Idiota. Федор Достоевский

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Idiota - Федор Достоевский страница 23

Idiota - Федор Достоевский

Скачать книгу

ma twarz piękną i bardzo miłą, ale możliwe, że ukrywa pani jakiś smutek. Pani ma bez najmniejszych wątpliwości dobrą, najlepszą duszę, ale nie jest pani wesoła. Pani ma w twarzy taki osobliwy cień, jak Holbeinowska Madonna w Dreźnie. Tak, tyle mogę powiedzieć o pani twarzy. I co, dobry ze mnie zgadywacz? Przecież same mnie panie za takiego uważają. A jeśli chodzi o pani twarz, Lizawieto Prokofiewna – zwrócił się nagle książę do generałowej – to nawet nie to, że mi się wydaje, jestem po prostu pewien, że pani jest absolutnym, całkowitym dzieckiem, ze wszystkimi dobrymi i złymi tego stronami, bez względu na to, ile pani ma lat. Pani się na mnie nie gniewa za to, co mówię? Przecież pani wie, kim są dla mnie dzieci. I proszę nie myśleć, że mówiłem teraz tak otwarcie o waszych twarzach z  prostoty. Bynajmniej! Możliwe, że miałem w tym swój ukryty zamiar.

      VII

      Gdy książę skończył mówić, wszystkie panie, nawet Agłaja, szczególnie jednak Lizawieta Prokofiewna, patrzyły na niego wesoło.

      – No, toście go przeegzaminowały! – zawołała – i co, jaśnie panny myślały, że to one jego będą protegować, biedaczka takiego, a to właśnie on wam wyświadczył zaszczyt swoją wizytą i to jeszcze z zastrzeżeniem, że będzie bywać tylko z rzadka. Wyszłyśmy na głupie i jestem z tego rada. A najgorszy ze wszystkich jest Iwan Fiodorowicz. Wie pan, książę, on pana przed chwilą kazał przeegzaminować. A o mnie pan powiedział absolutną prawdę: jestem dzieckiem i wiem o tym. Wiedziałam to jeszcze przed panem, pan po prostu wyraził moją myśl jednym słowem. Uważam, że mamy z panem taki sam charakter, jak dwie krople wody. I jestem z tego rada. Jedyna różnica w tym, że pan jest mężczyzną, a ja kobietą, i że ja nie byłam w Szwajcarii.

      – Niech się maman tak nie spieszy – odezwała się Agłaja – książę mówi, że ma jakieś zamiary i wyznań swych nie czyni z prosta.

      – Tak, tak – śmiały się pozostałe.

      – Nie kpijcie sobie moje drogie, bo on może być chytrzejszy niż wy wszystkie razem wzięte. Zobaczycie. Tylko że pan nic nie powiedział o  Agłai, książę. A ona czeka, i ja czekam.

      – Teraz nie mogę powiedzieć, powiem później.

      – Dlaczego? Przecież chyba nie należy do przeciętnych?

      – O, nie! Pani jest niezwykle piękna, Agłajo Iwanowna. Jest pani tak piękna, że strach aż na panią patrzeć.

      – Tylko tyle? A charakter? – nalegała generałowa.

      – Trudno sądzić piękno. Nie jestem jeszcze gotów. Piękno to zagadka.

      – To znaczy, że pan zadał Agłai zagadkę – powiedziała Adelajda. – Zgaduj-zgadula, Agłaja. Ale jaka ona jest ładna, prawda, książę?

      – Niezwykle! – odparł z zapałem książę, spojrzawszy na Agłaję. – Prawie jak Nastazja Filipowna, chociaż ma całkiem inną twarz!..

      Panie popatrzyły na siebie ze zdziwieniem.

      – Jak kto-o-o? – spytała przeciągle generałowa. – Jak Nastazja Filipowna? Gdzie pan widział Nastazję Filipownę? Jaka Nastazja Filipowna?

      – Tuż przed moją wizytą u pań Gawriła Ardalionowicz pokazywał Iwanowi Fiodorowiczowi jej portret.

      – Przyniósł portret Iwanowi Fiodorowiczowi?

