Drzewo życia. Louis de Wohl
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Drzewo życia - Louis de Wohl страница 16
Kiedy Konstancjusz wszedł, zastał ją wpatrującą się z dziwną intensywnością w niebo.
– Teraz jest ich więcej – powiedziała. – Dużo więcej. Ale jedna zgasła.
Jej ciało poddało się z drżeniem jego ramionom, ale kiedy w końcu oderwał wargi od jej warg, nie zobaczył w jej oczach gwiazd i poczuł, że gdyby nawet znał ją tysiąc lat, to nadal by w niej było – ciemne, spokojne światło, płomień bez żaru, którego nie potrafi zrozumieć żaden mężczyzna.
Patrzyła, jak śpi, tak jak czasami obserwowała sen swojego dziecka. Konstantyn z każdym dniem stawał się do niego coraz bardziej podobny. Miał taką samą linię między wargą a policzkiem, upartą, a jednak gotową do śmiechu przy najmniejszej sposobności; takie same włosy, ciemnobrązowe, gęste i lśniące, i wyraźną, niemal prostą linię brwi.
Wcześniej mówił do niej, a ona słuchała, myśląc o wielu sprawach, które były tylko jej i on nie miał się nigdy o nich dowiedzieć. Słyszała jednak każde jego słowo. Zaproszenie do Rzymu było tym, na co zawsze czekał, odkąd zaczął drogę na szczyt. Musiało nadejść i właśnie nade-szło.
Jego pierwotna dzika pasja opuściła go i był teraz w zgodzie z całym światem, szczęśliwy jak dziecko. Mówił o Rzymie, Allektusie i Maksymianie jak chłopiec, który opowiada o ulubionej zabawie. „Allektus jest głupim lisem – i głupcem, i lisem. Myśli, że jest sprytny, i ciągle się potyka o ten swój spryt. Wścibski, oczywiście – zawsze wysyłają kogoś w tym typie i ten ktoś pisze długie raporty, których nikt nie czyta, a na pewno nie Maksymian. Nasz nowy Boski Władca jest prawie analfabetą. Nie sądzę, by przeczytał w życiu więcej niż pół tuzina listów, a na pewno żadnej książki. Zna się tylko na wojsku, ale w tym jest świetny. To zabawne, że zawsze podnosimy do najwyższej rangi ludzi, którzy mają tylko przeszkolenie wojskowe. Sądzę, że to instynkt starej Wilczycy, miała go zawsze...”
Lis, tak, ale nie tylko lis – i czy był głupi? Podczas obiadu powtarzał rzymskie plotki, dla jej rozrywki, jak myślał. Jego ruchliwe, zmysłowe wargi formowały opowieści o skandalach, a każdą z nich okraszał tym okropnym uśmiechem, sztucznym jak uśmiech kurtyzany. Mały krępy Waleriusz prawie się nie odzywał, choć było widać, że elegancki gość z cesarskiego miasta zrobił na nim wielkie wrażenie. Nawet w sposobie, w jaki Allektus chwalił gościnność Heleny, wyczuwało się protekcjonalną nutę. A jego oczy zawsze pozostawały zimne i uważne.
Nienawidziła go. Był wrogiem, niebezpiecznym i zdradzieckim, tym bardziej, że Konstancjusz go nie doceniał. Nienawidziła go, ponieważ odebrał jej ostatni wieczór z Konstancjuszem i był w myślach Konstancjusza nawet teraz, gdy on leżał obok niej. Allektus, choć sam nie Rzymianin, był symbolem Rzymu, który zawsze dzielił, by panować. Poczuła wzbierający w niej bunt, jak w dawnych czasach, kiedy zaciskała zęby na sam widok rzymskiej tuniki. Konstancjusz to przezwyciężył, a Allektus przy-wrócił.
To było złe, złe, złe! Przez cały czas mieszała sprawy. Była zwyczajnie nieszczęśliwa, ponieważ musiał ją opuścić – czemu nie spojrzeć prawdzie w oczy?
Potem Konstancjusz spoważniał. Mówił o swoich planach, a ona wiedziała, że nie mówił o nich nikomu innemu i znów poczuła się szczęśliwa i dumna. Była jego żoną od ponad trzynastu lat i dała mu syna – należeli do siebie nawzajem. Jego wielkość była jej wielkością, a jeśli jego wielkością był Rzym – jej także. Rzym dawno przestał być rzymski w ścisłym znaczeniu tego słowa. Ilu cesarzy było Rzymianami? Dioklecjan pochodził z Dalmacji, Maksymian, podobnie jak Aurelian, z Sirmium, Karus i Probus urodzili się daleko od italskiej ziemi. Ich kariery zawsze rozwijały się poniekąd tak samo – byli żołnierzami armii. Jeśli Konstancjusz...
