Tomek wśród łowców głów (t.6). Alfred Szklarski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Tomek wśród łowców głów (t.6) - Alfred Szklarski страница 7
Młodzieniec wolno podniósł głowę, spojrzał na Smugę, a następnie na ojca. Zaraz zrozumiał, że oni odgadli prawdę. Pobladł jeszcze bardziej. Kapitan Nowicki odczuł dziwny niepokój. Uważnie przyjrzał się Tomkowi, potem zerknął na Sally. Zafrasowany, zmarszczył brwi.
– Coś ty mu tam nagadała? Pokłóciliście się czy co? – półgłosem zagadnął Sally, nachylając się ku niej.
Tomek nie mógł dłużej milczeć. Zebrał się w sobie i rzekł:
– Przykro mi, ale nie mogę wziąć udziału w wyprawie…
– A to dlaczego?! – zdumiał się Nowicki.
– Sally…
– Nic nie gadaj, już wiem! – zawołał marynarz. – Niepotrzebnie mówiliśmy przy paniach o ludożercach i łowcach głów. Nic dziwnego, że wystraszyła się o ciebie! Ale nie martw się, już ja jej to wytłumaczę!
– Myli się pan – zaprzeczył Tomek. – Sally prosi, żebym zabrał ją i Dinga na tę wyprawę. Przyrzekłem kiedyś, że spełnię każdą jej prośbę, gdy zda maturę. Zabranie Sally do Nowej Gwinei nie zależy ode mnie, więc aby nie złamać przyrzeczenia, rezygnuję z udziału w wyprawie.
– Moja droga Sally, tak nie można stawiać sprawy. Tommy nie dla przyjemności ma jechać do Nowej Gwinei. Urządzanie wypraw łowieckich jest jego zawodem. Tommy musi pracować na siebie – zaoponowała pani Allan, podchodząc do córki.
– Nie mów tak, mamusiu! Wszyscy pomyślą, że jestem nieznośną egoistką – poważnie powiedziała Sally. – Tylko po to wstąpiłam na zoologię, żeby móc pracować razem z Tommym.
– Któż by tam śmiał nazywać cię egoistką, ślicznotko! – zawołał kapitan Nowicki. – Nieraz już przecież mówiłaś nam o swoich planach! Dlaczego jednak akurat teraz uparłaś się jechać na wyprawę? Jeśli chodzi o Dinga, bądź spokojna, zabierzemy go ze sobą, nic mu nie grozi od łowców głów!
– Byłaby to wspaniała praktyka dla mnie przed rozpoczęciem studiów – wyjaśniła Sally. – Wie pan przecież, że nie jestem mazgajem!
– Zuch z ciebie dziewczyna, to święta prawda – gorąco przytaknął Nowicki. – Gracko spisała się, proszę szanownych panów, kiedy to Indiańcy w Meksyku porwali ją do niewoli!
– Czyżby panna Sally uczestniczyła już w jakiejś wyprawie? – zdziwił się Hart, który razem z Bentleyem nie zabierał do tej pory głosu.
– Dwa lata temu byliśmy z Sally w Arizonie u brata mojego męża – wyjaśniła pani Allan. – Przyjechał tam również Tommy z panem bosmanem, och, bardzo przepraszam, z panem kapitanem Nowickim.
– Nic nie szkodzi, szanowna pani, nie jestem wrażliwy na tytuły – wtrącił Nowicki. – Poza tym egzamin na jachtowego kapitana morskiego zdałem dopiero dwa miesiące temu.
– Właśnie w Arizonie, za namową pewnego meksykańskiego ranczera, Indianie porwali Sally – ciągnęła pani Allan. – Tylko dzięki dzielnemu Tommy’emu i panu kapitanowi odzyskałam córkę.
Hart spojrzał na Bentleya, ten zaś zwrócił się do pani Allan:
– Czy panna Sally rozmawiała z panią o zamiarze wyruszenia z Tomkiem na jakąś wyprawę? Nie wydaje mi się, żeby pani była zaskoczona jej propozycją.
