Włócznia. Louis de Wohl
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Włócznia - Louis de Wohl страница 4
– Wiem, że nie jestem ciebie wart – odrzekł Kasjusz, ślepy i głuchy na wszystko prócz Klaudii. – Ale ja… nie zawsze jestem taki małomówny i głupi. Rzuciłaś na mnie urok, pani, i znów czuję się małym chłopcem.
Starsza kobieta zachichotała.
– A to byłaby szkoda.
– Sabino – rzekła Klaudia słodkim głosem – pewnie jesteś zmęczona. Było nietaktem z mojej strony prosić cię, byś została. Idź już, moja droga – nie sądzę, że grozi mi coś złego ze strony syna generała Longinusa.
Sabina wstała z pewnym ociąganiem – właśnie nalała sobie następną czarkę wina – ale Klaudia uniosła głowę władczym ruchem i starsza kobieta wycofała się z niezgrabnym ukłonem.
– Nie jest właściwie moją przyjaciółką – wyjaśniła Klaudia. – Tylko starą służącą, której daję jedzenie i dach nad głową, bo jest mi jej żal. To tyle o niej. Powinnam się na ciebie gniewać! Mówiłam ci, że ze starym Balbusem nie ma żartów, a ty od razu rzuciłeś mu wyzwanie.
– Tak, ale wygrałem, prawda? A wyzwałem go z twojego powodu, choć modliłem się do wszystkich bogów, żeby dali mi o tobie zapomnieć na tę jedną chwilę, gdy rzucałem włócznią, bym nie chybił celu.
Uśmiechnęła się, wędrując wzrokiem po jego twarzy z szerokim czołem, dumnym spojrzeniem i energicznym, okrągłym podbródkiem.
– Wygląda na to, że cię wysłuchali.
– Nie, i byłem pewny, że chybię. Ale wtedy przyszła mi do głowy pewna myśl. Powiedziałem do siebie: „Wyobraź sobie, że tym rzutem masz ocalić życie Klaudii”. I nagle zobaczyłem wszystko wyraźnie i wiedziałem już, że trafię.
– Dziwny z ciebie chłopiec – powiedziała Klaudia, szczerze wzruszona.
Wziął głęboki wdech.
– Powiem ci coś, czego nigdy nikomu nie mówiłem. – Mówił z trudem, jego grube brwi ściągnęły się. – Zawsze chciałem zrobić coś naprawdę wielkiego… coś ważnego. Ale najlepiej robię to, co widziałaś dzisiejszego wieczora. Wiem, że jestem w tym dobry. A cały świat nie należy jeszcze do Rzymu. Jak wiesz, mój ojciec jest żołnierzem. Przygotowano mnie do kariery w armii. Powiadają, że minął czas, kiedy dowódca mógł uderzać lub rzucać własną ręką – kohorty i manipuły mają być jego rękami. Minęło dużo czasu, odkąd dowódcy staczali między sobą pojedynki, ale ja zawsze miałem przeczucie, że pewnego dnia zrobię wielki użytek z mojej umiejętności.
– Dziwny z ciebie chłopiec – powtórzyła Klaudia. Nie chciała okazać rozbawienia, kiedy on był tak śmiertelnie poważny.
– Teraz to się zmieniło – ciągnął. – Mam tylko jedno pragnienie – Klaudię. Nie, błagam, nie zrozum mnie źle. Porozmawiam dziś wieczorem z ojcem. Pójdzie do cesarza i poprosi go o zgodę. Nie jesteśmy jedną z tych bogatych rzymskich rodzin – nie można się wzbogacić, służąc w armii. Ale mamy trochę pieniędzy i domy w Herkulanum i Agrigentum – zachwycisz się tym koło Herkulanum, na samym zboczu Wezuwiusza. Mówią, że bóg Wulkan miał pod nim jedną ze swoich kuźni – jak ta pod Etną – ale obawiam się, że to tylko mit. To taka piękna, spokojna góra, a jakie są na niej winnice! Będziesz tam szczęśliwa, pani – my będziemy. Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa.
