Radosny żebrak. Louis de Wohl
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Radosny żebrak - Louis de Wohl страница 2
– Osiem.
– Niech będzie, osiem. Są plemiona Saracenów, uzbrojone po zęby, gotowe zażądać wszystkiego. A w Rzymie Ojciec Święty, który też będzie miał swoje zdanie w tej sprawie. Sycylia! Założę się, że na całym świecie nie ma ani jednego człowieka, który umiałby powiedzieć, kto będzie rządził Sycylią za pół roku.
– To prawda – przyznał chłodno młody człowiek – ale to nie czyni żadnej różnicy. Mój zamek jest moim zamkiem. Odziedziczyłem go po ojcu, który zmarł rok temu w Moguncji.
– W Moguncji? To przecież Niemcy.
– Zgadza się.
Nagle Bernard zrozumiał.
– Kto zarządza teraz tym... twoim zamkiem, rycerzu? – zapytał cicho.
Roger przygryzł wargę.
– Sam chciałbym wiedzieć. Ale przepędzę go, kimkolwiek jest.
Bernard pokiwał głową.
– Byliście na wygnaniu – ty i twój zmarły ojciec? Tak myślałem. A teraz szukasz kogoś, kto wyłoży pieniądze na walkę o odzyskanie zamku, prawda? Drogi rycerzu, na to nie jestem dość bogaty. I nie mogę winić Frescardiego i Pisaniego, że nie udzielili tobie wsparcia.
Znowu gorzki uśmiech.
– Nie jestem takim głupcem, messer Bernard. Wiem, że nikt nie pożyczy mi sumy potrzebnej na zbrojną wyprawę. Moje oczekiwania są znacznie skromniejsze. Chcę tylko sam dostać się do Vandrii. Podróże kosztują, a ja wydałem wczoraj ostatniego florenckiego guldena.
– To musisz być głodny! – Bernard wzniósł do góry ręce. – Oczywiście. Gdzie ja miałem oczy? Przynajmniej tak mogę ci pomóc. Filippo! Filippo!
Służący ukazał się w drzwiach.
– Przynieś zaraz coś do jedzenia, Filippo, chleb, mięso, ser, co tam masz pod ręką. I wino. Nie słyszysz? Co ci jest?
Filippo nie musiał odpowiadać. Zza jego pleców wynurzył się wielki, gruby mężczyzna, z wydatnym brzuchem, brodą i krzaczastymi brwiami.
– Messer Cuomo – wykrzyknął Bernard, zrywając się na równe nogi. – Czemu zawdzięczam ten zaszczyt? Filippo, krzesło dla messer Cuomo. A potem przynieś jedzenie, jak ci powiedziałem. Rycerzu, messer Cuomo jest nowo wybranym prefektem policji w naszym mieście...
– A tutaj zjawił się służbowo – wtrącił Cuomo z lekkim ukłonem. – Dlatego wybacz, messer Bernard, że nie usiądę. Czy wolno mi spytać, na ile znasz swojego... szacownego gościa?
– Właśnie miałem go przedstawić – odrzekł Bernard z odcieniem wyrzutu w głosie. – To hrabia Roger z Vandrii. Jest Sycylijczykiem.
– Być może – odparł Cuomo tonem chłodnym i obraźliwym.
Dłoń Rogera powędrowała do rękojeści miecza.
– Proszę się nie unosić – powiedział prefekt policji. – Przed domem czeka czterech moich ludzi, messer Bernard. Muszę powtórzyć pytanie: na ile znasz tego człowieka?
– Cóż, poznałem go dopiero dzisiaj – przyznał z ociąganiem Bernard z Quintavalle. – Przyszedł do mnie w interesach. Ale nie wątpię...
– Przykro mi, messer Bernard – wtrącił Cuomo – ale muszę ci przeszkodzić we wszelkich interesach, jakie planujesz. Rycerzu, czy zechcesz pójść ze mną?
– Co to znaczy? – zapytał krótko Roger.
Cuomo znów się ukłonił.