– Oczywiście, przecież ona mówi o tym od dawna.
– Więc pani nie stawiałaby sprzeciwu? – coraz bardziej zdziwiony pytał Bentley.
Pani Allan zakłopotana milczała przez chwilę. Spojrzała na Sally i Tomka. Stali blisko siebie. Wysoki, barczysty Tomek trzymał Sally za rękę, jak starszy brat młodszą siostrę. We wzroku obydwojga czaiła się niema prośba. Widok ten bardzo wzruszył panią Allan. Cicho, lecz stanowczo odparła:
– Nie, proszę pana! Nie miałabym serca odmówić im czegokolwiek! Od chwili zaprzyjaźnienia się z Tommym moja córka zamieniła nasz dom w małe muzeum zoologiczne. Podczas wakacji łowi i preparuje różne ptaki, które potem sprzedaje w Europie. W ten sposób chce uskładać jakiś fundusz na swój udział w przyszłej wyprawie.
– Kto panią nauczył preparowania ptaków? – zapytał Hart.
– Tommy, proszę pana – odpowiedziała panienka. – Umiem także preparować motyle i inne owady.
Dyrektor Hart spojrzał pytająco na Bentleya. Porozumieli się wzrokiem.
– Obecnie gubernatorem Papui jest mój dobry znajomy, sir Hubert Murray20 – odezwał się Bentley. – Zyskał on już sobie opinię znawcy tamtejszych spraw. Pisał mi niedawno o pewnej zwyczajowej ciekawostce. Otóż jeśli w grupie wojowników znajdują się kobiety, jest to jakoby oznaką, że nie mają zamiaru napadać na kogokolwiek. Może więc obecność panny Sally ułatwiłaby nam wykonanie zadania?
– Jak widać, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – porywczo zauważył kapitan Nowicki. – No, Andrzeju, przypieczętuj sprawę swoim ojcowskim słowem!
– Bardzo prosimy pana Wilmowskiego o wypowiedź – dodał Bentley.
Wilmowski poważnie spoglądał na syna i Sally. Teraz wolno odwrócił się do Bentleya i Harta.
– Nie chciałbym, żeby mój stosunek uczuciowy do Tomka i Sally zagłuszył głos rozsądku – rzekł. – Największe doświadczenie podróżnicze z nas wszystkich ma pan Smuga. Dlatego też proszę cię, Janie, wypowiedz się w swoim i jednocześnie moim imieniu.
– Świetnie, my również zdajemy się na salomonowy wyrok pana Smugi – wtrącił Bentley. – Zdanie jego jest tym cenniejsze, że postanowiliśmy z Hartem prosić pana Smugę o objęcie kierownictwa wyprawy.
W pokoju zaległa kompletna cisza. Smuga powoli nabił fajkę tytoniem, zapalił ją, a potem odezwał się:
– Prowadziłem już wyprawy, w których uczestniczyły kobiety. Różnie wtedy bywało. Wszystko zależy od tego, kim one są. W naszym wypadku Sally jest córką australijskiego ranczera. Od niemowlęcia przywykła do buszu i trudnych warunków. Oglądałem okazy ptaków preparowane przez nią. Solidna robota. Ze względu na badawczy charakter wyprawy nie będziemy mogli odbywać zbyt forsownych marszów. Należy się liczyć z dłuższymi postojami. Proponuję zaangażować Sally jako preparatora.
– Rozstrzygnął pan sprawę – powiedział Bentley. – Miałem zamiar zabrać trzech ludzi z mojego stałego personelu do preparowania okazów. Wobec tego zabiorę tylko dwóch. Wynagrodzenie panny Sally wyniesie pięćset funtów.
Tomek uspokajał Sally, która oparłszy głowę na jego ramieniu, płakała z radości, a Smuga tymczasem znów się odezwał:
– Mam jeszcze jedną propozycję.
– Proszę,
20
Sir Hubert Murray był od 1907 r. aż do śmierci w 1940 r. gubernatorem Papui.