Idiota. Федор Достоевский
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Idiota - Федор Достоевский страница 29
Wyglądało na to, że przypływ smutku przerwał generałowi dalsze wspomnienia.
– Też umarła pół roku później, z przeziębienia – powiedział książę.
– To nie przeziębienie. Nie przeziębienie, niech pan wierzy starcowi. Byłem tam, aby i ją pochować. Umarła ze smutku po swym księciu, nie z przeziębienia. Jakże pamiętna dla mnie księżna! Przez nią, obaj z księciem – przyjaciele od samego dzieciństwa – niemal się nawzajem pozabijaliśmy. Młodość!
W miarę słów generała, w księciu zaczęło się rodzić pewne niedowierzanie.
– Kochałem się namiętnie w pańskiej matce, gdy jeszcze była panną, narzeczoną mego przyjaciela. Książę zauważył to, był zaskoczony. Przychodzi raz do mnie, o siódmej rano, budzi mnie. Ja się ubieram zdziwiony, milczę, on też nic nie mówi. Zrozumiałem wszystko. On wyjmuje z kieszeni dwa pistolety: przez chustę; bez świadków. Po co świadkowie, jeśli za pięć minut jeden drugiego pośle na tamten świat? Naładowaliśmy pistolety, rozciągnęli chustkę, stanęliśmy i przyłożyli sobie pistolety do serc, patrzymy sobie w oczy. Nagle łzy trysnęły nam z oczu. Obu, obu naraz! Naturalnie, padliśmy sobie w objęcia i zaczął się pojedynek wielkoduszności! Książę krzyczy: jest twoja, a ja: nie, twoja! Jednym słowem… jednym słowem… pan będzie u nas… mieszkać?
– Tak, jakiś czas, może – odpowiedział książę, jakby się lekko zacinając.
– Książę, mama prosi pana do siebie – zawołał Kola, zaglądając przez drzwi. Książę podniósł się do wyjścia, ale generał położył mu prawą dłoń na ramieniu i przyjacielskim gestem posadził znów na kanapie.
– Jako najszczerszy przyjaciel ojca pańskiego pragnę pana o czymś uprzedzić – powiedział – otóż ja, sam pan widzi, ucierpiałem wskutek tragicznej katastrofy; ale bez sądu! Bez sądu! Nina Aleksandrowna to rzadka kobieta. Warwara Ardalionowna, moja córka – rzadka córka! Okoliczności sprawiły, że wynajmujemy mieszkania lokatorom. Upadek niesłychany! Ja, który miałem zostać generałem-gubernatorem!.. Ale panu zawsze jesteśmy radzi. A już poza wszystkim – mam teraz tragedię w domu!
Książę patrzył na generała pytająco i z dużym zainteresowaniem.
– Szykuje się małżeństwo. I to rzadkie małżeństwo, małżeństwo kobiety o dwuznacznej reputacji z młodzieńcem, który mógłby zostać kamerjunkrem20. Tę kobietę wprowadzą pod ten sam dach, pod którym mieszka moja żona i moja córka! Ale póki ja żyję, ona nie przekroczy tego progu! Położę się na nim i niech depcze po mnie!… Z Ganią teraz prawie nie rozmawiam, nawet go unikam. Mówię panu o tym celowo; i tak by się pan dowiedział, jeśli ma pan u nas mieszkać. Ale jest pan synem mojego przyjaciela i mam prawo żywić nadzieję…
– Książę, niech pan będzie tak uprzejmy i przyjdzie do mnie do pokoju gościnnego – zawołała Nina Aleksandrowna, która sama zbliżyła się do drzwi.
– Wyobraź sobie moja droga! – krzyknął generał. – Okazuje się, że niańczyłem księcia na własnych rękach!
Nina Aleksandrowna spojrzała z wyrzutem na generała i badawczo na księcia, ale nie powiedziała ani słowa. Książę udał się za nią do salonu, ale ledwie usiedli i Nina Aleksandrowna półgłosem zaczęła mu coś pospiesznie objaśniać, gdy w salonie pojawił się sam generał. Nina Aleksandrowna natychmiast umilkła i z widoczną irytacją pochyliła się nad swoją robótką. Generał może nawet zauważył tę irytację, ale nie popsuło to znakomitego nastroju.
