Łagodne światło. Louis de Wohl
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Łagodne światło - Louis de Wohl страница 16
![Łagodne światło - Louis de Wohl Łagodne światło - Louis de Wohl](/cover_pre401610.jpg)
– Fryderyk bardzo lubi błyskotliwe sentencje – rzekła – tak jak ty. Myślę, że to dobra nowina. Sinibaldo Fieschi zawsze był rozsądnym człowiekiem. A czas ku temu był już najwyższy. Papieski tron zbyt długo stał pusty. To, co się ostatnio działo: wszędzie żebrzący mnisi, głoszący, że jutro będzie Dzień Sądu. Jeżeli chcę kazania, idę na Mszę Świętą. Niedobrze wprost się robi od słuchania tych spoconych prostaków wykrzykujących do wszystkich na rynkach i placach. Mam nadzieję, że papież przywróci porządek.
– Cóż, w każdym razie nie będzie gorzej, niż za Grzegorza – powiedział Reginald. – Nie sądzę, by cesarz nienawidził kogokolwiek tak bardzo, jak jego. Pamiętam, kiedy mieliśmy zaatakować Rzym, albo raczej gdy wyruszyliśmy, by zdobyć Rzym... nie trzeba było go atakować; cesarz włożył w miasto tyle pieniędzy, że niemal każdy obywatel był przekupiony. Słyszeliśmy od naszych agentów, że tysiące ludzi otwarcie nosiły cesarskie barwy... A stary Grzegorz? Poprowadził procesję przez miasto z relikwiami świętych Piotra i Pawła i ogłosił na Piazza, że teraz im pozostawia ochronę Rzymu, skoro obywatele porzucili sprawę. To musiał być wspaniały spektakl, scena warta opisania przez poetę. Cesarskie barwy znikły, obywatele obsadzili mury, słyszeliśmy relacje i... nie zdobyliśmy w końcu Rzymu. Wtedy cesarz staranniej wszystko przygotował, kierując całą propagandę przeciw osobie samego Grzegorza jako jedynego człowieka odpowiedzialnego za niezgodę, wojnę i wszelkie nieszczęścia Włoch. I znów podeszliśmy. Muszę przyznać, że było to przygotowane po mistrzowsku. A co zrobił stary Grzegorz? Umarł. Tak po prostu. A my zostaliśmy z całą naszą piękną propagandą już bezużyteczną, bo nie było Grzegorza, na którym mogłaby się skupić. Ale to nie wszystko: nie mieliśmy już pretekstu, by zdobyć Rzym. Pokonały nas nasze własne słowa. Cesarz nie posiadał się z wściekłości. „Oszukiwał mnie przez całe życie, a teraz oszukał mnie przez swoją śmierć”, powiedział. – Reginald roześmiał się serdecznie. – Wiecie, to jak punkt kulminacyjny dramatu. Gdybym tylko miał czas, napisałbym go któregoś dnia. Stary papież, próbujący osłonić Rzym zupełnie sam... jak papież Leon, kiedy sam odparł atak Attyli.
– Reginaldzie! – hrabina była naprawdę zdenerwowana. – Nie będziesz porównywał cesarza z Attylą w tym domu.
– Przepraszam, matko – Reginald złożył jej ukłon. – Wiesz, że poeci są nieodpowiedzialni. Ale nie jestem pewien, że cesarz nie byłby tak zadowolony, jak ty jesteś wzburzona. A to byłaby niezła zabawa.
Teraz wszyscy się roześmiali. Nie można było długo gniewać się na Reginalda.
– Dajcie mi lutnię... wolałbym zaśpiewać wam to, co skomponowałem, niż dalej opowiadać o tym, co zdarzyło się na dworze. Uwierzcie, moja muzyka jest lepsza niż ich... Dziękuję, Marotto.
Zaczął grać i śpiewać.
– Stworzono cię dla tej godziny, ciebie z oczami jak gwiazdy...
– Przestań śpiewać głupstwa – powiedziała hrabina. – Będziesz miał na to tyle czasu, ile zechcesz. Muszę wiedzieć, co się wydarzyło.
Reginald westchnął, zagrał ostatni akord i potrząsnął głową.
– Jaka ty jesteś ludzka, droga matko. Być ludzkim oznacza nieodmiennie prosić się o kłopoty. Dobrze. Młody Tiepolo nie żyje.
