Cherub. Przemysław Piotrowski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Cherub - Przemysław Piotrowski страница 16

Жанр:
Серия:
Издательство:
Cherub - Przemysław Piotrowski

Скачать книгу

wojnę – skomentował Zimny. – Powiedzmy, że był mistrzem w politycznym rozegraniu każdej sprawy. Prędzej skłaniałbym się ku hipotezie, że ktoś go tam zwabił.

      – Ten ktoś musiałby mieć bardzo mocną kartę przetargową, żeby ściągnąć stutrzydziestokilogramowego prokuratora w takie miejsce.

      – Może miał?

      – Zajmiesz się tym, Grzegorz? – Uwaga Winnickiej skupiła się na inspektorze.

      – Już wysłałem ludzi, aby przeszukali dwie jego nieruchomości. Po spotkaniu też planowałem się tam wybrać. Jeśli był na tyle nieostrożny, aby trzymać coś w domu, znajdziemy to.

      – Na przykład małą Tajkę w szafce nocnej… – Warszawski stłumił wybuch śmiechu.

      – To akurat nie jest śmieszne, Łukasz. Ale to ważny trop. Sprawdź, proszę, wszystkie jego wyjazdy z ostatnich trzech lat. Może porobił jakieś zdjęcia albo nakręcił filmy. Swoją drogą ciekawa jestem, czy te wszystkie plotki się potwierdzą.

      – To nie plotki, Arleta. Ten knur uwielbiał wszystko, co kończy się na „naście” i nie spierdala na drzewo.

      – Znajdź dowód. To też może być ważny trop. Sposób, w jaki zginął, pozwala snuć pewne przypuszczenia.

      – Na moje oko bzyknął nie tę laskę co trzeba i dostał od tatusia porządny wycisk.

      – Zemsta jest bardzo prawdopodobnym motywem, ale… – Winnicka zdała sobie sprawę, że w ich poczynania wkradło się trochę chaosu i skaczą z tematu na temat, zamiast skupić się na konkretach – …może zacznijmy od tego, co już wiemy na pewno. Anka? Robert?

      – Panie przodem… – Krzywicki teatralnym gestem oddał pierwszeństwo Boruckiej.

      – Dżentelmen jak zawsze. – Borucka posłała mu w odpowiedzi dwuznaczny uśmiech. – No dobra, choć ostrzegam, że będę operować głównie ogólnikami, bo od wczorajszego wieczora nie zdołaliśmy zbyt wiele ustalić. Zatem… – Szefowa techników przewertowała roboczy skoroszyt. – Mamy odciski palców co najmniej czterech osób, ale nie wiązałabym z nimi wielkich nadziei.

      – Dlaczego?

      – Zostały zebrane z klamek drzwi i okien, pieca i kilku przyrządów do sprzątania. Na ciele ofiary i w jej najbliższej okolicy nie było ani jednego, co sugeruje, że sprawca działał w rękawiczkach. Z ran udało się natomiast pobrać kilka mikrośladów po narzędziu zbrodni. Przypuszczam, że to jakiś rodzaj bata lub bicza. Myślę, że dziś po południu laboratorium określi, z jakiego materiału był zrobiony. Mamy też sporo włókien, ale… – Borucka westchnęła ciężko – …to szwalnia. Ich zbadanie może potrwać tygodnie.

      – A traseolodzy?

      – Natrafiliśmy na kilka śladów. Parę nawet nieźle zachowanych. Myślę, że uda się odtworzyć wzór podeszew, a co za tym idzie, rozmiar i markę buta. To jednak również potrwa. Alek odkrył też coś jeszcze… – Borucka wyjęła z teczki fotkę i puściła w obieg. – Widzicie te trzy równo umiejscowione punkty na podłodze?

      Zebrani kolejno obejrzeli zdjęcie. Na brudnym linoleum zaznaczono trzy kropki. Leżały względem siebie w takich samych odległościach, tworząc trójkąt równoboczny.

      – Nie jest to twardy dowód potwierdzający moją hipotezę, ale na moje oko to ślady po statywie.

      – Że niby sprawca wszystko filmował? – mruknął Warszawski.

      – Brzmi upiornie, ale…

      – Jeśli masz rację, to nawet nie chcę sobie wyobrażać, co by się stało, gdyby film trafił w niepowołane ręce.

      Zimny przekazał zdjęcie Winnickiej, która zapoznała się z nim ostatnia. Przez dłuższą chwilę przypatrywała się trzem punkcikom.

      – Trzeba to potwierdzić – rzekła. – Ten…

      – Alek?

      – Tak, Alek. Jest tego pewny?

      – Na dziewięćdziesiąt procent. A ja lepszego traseologa nie znam.

      – Chciałabym z nim porozmawiać. Możesz go przyprowadzić na kolejne spotkanie grupy?

      – Oczywiście. – Borucka odgarnęła z czoła niesforny kosmyk. – Jeśli natomiast chodzi o próbki DNA, to pierwsze będą znane najwcześniej pojutrze.

      – Niech się sprężają.

      – Robimy, co możemy. No i na koniec… – Wzrok Boruckiej skupił się na Zimnym.

      – Łańcuszek – dokończył za nią inspektor.

      – Jaki łańcuszek…? – Winnicka przekrzywiła głowę w wymowny sposób, który znaczył mniej więcej „jaki, kurwa, łańcuszek i dlaczego nic o tym nie wiem?”.

      – Ofiara miała w odbycie srebrny łańcuszek.

      – To rzeczywiście ciekawe… – Nikt nie wątpił, że w tonie Winnickiej pobrzmiewa irytacja.

      – Nie napisałem o tym w raporcie, bo najpierw chciałem ustalić, czy moja hipoteza co do jego pochodzenia ma solidne podstawy. – Zimny się nie tłumaczył. Mówił spokojnym i pewnym tonem. – Poznałem ten wzór, choć z początku nie mogłem skojarzyć, skąd go znam. Gdy w końcu sobie przypomniałem, pojechaliśmy z Łukaszem do archiwum sądowego, aby się upewnić. Potwierdziliśmy, że łańcuszek jest identyczny z tymi, które zostały zarchiwizowane w czasie śledztwa dotyczącego sierocińca hieronimek.

      – A konkretnie?

      – Takie łańcuszki dostawali na odchodne wszyscy wychowankowie placówki.

      Winnicka przez chwilę analizowała słowa inspektora. Uznała, że to żadne wytłumaczenie. Łańcuszek w odbycie ofiary na pewno nie znalazł się przypadkowo. To była oczywista wiadomość od mordercy.

      – Zakładam, że to nie wszystko, bo wciąż nie widzę sensownego wytłumaczenia tego, że ta informacja nie znalazła się w raporcie.

      – Wstrzymywałem się, bo z oczywistych względów od razu pomyślałem o znanym nam wszystkim komisarzu Igorze Brudnym…

      – Igor Brudny powiadasz… – Wszyscy w pomieszczeniu poczuli, że powiało chłodem. – No dobrze. I co z nim?

      – Łańcuszek wyjęty z ofiary był niekompletny. Brakowało krzyżyka, który według pierwszych oględzin nie został ani urwany, ani…

      – …nie został w dupie Kotelskiego – wyręczył go Warszawski.

      – Dokładnie. Wcześniej to były podejrzenia, ale teraz mam już pewność.

      – Że co?

      – Że nie został ani urwany, ani nie pozostał w dupie Kotelskiego.

      – To może Grzegorz w końcu nas oświecisz, gdzie jest też krzyżyk, bo ta zabawa w kotka i myszkę

Скачать книгу