Spętani przeznaczeniem. Вероника Рот
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Spętani przeznaczeniem - Вероника Рот страница 15
– Nie jestem zaznajomiony z obyczajami Shotet – mówi Przewodniczący Zgromadzenia, opierając się o krzesło. – No dobrze, tego właśnie się spodziewałem. Z tego co wiem, reszta galaktyki zareagowała już na te wydarzenia… Cóż, od czasu nagrania przedstawiającego śmierć twojej siostry otrzymałem wiadomości od innych przewodniczących i przedstawicieli. Odebrali to zabójstwo jako działanie wojenne i chcą wiedzieć, w jaki sposób zamierzamy zareagować.
Isae śmieje się. To ten sam gorzki śmiech, którym uraczyła Ryzeka tuż przed rozcięciem go.
– My? – mówi. – Dwie pory temu poprosiłam Zgromadzenie o poparcie. Zamierzałam wypowiedzieć wojnę Shotet w reakcji na zabójstwo naszej upadającej wyroczni. Dowiedziałam się, że „spór cywilny” pomiędzy Shotet a Thuvhe, jak to określiłeś, jest kwestią wewnątrzplanetarną. Że muszę się tym zająć sama. A teraz zastanawiasz się, co my zamierzamy zrobić? Nie ma żadnego my, panie Przewodniczący.
Przewodniczący Zgromadzenia spogląda na mnie z uniesionymi brwiami. Jeśli spodziewał się, że – jakiego to sformułowania użył? – ach, ukoję ją… Cóż, będzie zawiedziony. Nie zawsze kontroluję mój dar, ale też nie zamierzam robić czegoś tylko dlatego, że on tak chce. Nie jestem pewna, jaką zaletę miałoby ukojenie Isae.
– Dwie pory temu Ryzek Noavek nie zabił siostry kanclerz – odpowiada Przewodniczący Zgromadzenia, gładko i bez emocji. – Shotet też wtedy nie wrzało. Sytuacja się zmieniła.
Matowe panele po lewej stronie sali zaczynają jaśnieć. Powoli zamieniają się ze ściany w okno.
– Czy wiesz, jak długo nas atakowali? – pyta Isae. – Jeszcze zanim się urodziłam. Ponad dwadzieścia pór temu.
– Jestem świadomy historii konfliktu pomiędzy Thuvhe a Shotet.
– Więc jaki był wasz proces myślowy? – docieka kanclerz. – Że jesteśmy tylko bandą twardogłowych hodowców lodokwiatów i nikogo nie obchodzi, czy nas atakują, dopóki produkt jest bezpieczny? – Śmieje się szorstko. – Miasto Hessę zdziesiątkowały działania partyzanckie, a ty nazywasz to sporem cywilnym. Moja twarz została rozorana, moi rodzice zginęli, a nikt nie kiwnął w tej sprawie palcem, nie licząc wysłania kondolencji. Kiedy jedna z moich wyroczni umiera, a kolejna zostaje porwana, to na mnie spoczywa obowiązek rozwiązania tej sprawy. Dlaczego więc tak podskakujecie z radości, chcąc nam pomóc? Czego się wszyscy boicie?
Jego oczy lekko drgają.
– Musisz zrozumieć, że do czasu, gdy Noavekowie doszli do władzy, Shotet było dla galaktyki drobnym zmartwieniem – mówi. – Kiedy zwróciłaś się do nas dwie pory temu, opisując ich jako nikczemnych wojowników, pomyśleliśmy o tych smutnych ludzkich wrakach, które co porę żebrały na progach kolejnych planet, by pozwolić im przeczesać śmieci.
– Ze swoich statków okradali szpitale i atakowali stacje paliwowe znacznie dłużej niż przez dwie pory. Czy do dziś uchodziło to uwadze rządów każdej pojedynczej planety?
– Niezupełnie – odpowiada Przewodniczący Zgromadzenia. – Jednak teraz otrzymaliśmy informację z wiarygodnego źródła, że Lazmet Noavek wciąż żyje i wkrótce wróci, by odzyskać władzę. Być może jesteś zbyt młoda, by to pamiętać, ale… Ryzek był wyjątkowo cywilizowany w porównaniu do swojego ojca. Odziedziczył po matce dyplomatyczne ciągoty, jeśli nawet nie jej talent w tej kwestii. To za rządów Lazmeta Shotet stali się tak przerażający. Za jego rządów – najwyraźniej również zza grobu – Ryzek ścigał wyrocznie. I oczywiście zabił twoją siostrę.