      – Tak, żeby pokazać. Nastazja Filipowna podarowała dzisiaj Gawrile Ardalionowiczowi swój portret i on przyniósł go do pokazania.

      – Ja też chcę zobaczyć – poderwała się generałowa – gdzie ten portret? Jeśli mu podarowała, to powinien być u niego, a on oczywiście siedzi jeszcze w gabinecie; przychodzi do pracy zawsze w środy i nigdy nie wychodzi przed czwartą. Zawołać natychmiast Gawriłę Ardalionowicza! Chociaż nie, nie umieram z pragnienia, żeby go widzieć. Kochany książę, niech mi pan wyświadczy przysługę, niech pan pójdzie do gabinetu, weźmie ten portret i przyniesie tutaj. Powie pan, że do obejrzenia. Proszę.

      – Dobry, ale jakby za prostoduszny – powiedziała Adelajda, gdy książę już wyszedł.

      – Tak, za bardzo jakoś – potwierdziła Aleksandra – nawet trochę śmieszny.

      Zdawało się, że obie siostry nie do końca wypowiedziały to, co miały na myśli.

      – Z naszymi twarzami też się zresztą sprytnie wywinął – powiedziała Agłaja – wszystkim nam pochlebił, nawet maman.

      – Przestań dowcipkować, proszę – krzyknęła generałowa – to nie on mnie pochlebił, a ja czuję się pochlebiona.

      – Myślisz, że się wywinął? – spytała Adelajda.

      – Wydaje mi się, że on wcale nie jest taki prostoduszny.

      – No, zaczęło się! – rozgniewała się generałowa. – A według mnie jesteście jeszcze śmieszniejsze niż on – jest prosty, ale jest nie w  ciemię bity. W jak najlepszym sensie, naturalnie. Zupełnie jak ja.

      „Niedobrze, że się wygadałem o portrecie – wyrzucał sobie książę, wchodząc do gabinetu. – Ale… może i dobrze zrobiłem, że się wygadałem…” Przez głowę przemknęła mu dziwna myśl, nie całkiem jeszcze zresztą wyraźna.

      Gawriła Ardalionowicz siedział jeszcze w gabinecie, pogrążony w swoich papierach. Widać było, że nie za darmo pobiera wynagrodzenie spółki akcyjnej. Bardzo się zmieszał, gdy książę zapytał go o portret i  poinformował, w jaki sposób dowiedziano się o nim na górze.

      – E-e-e-ch! I po co pan gadał? – krzyknął z irytacją – Nic pan nie wie… Idiota!

      – mruknął pod nosem.

      – Moja wina. Zupełnie nie pomyślałem. Rozmawialiśmy, i tak, słowo do słowa… powiedziałem, że Agłaja Iwanowna jest prawie tak ładna jak Nastazja Filipowna.

      Gania poprosił o szczegóły rozmowy. Książę opowiedział wszystko i  Gania znów popatrzył na niego z drwiną.

      – Utkwiła panu w głowie Nastazja Filipowna… – mruknął, ale nie skończył i zamyślił się.

      Był wyraźnie zaniepokojony. Książę przypomniał o portrecie.

      – Niech pan posłucha, książę – rzekł nagle Gania, jakby olśniła go jakaś myśl – mam do pana ogromną prośbę, ale naprawdę nie wiem…

      Zmieszał się i nie dokończył. Próbował podjąć jakąś decyzję i chyba walczył sam ze sobą. Książę czekał w milczeniu. Gania raz jeszcze uważnie i badawczo mu się przyjrzał.

      – Książę – rozpoczął ponownie – tam się teraz na mnie… z powodu pewnej dziwnej okoliczności… i śmiesznej… której nie jestem winien… to niepotrzebne jednym słowem. Więc tam się na mnie chyba trochę gniewają i jakiś czas nie chcę do nich chodzić niewzywany. Muszę teraz koniecznie porozmawiać z Agłają Iwanowną. Na wszelki wypadek napisałem parę słów (i w jego ręku ukazała się złożona kartka) i nie wiem, jak mam przekazać. Czy nie podjąłby się pan przekazania tego Agłai

Скачать книгу