– To brzmi cudownie – powiedziała miękko Klaudia – prawie tak, jakbyś naprawdę tak myślał. Ale – potrząsnęła głową – dopiero niedawno się poznaliśmy. Jak możesz być pewny swoich uczuć?
Zerwał się na nogi.
– Nigdy niczego nie byłem tak pewny. Ale wiem, co myślisz, pani. Kim jest Kasjusz Longinus? Jego ojciec to bez wątpienia wartościowy człowiek. Dobrze przeżył swoje życie, ale co zrobił dotąd jego syn? Nic – poza marzeniami o wielkim czynie, którego mógłby kiedyś dokonać. To prawda, Klaudio, ale jesteśmy młodzi, ty i ja, i…
– Ile masz lat?
– Skończyłem dwadzieścia na trzy dni przed ostatnimi kalendami.
– To mam całe dwa lata więcej – oznajmiła. – Nie boisz się poślubić kobiety o tyle starszej od ciebie?
– Boję się tylko życia bez ciebie. Chcę budować swoją przyszłość u twego boku – i niech bogowie mnie zabiją, jeśli nie złożę świata u twoich stóp.
Wstała, czując się dziwnie niepewnie wobec jego gwałtownych emocji.
– Musisz już iść do domu – powiedziała. – Dobrze, jeden pocałunek, ale tylko jeden – grom Jowisza jest powolny w porównaniu z twoimi zalotami – powiedziałam, tylko jeden. Porozmawiaj z ojcem. A jutro lub pojutrze przyjdź i powtórz mi, co powiedział.
– Kocham cię. Klaudio… Klaudillo – czy myślisz, że ty też mogłabyś mnie pokochać?
– Mogłabym spróbować – uśmiechnęła się – i może nie będzie to takie trudne. Nie… Nie, Kasjuszu – pamiętaj o swojej przysiędze.
– Pamiętam, pamiętam. Wrócę jutro – o bogowie, nie wiedziałem, że świat może być tak piękny.
Gdy zamknęły się za nim drzwi, usiadła, wciąż uśmiechnięta. Słyszała, jak woła o konia, a potem dobiegł ją cichnący w oddali tętent kopyt.
Czy to było głupie? Dwadzieścia! Mogła uchodzić za dwudziestodwulatkę – nie wątpiłby w to żaden mężczyzna i niewiele kobiet.
Krewny cesarza – to zawsze działa, pomyślała, szukając ucieczki w cynizmie. Gdyby tylko wiedzieli, jak mało Tyberiusz dba o swoich dalekich krewnych. A teraz, kiedy cesarz wycofał się z polityki, pokrewieństwo znaczyło mniej niż kiedykolwiek. Prawdziwym panem Rzymu był Sejan.
Ale tak naprawdę nie wierzyła, że ma to dla Kasjusza jakieś znaczenie. Był zakochany. I nie musiał myśleć o bezpieczeństwie, o wszystkich poniżeniach, jakie trzeba znieść, by utrzymać swoją pozycję w rzymskim społeczeństwie, nie mając majątku, tak jak ona.
Sabina była nieznośna – mogła wszystko zepsuć.
Siwowłosy mężczyzna, który właśnie dostał jakąś prowincję – ten, którego poznała w zeszłym tygodniu na przyjęciu u Pomponii – myślała o nim poważnie. Musiała. Zapamiętała jego imię, ale nazwy prowincji nie. Nie miało to zresztą znaczenia. Każda jest równie dobra. Z pewnością nie będzie jej z nim łatwo – prawdopodobnie nie był zabawny. Kasjusz był. I miał dobry podbródek i dobre czoło. Mógł daleko zajść.
Wille w Herkulanum i Agrigentum…
Rzym się zmienił – nawet kamienie zmieniły się tego wieczora. Całowane przez srebrne światło gwiazd, zdawały się poruszać jak we śnie. Poeci mówili, że miłość jest jak sen. Wszyscy tak twierdzili w takiej czy