– A więc wszyscy się go boicie. Zaledwie jednego człowieka! – Ast krzywi się. – Co on może zrobić, strzelić ogniem z tyłka?
– Lazmet kontroluje ludzi. I to dosłownie, za pomocą daru nurtu – odpowiada Przedstawiciel Zgromadzenia. – Jego talentów w połączeniu z potęgą militarną Shotet nie wolno lekceważyć. Musimy traktować ich jak robactwo, śniedź niszczącą ziemię, powinno się ich wykorzystać pod uprawę lodokwiatów. Pod coś użytecznego i cennego.
Jego oczy błyszczą. Być może nie jestem wybitna, ale potrafię czytać między wierszami. Przewodniczący chce się pozbyć Shotet. Kiedyś był to nic nieznaczący lud, podróżujący przez galaktykę w swoim wielkim, przestarzałym statku, głodujący, chorujący i słaby. Nasz rozmówca chce, by znów tak było. Chce więcej lodokwiatów, więcej cennej ziemi Thuvhe. Więcej dla niego, a nic dla nich. A przede wszystkim pragnie wykorzystać w tym celu Isae.
Mama wspominała mi, że kiedyś z Shotet drwili wszyscy w galaktyce. „Brudni śmieciarze”, wołali na nich, „świńskie włosienie”. Oni przecież latali w kółko po Układzie Słonecznym, ścigając swoje własne ogony. Często nawet brzmieli, jakby nie potrafili mówić. Wiem to. Słyszałam ich, a nawet sama o tym wspominałam.
Ale Przewodniczący Zgromadzenia już nie żartuje sobie z Shotet.
– Powiedz mi zatem… – odzywa się Isae – …jakie sankcje dyplomatyczne Zgromadzenie przewidziało dla Pithy, której rząd nie tak dawno proponował podpisanie umowy handlowej z Shotet?
– Nie kpij sobie ze mnie, pani kanclerz – mówi Przewodniczący Zgromadzenia, nie jest jednak wściekły, raczej zmęczony. – Dobrze wiesz, że nie możemy wystąpić przeciwko Pitsze. Galaktyka nie może funkcjonować bez dostarczanych przez nich surowców.
Nigdy wcześniej nie myślałam o rządzie Pithy. W sumie to nigdy wcześniej nie myślałam o polityce, kropka. Nagle jednak, tuż po śmierci ojca, natknęłam się na siostry Benesit. Przewodniczący Zgromadzenia nie mylił się – trwałe surowce z Pithy używane są w niemal wszystkich nowoczesnych technologiach w galaktyce, wliczając w to statki. A i na Thuvhe, z uwagi na mroźne powietrze, korzystamy z izolowanego pithańskiego szkła okiennego. Nie możemy stracić jego źródła, a tym bardziej nie może sobie na to pozwolić reszta Zgromadzenia Dziewięciu Planet.
– Pitha wycofała chęć podpisania umowy z Shotet i to będzie musiało nam wystarczyć. A co do reszty planet-narodów, to wciąż uważają, że wysiłek wojenny powinien spaść na barki Thuvhe. Ich zdaniem to nadal jest sprawa wewnątrzplanetarna. Są jednak gotowi do rozmów o pomocy i wsparciu.
– Innymi słowy… – odzywa się Ast – …rzucicie jej pieniądze, ale to ona będzie musiała wystawić mur z mięsa armatniego, który odgrodzi was od Shotet.
– Najwyraźniej cenisz sobie obrazowy język. Prawda, panie… – Przewodniczący Zgromadzenia przechyla głowę. – Ma pan jakieś nazwisko?
– Nie potrzebuję zaszczytów – odpowiada mężczyzna. – Możesz mówić na mnie Ast lub w ogóle mnie pominąć.
– Ast – mówi Przewodniczący Zgromadzenia miękkim głosem, jak gdyby mówił do dziecka. – Pieniądze nie są jedyną formą wsparcia, jaką możemy zaoferować. A jeśli to wojna cię niepokoi, panno Benesit, nie powinnaś odrzucić naszej pomocy.
– Może nie chcę prowadzić wojny – stwierdza, opierając się na krześle Isae. – Może chcę być pośrednikiem w drodze ku pokojowi.
– Masz