Włócznia. Louis de Wohl
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Włócznia - Louis de Wohl страница 6
Kasjusz spojrzał na niego.
– Czy myślisz, że on… będzie żył?
– Prawdopodobnie tak, paniczu – usłyszał pogodną odpowiedź. – Miał dużo szczęścia.
– Szczęścia!
– Tak, dużo szczęścia. Patrz tutaj – krew skrzepła, często tak się dzieje, gdy jest jakaś przeszkoda. To powstrzymało krwotok – inaczej dawno by się wykrwawił na śmierć. Tak, nie tak łatwo zrobić to dobrze, paniczu. Natura ma wiele zabezpieczeń – nawet przed naszą własną głu… naszym własnym działaniem.
Zaczął poprawiać ułożenie generała.
– Głowa musi być niżej niż ciało – wyjaśnił. – Wtedy krew wróci do mózgu. A teraz mały masaż, zanim Tullus wróci z wodą i ręcznikami. Pobudzi krążenie krwi, która pozostała. – Zabrał się do pracy. – Nie tak łatwo zrobić to dobrze – powtórzył. – Gdyby zrobił to w kąpieli – gorącej, oczywiście – krwawienie by nie ustało. Byłoby po wszystkim w kwadrans, może szybciej. Teraz już wiesz, paniczu, gdybyś kiedyś chciał zrobić to samo, niech bogowie cię przed tym uchronią. Żadnych skrzepów, jakie widzisz tutaj – i tu też, popatrz.
Tullus powrócił, dysząc ciężko, z piecykiem, wodą i ręcznikami.
– Wino i miód za chwilę – wyszeptał i znowu zniknął.
Euforus przerwał masaż i zaczął podgrzewać wodę.
– Zimne i gorące okłady, na zmianę – zarządził. – Możesz mi w tym pomóc, paniczu – ja zajmę się gorącymi, ty zimnymi. Tylko patrz i rób to, co ja. Teraz.
Zimne i gorące okłady. W trakcie drugiej zmiany ręczników Tullus wrócił z karafką, czarką i słoikiem miodu.
Euforus napełnił czarkę winem, dolał do niej sporo miodu, zamieszał i usiadł obok starca.
– Teraz – powiedział. – Panie, obudź się, czas na śniadanie – rzekł donośnym głosem. Generał zamrugał, ale nie otworzył oczu. – Ty to powiedz, Tullusie – szepnął Euforus. – Tak, jak każdego ranka, kiedy wnosisz tacę, tylko głośniej. Jest przyzwyczajony do twojego głosu. No już.
– Panie, czas się zbudzić. Przyniosłem śniadanie – powiedział Tullus zdławionym głosem.
– Jeszcze raz – szepnął Euforus. – Głośniej.
Tullus posłuchał go – i generał otworzył oczy. Euforus natychmiast przytknął czarkę do jego warg.
– Wypij, panie.
Stary człowiek instynktownie usłuchał.
Rozdział trzeci
Dochodziło południe, kiedy generał zbudził się ponownie z ciężkiego snu i zobaczył Kasjusza i Euforusa siedzących przy jego łóżku. Znowu dostał wino zmieszane z miodem, a potem Tullus przyniósł mu na tacy normalny posiłek: płatki owsiane, mleko, chleb, oliwki, figi i małe plastry pieczonego mięsa.
– Jedz, panie – powiedział cicho Euforus. – Potrzebujesz tego.
Generał zmarszczył czoło. Był czas, kiedy cały legion drżał, widząc tę zmarszczkę, ale wtedy ich dowódca miał rumianą twarz, przenikliwe spojrzenie i wargi tak mocno zaciśnięte, że tworzyły tylko kreskę nad wystającym podbródkiem. Teraz jego twarz miała barwę wosku i drgała nerwowo, powieki mu ciążyły, warga zwiotczała i nie zadrżał nawet jego niewolnik.
– Musisz jeść, ojcze – powiedział Kasjusz. – Nie, niczego teraz nie wyjaśniaj, tylko jedz.