Nie było sensu bawić się sama ze sobą w chowanego. Tak, rozważała możliwość, że on też może któregoś dnia osiągnąć sam szczyt. To było realne. Dla mężczyzn jego postury i charakteru wszystko było realne. To był wiek możliwości i jedyny czynnik zewnętrzny stanowiła okazja.
Kiedy była bardzo młoda, patrzyła na każdego z jego oficerów jak na potencjalne zagrożenie dla jego kariery. Konstancjusz mógł w nieskończoność dokuczać jej w tej kwestii – to był czas, kiedy próbowała intrygować i spiskować. Jego to nie bawiło i raz czy dwa doszło do ostrej kłótni.
Niełatwo było się nauczyć, jak być żoną rzymskiego oficera. Życie w miastach garnizonowych stanowiło niewielki wycinek całości: najpierw Eburacum, kiedy Konstancjusz został adiutantem Petroniusza Akwili; potem obecne dowództwo jako legata południowej Brytanii. Wiele razy, kiedy wybierał się do Galii na polowania ze starymi przyjaciółmi z armii, mogła mu towarzyszyć, ale tego nie robiła. A kiedy pojechał daleko na północ na wyprawę przeciw trzem kaledońskim plemionom, które wyjątkowo się zjednoczyły, by wzniecić zamieszki, nie było go przez prawie sześć miesięcy. Martwiła się, oczywiście, denerwowała i nie był to łatwy czas – ale w jakimś sensie zupełnie inny niż teraz. Teraz on jechał do Rzymu...
Wyprawa kaledońska miała charakter czysto wojskowy. Kurio, legat na północy, był chory i Konstancjuszowi przypadło jego zadanie, więc je wykonał. Na tyle dobrze, w rzeczy samej, że gderliwy stary legat mógł tylko przesłać do Rzymu entuzjastyczny raport. Wtedy cesarzem był Probus – zmieniali się wówczas tak szybko, że można było niemal stracić rachubę. A większość z nich została zamordowana... prawie wszyscy zostali zamordowani. Ale Konstancjuszowi to się nie przytrafi i wiedziała, kto tego dopilnuje.
Chciała, by dostał się na szczyt – naprawdę tego chciała. Uśmiechała się do czasów, kiedy widziała siebie w roli władczyni jak Boudika czy Zenobia. Kobieta nie rodzi się do sprawowania – bezpośredniej – władzy. Kleopatra z początku była mądrzejsza. Później jednak nie rozegrała tego dobrze. Marek Antoniusz nie był człowiekiem, na którym można polegać. Był dość lojalny – ale zbyt lubił przyjemności. A Kleopatra nie znała miary własnych przyjemności. Była zbyt zachłanna. Ale to było tylko zaślepienie, nie kochała go naprawdę. Kochała cezara – może.
– Konstancjuszu, czy myślisz, że Kleopatra naprawdę kochała cezara?
Ale on już spał. Ojciec mawiał, że kiedy mężczyzna śpi, jego umysł wędruje w przeszłość lub w przyszłość, lecz zapomina o tym po obudzeniu, z wyjątkiem jednej czy dwóch scen. Może umysł Konstancjusza powędrował do Rzymu, gdzie miał rozmawiać z nowym cesarzem – albo do chwili, kiedy spotkali się po raz pierwszy, przy nabrzeżu, we mgle.
Trudno było sobie wyobrazić, że to ona nienawidziła kiedyś wszystkiego, co rzymskie, i chciała być Zenobią. Trudno było mężczyźnie u władzy nie pogardzać tymi, którzy znajdowali się niżej – a dla kobiety wręcz niemożliwe. Ale rządzenie poprzez ukochanego mężczyznę było czymś zupełnie innym. Konstancjusz jechał do Rzymu – to był pierwszy krok ku realnej władzy.
Należało się z tego cieszyć. A on nie będzie z dala od niej dłużej niż wtedy, gdy pojechał walczyć z Kaledończykami, a może nawet znacznie krócej. Oczywiście, cesarz może dać mu dowództwo gdzie indziej. Ale w takim wypadku będzie mogła z nim pojechać. Należało się z tego cieszyć. Więc czemu się nie cieszyła?
Wysyłała cząstkę siebie do Rzymu, do walki o władzę i zaszczyty. Wysyłała