Noc nad oceanem. Ken Follett

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Noc nad oceanem - Ken Follett страница 17

Noc nad oceanem - Ken  Follett

Скачать книгу

z Harrym przez trzy tygodnie, zastanawiała się, dlaczego jeszcze nie próbował „posunąć się za daleko”, przez co rozumiała dotykanie jej piersi. Prawdę mówiąc, nawet nie był w stanie udawać, że jej pożąda. Mógł ją czarować, uwodzić, rozśmieszać i rozkochać w sobie, ale nie potrafił jej pożądać. Tak samo było z pewną chudą, zdesperowaną dziewczyną, która chciała stracić dziewictwo i zaciągnęła go do stajni. Harry starał się zmusić do czynu, ale jego ciało odmówiło współpracy i wciąż skręcał się ze wstydu, ilekroć o tym pomyślał.

      Swoje niewielkie doświadczenie seksualne zdobył głównie w kontaktach z dziewczynami ze swojej sfery i żaden z tych związków nie był trwały. Harry miał tylko jeden głęboko satysfakcjonujący romans. W wieku osiemnastu lat został bezwstydnie zaczepiony na Bond Street przez starszą od siebie kobietę, znudzoną żonę zapracowanego notariusza, i byli kochankami przez dwa lata. Wiele się od niej nauczył: uprawiania seksu – była entuzjastyczną instruktorką; dobrych manier, których nabrał niepostrzeżenie; oraz poezji, którą wspólnie czytali i omawiali w łóżku. Harry darzył ją głębokim uczuciem. Zakończyła ten romans gwałtownie i brutalnie, gdy jej mąż się o nim dowiedział (chociaż nigdy nie poznał jego nazwiska). Od tamtej pory Harry kilkakrotnie widział ich razem: kobieta zawsze patrzyła na niego jak na powietrze. Harry uważał to za okrutne. Wiele dla niego znaczyła i wydawało mu się, że jej także na nim zależy. Czy była taka silna, czy tylko bezduszna? Zapewne nigdy się tego nie dowie.

      Szampan i wyborne jedzenie nie poprawiły humoru Harry’ego ani Rebekki. Zaczął się niecierpliwić. Zamierzał rozstać się z nią uprzejmie po tej kolacji, lecz nagle nie był w stanie znieść myśli o tym, że mógłby spędzić z nią resztę wieczoru. Żałował, że będzie musiał zapłacić za tę wspólną kolację. Spojrzał na kwaśną minę dziewczyny, na skrzywioną twarz bez makijażu pod rondem tego głupiego kapelusika z piórkiem i nagle ją znienawidził.

      Kiedy skończyli deser, zamówił kawę i poszedł do toalety. Szatnia znajdowała się obok męskiej ubikacji, w pobliżu wyjścia, i nie było jej widać od ich stolika. Harry poczuł nieodparty impuls. Odebrał swój kapelusz, dał napiwek szatniarzowi i wymknął się z restauracji.

      Noc była ciepła. Co prawda w wyniku zaciemnienia ulice tonęły w mroku, ale Harry dobrze znał West End, a sygnalizacja świetlna oraz słaby blask świateł postojowych samochodów ułatwiały orientację. Czuł się jak na wagarach. Pozbył się Rebekki, zaoszczędził siedem lub osiem funtów i zyskał wolny wieczór – wszystko jednym natchnionym posunięciem.

      Teatry, kina i dansingi zostały zamknięte dekretem rządowym „do czasu oceny skali niemieckiego ataku na Wielką Brytanię”, jak ogłoszono. Jednak nocne kluby zawsze działały na granicy prawa i w wielu wciąż można było się bawić, jeśli się wiedziało, gdzie szukać. Niebawem Harry siedział wygodnie przy stoliku w piwnicy w Soho, popijając whisky, słuchając pierwszorzędnej amerykańskiej orkiestry jazzowej i zastanawiając się, czy poderwać dziewczynę sprzedającą papierosy.

      Wciąż o tym myślał, gdy wszedł brat Rebekki.

□  □  □

      Następnego ranka siedział w celi w podziemiach sądu, przygnębiony i smutny, czekając, aż zaprowadzą go przed oblicze sędziego. Miał poważne kłopoty.

      Wyjście z tamtej restauracji było cholerną głupotą. Rebecca nie należała do tych, które przełknęłyby zniewagę i spokojnie zapłaciły rachunek. Narobiła rabanu, kierownik wezwał policję, w sprawę została wciągnięta jej rodzina… Był to właśnie taki rodzaj zamieszania, jakiego Harry zwykle starał się unikać. Pomimo wszystko uszłoby mu to na sucho, gdyby nie ten niewiarygodny pech – przypadkowe spotkanie z bratem dziewczyny kilka godzin później.