Stary człowiek posłuchał. Ale przy drugim kęsie upuścił mięso i zaczął cicho płakać.
Euforus skinął głową, by podnieść Kasjusza na duchu, i wyszedł na palcach z pokoju.
– Szkoda, że mi przeszkodziłeś – mruknął generał. – Nie myślałem, że ktoś wejdzie przed rankiem.
– Dobrze, że to zrobiłem, ojcze. Ale najpierw zjedz. Mamy mnóstwo czasu, żeby o tym porozmawiać.
– Nieprawda – burknął Longinus. – Czy myślisz, że zrobiłem to dla zabawy? Miałem swoje powody. Niemądrze z twojej strony, że mi przeszkodziłeś – dodał znużonym głosem. – Teraz muszę zacząć wszystko od nowa. Nic przyjemnego. Prędzej to… niż Mamertinum.
– Mamertinum? Więzienie? Ty? – rzekł Kasjusz z przerażeniem. – Ale za co?
Stary Longinus wzruszył ramionami i skrzywił się. Bolała go ręka, od ramienia do grubo obandażowanego nadgarstka.
– Długi, synu, długi. Miałem je wcześniej, ale nie takie. W większości pechowe. Długi. Zawsze lubiłem trochę hazardu. Wygrałem wiele dobrych zakładów w moim życiu.
Kasjusz dodał mu odwagi uśmiechem.
– Jaki ojciec, taki syn. Wczoraj wieczorem wygrałem zakład. Dwadzieścia tysięcy sestercji. Z Balbusem. – Starał się nie myśleć o Klaudii. To trzeba było zostawić na później.
– Balbus, tak? – Stary Longinus mruknął coś niezrozumiałego. – Dwadzieścia tysięcy, co? – Zaczął się śmiać, skrzeczącym i gorzkim śmiechem starego człowieka. – Szkoda, że nie założyłeś się o milion. To by coś pomogło – gdybyś wygrał. I nie zaszkodziło, gdybyś przegrał. – Znów zarechotał.
Zdumiony Kasjusz zastanawiał się poważnie, czy jego ojciec nie postradał zmysłów. Może utrata krwi…
– Nie, nie – powiedział generał. – Nie musisz tak na mnie patrzeć. Teraz jestem równie zdrów na umyśle jak ty. Ale musiałem być szalony, kiedy wdałem się w ten interes z pszenicą. Fuskus mi to zaproponował. Jest bystry, zna się na handlu zbożem jak nikt inny w Rzymie i wszędzie ma swoich szpiegów: na Sycylii, Cyprze, w Egipcie – na całym szlaku zbożowym do Rzymu. Zawsze wie, co się dzieje. Albo przynajmniej tak mówi, ale każdy to potwierdza. Przyszedł do mnie – powiedział, że chce mi zrobić przysługę. Może to powinno było wzbudzić moje podejrzenia – dlaczego Fuskus miałby chcieć zrobić mi przysługę? Ale pomyślałem, że prawdziwy powód jest taki, iż nie ma dość kapitału, a potrzebował dużo, jeśli jego plan miał się powieść. Daj mi jeszcze wina. Dziękuję. Teraz słuchaj. Zostaliśmy wspólnikami. Kupiliśmy mąkę w Egipcie, w ogromnych ilościach. Zapowiadało się na to, że w Rzymie będzie jej brakować – Fuskus dobrze wiedział, dlaczego. W parę miesięcy później mieliśmy dostać za to dobrą cenę rządową. Było to jasne jak słońce, tak jak Fuskus to wyłożył. I oczywiście, im więcej kupimy, tym większy miał być zysk. – Westchnął i wypił trochę wina. – Pożyczyłem więc pieniądze, razem prawie milion sestercji. To brzmi jak wielka kwota, ale czym jest dzisiaj sestercja? Wystarcza ledwo na talerz fasoli. Był czas, kiedy mogłeś za nią kupić pełny posiłek. Cóż, pamiętam…
– Co stało się potem,