– Syn mojego przyjaciela! – krzyknął do Niny Aleksandrowny. – I to tak niespodziewanie. Ja już dawno przestałem nawet marzyć. Moja droga, czyżbyś nie pamiętała świętej pamięci Nikołaja Lwowicza? Poznałaś go jeszcze… w Twerze.
– Nie pamiętam Nikołaja Lwowicza. To pański ojciec? – zapytała księcia.
– Tak, ale umarł chyba w Jelizawietgradzie, nie w Twerze – nieśmiało poprawił generała książę – słyszałem od Pawliszczewa…
– W Twerze – nie zgodził się generał. – Przed samą śmiercią przeniesiono go do Tweru, jeszcze zanim choroba zdążyła się rozwinąć. Pan był jeszcze za mały i nie mógł zapamiętać ani przeniesienia, ani podróży. Pawliszczew mógł się przecież pomylić, chociaż to był naprawdę wspaniały człowiek.
– Pan znał Pawliszczewa?
– Rzadki był z niego człowiek. Ale to ja byłem naocznym świadkiem wydarzeń. To ja go błogosławiłem na łożu śmierci....
– Mój ojciec umarł podczas sprawy sądowej – poprawił znowu książę – chociaż nigdy się dokładnie nie mogłem dowiedzieć, o co był właściwie oskarżony. Umarł w szpitalu.
– O, to sprawa szeregowego Kołpakowa. I książę na pewno zostałby uniewinniony, gdyby nie umarł.
– Tak? Pan to wie na pewno? – zapytał książę ze szczególnym zainteresowaniem.
– Ja miałbym nie wiedzieć! – Sąd rozszedł się bez wyroku. Rzecz niemożliwa do rozstrzygnięcia! A można nawet powiedzieć, że sprawa tajemnicza. Otóż umiera sztabskapitan Łarionow, dowódca kompanii. Księcia wyznaczają na jakiś czas na jego miejsce. Szeregowy Kołpakow dokonuje kradzieży butów swojego towarzysza i przepija je; dobrze. Książę – proszę tu o szczególną uwagę – w obecności feltfebla i kaprala beszta Kołpakowa i grozi mu rózgami; bardzo dobrze. Kołpakow idzie do lochu, kładzie się na marach i po kwadransie umiera. Cudownie, ale to przypadek niespodziewany, prawie niemożliwy. Tak czy inaczej Kołpakowa chowają. Książę składa raport i Kołpakowa wykreślają z listy. Wydaje się – lepiej być nie mogło. Ale dokładnie pół roku później, na defiladzie brygady, szeregowy Kołpakow jak gdyby nigdy nic pojawia się w szeregach trzeciej kompanii drugiego batalionu Nowoziemlańskiego Pułku Piechoty tejże brygady i tejże dywizji.
– Jak to! – krzyknął niezmiernie zdumiony książę.
– To nie tak, to pomyłka – zwróciła się nagle do niego Nina Aleksandrowna niemal ze smutkiem w oczach. – Mon mari se trompe21.
– Ależ moja droga, łatwo ci mówić se trompe, ale sama spróbuj znaleźć odpowiedź. Wszystkich zapędzono w ślepą uliczkę. Ja bym pierwszy powiedział qu’on se trompe22, ale na nieszczęście sam byłem świadkiem i sam uczestniczyłem w komisji. Wszyscy po naocznej konfrontacji potwierdzili, że to ten właśnie, ale to dokładnie ten sam szeregowy Kołpakow, który pół roku temu został pochowany ze wszystkimi honorami i przy werblach. Przypadek istotnie rzadki, prawie niemożliwy, zgadzam się z tobą, ale…
– Nakryto do obiadu – oznajmiła Warwara Ardalionowna, wchodząc do salonu.
– A to pięknie, wspaniale! Zgłodniałem… Ale przypadek, można by rzec, psychologiczny…
– Zupa wystygnie – powtórzyła Waria ze zniecierpliwieniem.
– Już, już – mamrotał generał, wychodząc z pokoju – I to „pomimo wszystkich
20
Kamerjunkier (z niem.) – w księstwach niemieckich i w Rosji młodszy szambelan dworu.
21
22