      Teraz siedział w dużej celi z piętnastoma czy dwudziestoma innymi aresztantami, którzy tego ranka mieli stanąć przez ławą sędziowską. Pomieszczenie nie miało okien i było pełne dymu z wypalonych papierosów. Harry nie miał być dziś sądzony, czekał na przesłuchanie wstępne.

      Oczywiście, w końcu zostanie skazany. Obciążające go dowody były niepodważalne. Kierownik sali potwierdzi skargę Rebekki, a sir Simon Monkford zidentyfikuje swoje spinki.

      Jednak sprawy miały się jeszcze gorzej. Harry został przesłuchany przez inspektora z wydziału kryminalnego. Mężczyzna miał na sobie typowy strój detektywa: praktyczny serżowy garnitur, białą koszulę i czarny krawat, kamizelkę bez łańcuszka zegarka i wyglansowane znoszone buty. Był doświadczonym policjantem, bystrym i czujnym.

      – Przez ostatnie dwa lub trzy lata otrzymywaliśmy dziwne doniesienia z bogatych domów o zagubionej biżuterii. Nie mówię, że ukradzionej. Po prostu zagubionej. Bransoletki, kolczyki, wisiorki, spinki do mankietów… Ich właściciele są pewni, że te rzeczy nie zostały skradzione, ponieważ jedynymi osobami, które miały okazję je wziąć, byli ich goście. Zgłaszali to tylko po to, żeby móc odzyskać te rzeczy, gdyby gdzieś się pojawiły.

      Harry milczał podczas całego przesłuchania, ale mdliło go z przerażenia. Był pewny, że jego działalność do tej pory pozostawała niezauważona. Z zaskoczeniem przekonał się, że jest wprost przeciwnie: namierzali go już od jakiegoś czasu.

      Detektyw otworzył grubą teczkę.

      – Hrabia Dorset: georgiańska srebrna bombonierka i tabakiera z laki, również z tej epoki. Pani Jaspers: bransoletka z macicy perłowej z rubinem od Tiffany’ego. Hrabina di Malvoli: wisiorek z brylantem na srebrnym łańcuszku w stylu art déco. Ten człowiek ma dobry gust.

      Detektyw spojrzał wymownie na brylanciki w gorsie koszuli Harry’ego.

      Harry zrozumiał, że teczka zawiera opisy dziesiątków popełnionych przez niego przestępstw. Wiedział, że w końcu zostanie skazany za przynajmniej niektóre z nich. Ten bystry detektyw połączył podstawowe fakty: z łatwością może znaleźć świadków, którzy zeznają, że Harry był w każdym z tych miejsc wtedy, kiedy doszło do kradzieży. Prędzej czy później przeszukają jego mieszkanie i dom matki. Większość biżuterii sprzedał paserom, ale zatrzymał kilka sztuk: spinkę do koszuli, którą zauważył detektyw, Harry zabrał śpiącemu pijakowi na balu w Grosvenor Square, a jego matka, hrabina, miała broszkę, którą zręcznie zdjął z jej biustu podczas weselnego przyjęcia w ogrodzie w Surrey. A ponadto co powie, kiedy zapytają go, z czego żyje?

      Czekał go długi pobyt w więzieniu. A kiedy wyjdzie, zostanie wcielony do wojska, co będzie niewiele lepsze. Na tę myśl krew ścięła mu się w żyłach.

      Uparcie milczał, nawet kiedy detektyw złapał go za klapy marynarki i pchnął na ścianę, ale to mu nie pomoże. Czas działał na korzyść prawa.

      Harry miał tylko jedną szansę, by odzyskać wolność. Będzie musiał jakoś nakłonić sędziów, żeby wypuścili go za kaucją, a potem zniknąć. Nagle zatęsknił za wolnością tak, jakby siedział w celi od lat, a nie od kilku godzin.

      Nie będzie łatwo zniknąć, lecz na myśl o alternatywie przechodziły go ciarki.

      Okradając bogatych, przywykł do ich stylu życia. Późno wstawał, pił kawę z porcelanowej filiżanki, nosił ładne ubrania i jadał w drogich restauracjach. Nadal lubił wracać do swych korzeni, pijąc piwo w pubie ze starymi kumplami lub zabierając matkę do kina Odeon. Myśl o pójściu do więzienia była nieznośna: brudna odzież, podłe

Скачать книгу