– Środki ostrożności – powiedział ze służalczym uśmiechem. – Tylko tyle. Asyż idzie przecież na wojnę. Na pewno coś ci o tym wiadomo?
– Teraz, gdy to powiedziałeś, wydaje mi się, że ktoś już o tym wspomniał – cedził słowa Roger z Vandrii. – Będziecie walczyć z Perugią, prawda? Życzę wam wszystkiego najlepszego, messer... prefekcie policji. Ale wasza wojna nie ma nic wspólnego ze mną.
– Wojna! – wykrzyknął Bernard z niedowierzaniem. – Ale, mój drogi messer Cuomo, wojna już trwa nie wiedzieć jak długo i nic się nie dzieje, prócz tego, że oblegamy kilka pobliskich zamków, a to też do niczego nie doprowadziło. Nie, żebym narzekał – wręcz przeciwnie. Ale skąd ta nagła wojowniczość?
– Nie da się uniknąć wojowniczości w czasie wojny – stwierdził z godnością Cuomo.
– O nie, nieprawda – zaprotestował Bernard. – W wojnie między Cremoną i Padwą żadna ze stron nigdy nie zaatakowała, bo każde z miast przeczuwało, że drugie jest silniejsze, a w wojnie między Sieną a Luccą kilka lat temu wszystko przebiegło idealnie pokojowo, ponieważ między nimi leżała Florencja, a żadna z walczących stron nie chciała pogwałcić jej neutralności. Jeśli chcesz znać moje zdanie, messer Cuomo, wojna powinna być dozwolona tylko między miastami bez wspólnej granicy. Wynik jest znacznie bardziej humanitarny i...
– Zechciej wybaczyć, messer Bernard – przerwał kategorycznie Cuomo – ale to nie jest właściwy moment na wykład z historii wojskowości. Działam na rozkaz ich ekscelencji konsulów. Człowieka, który, jak mówisz, pochodzi z Sycylii, widziano kilka dni temu w Perugii.
– I co z tego? Sam mi o tym powiedział...
– Poza tym, jest szlachcicem. Wiesz doskonale, że niewielu z nich stoi po stronie Asyżu. Gustujesz w dziwnym towarzystwie. Gdybym cię nie znał jako dobrego asyżanina, pomyślałbym...
– ...że sam spiskuję przeciw Asyżowi razem z sycylijskim szlachcicem – przerwał mu Bernard. – Ja, jeden z pięciu najlepszych podatników w tym mieście. Doprawdy, messer Cuomo!
Prefekt policji rozłożył swoje wielkie ręce.
– Nie aresztuję cię, messer Bernard, prawda? Aresztuję twojego gościa. Musimy już iść. Uszanowanie, messer Bernard, i przepraszam za kłopot. Rycerzu, proszę za mną.
Odwracając się do wyjścia, Cuomo zderzył się z Filippo wnoszącym tacę i zaklął siarczyście przy akompaniamencie brzęku talerzy i pucharów.
– Do widzenia, messer Bernard – powiedział uprzejmie Roger. – Szkoda, że nie mogę skorzystać z twojej gościnności. Dzisiejszy dzień pozostanie w mojej pamięci jako ten, w którym odkryłem, że zamek na Sycylii nie jest wart nawet kolacji, jeżeli los zdecyduje inaczej. – Ukłonił się i poszedł za Cuomo.
Bernard dał Filippo znak, by wyszedł z pokoju, i znowu usiadł. Z jakiegoś powodu czuł się nieszczęśliwy. To było niemądre, bo czemu miał współczuć młodemu człowiekowi ze zgorzkniałym uśmiechem i śmieszną dumą opartą tylko na tym, że był szlachcicem, hrabią Vandrii – kto w ogóle słyszał o Vandrii? Może zmyślił całą tę historię, by zdobyć pieniądze. Na pewno był szlachcicem, akcent, a raczej jego brak, gestykulacja, sposób w jaki patrzył na ludzi. A Cuomo, stojąc obok niego, wyglądał jak