność katolicką”, jak określa ją mec. Schaff. Ta publiczność kończy dzieło grabieży.

      Mecenas Schaff widzi wśród rabujących osoby „o twarzach nader inteligentnych, wskazujące na lepsze pochodzenie i na zawód inteligentny”.

      Jest świadkiem zachowania jednego z polskich żołnierzy, w mundurze austriackim z odznakami feldfebla. Żołnierz ów z rewolwerem w ręku zaprowadza porządek i sprawiedliwość w ten sposób, że zatrzymuje tych, którzy ze sklepów żydowskich jego zdaniem zabrali zbyt dużo, i dzieli między tych, którzy nic nie dostali albo z powodu tłoku nie mogli dostać się do sklepu. Pogromowy Janosik.

      „Publiczność katolicka” bywa wymagająca. Na ul. Skarbkowskiej, która dochodzi do Krakowskiej, mec. Schaff widzi panią w kapeluszu, która robi awanturę żołnierzowi o to, że zrabował za mało sukien ze sklepu. I w dodatku jedna z nich okazała się nieco podarta.

      Relację swą mec. Schaff kończy informacją o tym, że podczas dwóch dni pogromu na ul. Karola Ludwika, 3 Maja i Akademickiej – najelegantszych ulicach Lwowa – polska publiczność mówiła wyłącznie o trwających rabunkach. To ulice wytwornych sklepów i restauracji, ówczesne Korso lwowskie, miejsce życia i spacerów elit.

      Max Schaff nie wyróżniał się wyglądem na tych ulicach, bo mógł skonstatować, że „szereg pań zaznaczało z zadowoleniem, że Żydów na Korsie się nie widzi”.

      ***

      Co spowodowało, że Laura Weit, dwudziestosiedmioletnia urzędniczka Zakładu Kredytowego, sześć dni po pogromie dygocze, składając zeznania, i z trudnością składa podpis?

      Dla Weitówny pogrom rozpoczął się o godz. 8 rano w piątek 22 listopada 1918 roku. Do mieszkania położonego na II piętrze kamienicy przy pl. Krakowskim 5 przyszło ok. dwudziestu legionistów, w pełnym rynsztunku, uzbrojonych w karabiny, granaty ręczne, z bagnetami u boku.

      Nie czekali na otwarcie bramy. Ostrzelali dom. Weszli do mieszkania. Trzech braci Weitówny zamknęli w pokoju. Ją samą i matkę pobili bagnetami, po czym wypędzili z mieszkania.

      Potem bili braci. Dwójce udało się uciec. Trzeciego zatrzymali, aby go zastrzelić. Darowali mu jednak życie, ale pobili do nieprzytomności.

      Żołnierze zrabowali bieliznę i suknie, zniszczyli sprzęt domowy, a tkaniny przechowywane w mieszkaniu wyrzucili przez okno. Zapewne był to dar dla zgromadzonej na ulicy polskiej publiczności. W tym samym czasie inni żołnierze zamordowali właściciela kamienicy Langnasa, jego syna i brata jego zięcia.

      Przez cały dzień przez kamienicę przewijały się bandy. Weitówna widziała, jak z ciał ludzi zamordowanych w kamienicy rabusie ściągali odzież i buty. Grabili trupy. Obrabowane zostały wszystkie mieszkania.

      Na koniec napastnicy podpalili kamienicę, korzystając z konewki z naftą.

9.jpg

      5. Kamienice na pl. Krakowskim spalone podczas pogromu, J. Bendow, Der Lemberger Judenpogrom (Novemeber 1918 – Jänner 1919), dz. cyt., s. 53.

      ***

      Dnia 22 listopada wtargnęła do domu przy pl. Krakowskim pod l. 10 banda żołnierzy uzbrojonych, która w nieludzki sposób znęcała się nad wszystkimi mieszkańcami domu i doszczętnie wszystkie pomieszkania zrabowała.

      Wśród plądrujących żołnierzy poznaliśmy syna bogatego rzeźnika posiadającego na pl. Krakowskim w bazarze miejskim wyrąb mięsa: Karczewskiego.

      Widzieliśmy też, jak około godz. [nieczytelna – przyp. G.G.] popoł. wyżej wspomniany Karczewski żądając „pieniędzy na legiony polskie” czterema strzałami p. Mojżesza Agida zamordował. Zeznania te gotowe jesteśmy pod przysięgą ponowić.

      ***

Скачать книгу