– Pietro Tiepolo? – krzyknęła hrabina z przerażeniem. – Jeszcze parę miesięcy temu był w znakomitym zdrowiu.
– Wiem – odparł Reginald, rzucając ukradkowe spojrzenie na Teodorę. Odmówiła młodemu Tiepolo, ale z dziewczynami nigdy nic nie wiadomo. Nie okazywała jednak więcej żalu niż jej siostry. Przeciągnął kciukiem po lutni i dodał spokojnie: – Cesarz kazał go powiesić.
– Powiesić? Syna doży? Tiepolo? – Hrabina zmusiła głos do posłuszeństwa. Brzmiał niemal obojętnie, gdy spytała: – Dlaczego, Reginaldzie?
– Mówią, że Della Vigna znalazł pewne listy. Doża prowadził rokowania z papieżem... z Grzegorzem. To był rodzaj zemsty.
– Della Vigna... mogłam się tego domyślić. Jest czarnym aniołem cesarza.
– Della Vigna nie kazał go powiesić, matko – powiedział Reginald ze wzruszeniem ramion.
Mógł być mężem Teodory, pomyślała hrabina. Sprzyjała w rzeczy samej Pietro Tiepolo, przekonywała do niego córkę, ale dziewczyna nie chciała o tym słyszeć. Biedny mały Pietro.
– Dobrze, że go nie poślubiłaś, mała. – To był oczywiście Landulf i oczywiście nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
– Drogi Landulfie... – Reginald uśmiechnął się ironicznie. – Mam dla ciebie wiadomość, tak przy okazji. Musimy wyjechać obaj jutro rano. Rozumiesz, matko, że nie mam dużo czasu na nowe wiersze. Jakoś nigdy go nie mam. Cesarz potrzebuje nas obu. Coś się święci, nie wiem co. Myślę, że możemy pójść na Genuę.
Na krótką chwilę hrabina wstrzymała oddech. Potem uśmiechnęła się, odzyskując zimną krew. Cesarz był twardy, bardzo twardy dla swoich wrogów. Ale Akwinaci byli przy nim bez przerwy przez cały okres jego panowania.
– Ilu ludzi weźmiemy? – spytał rzeczowo Landulf.
Nie miał nic przeciw wyprawie. Rocca Secca była ostatnio nudnym miejscem.
– Każdy po pięćdziesięciu. Nie mam w tej kwestii rozkazów.
– Wezmę de Braccio i ciebie, sir Piersie.
– Lepiej zostaw naszego angielskiego przyjaciela w domu – poradził mu Reginald. – Może nie zapomnieli jeszcze małego incydentu w Świętej Justynie.
– Jakiego incydentu? – zapytała hrabina.
– Nie mówiłem ci? – roześmiał się Reginald. – To było w dniu, gdy się poznaliśmy. Księżniczka Selvaggia zwróciła na niego uwagę; mówiła, że weźmie go na jednego ze swoich osobistych strażników. Eccelino był wściekły i cesarzowi też się to, jak sądzę, nie podobało, bo lubi Eccelino. Na świętego Mahometa, minęły dwa lata i może zostało to całkiem zapomniane. Ale nigdy nie można być pewnym. Cesarz ma tak diabelnie dobrą pamięć.
– Nie było żadnego incydentu – odparł stanowczo Piers.
Reginald wzruszył ramionami.
– Drogi przyjacielu, wiem, że to nie była twoja wina. Nikt prawdopodobnie nie może nic na to poradzić, jeśli księżniczka Selvaggia zwróci na niego uwagę. To mogłem być ja, na szczęście nie byłem. Nie powiedziałeś mi tego, ale mam pewność, że twój udział w wyprawie na Monte Cassino ma z tym związek. Hrabia Kornwalii jest nie tylko wielkim szlachcicem, ma również oczy szeroko otwarte. Było świetnym rozwiązaniem zabrać cię tak szybko z niebezpiecznego miejsca, świetnym, ponieważ dzięki temu możemy teraz być razem. Wypijmy za to, dobrze?
– Nie było żadnego incydentu – powtórzył Piers kamiennym głosem.
– A jednak lepiej tu zostań – powiedział Landulf.
Reginald grał cicho.