(Nie)pamięć. Марк Леви
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу (Nie)pamięć - Марк Леви страница 14
– Dlaczego nie? To mi poprawi humor.
– Moglibyśmy pójść na „Terminatora”.
Hope wymierzyła mu kuksańca. Josh zamknął ją w ramionach i pocałował.
– Dobra, pójdę z tobą na tę kolację z ojcem. Zawieramy pokój?
– Powinniśmy znaleźć jakieś miejsce, gdzie moglibyśmy się spotykać wieczorami. Nie będziemy zgrywali smarkaczy, którzy się widują po kryjomu. A poza tym mam ochotę z tobą spać.
– Teraz, kiedy Luke już wie, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś wpadała do mnie na noc, kiedy tylko zapragniesz. Nasze mieszkanie nie jest znowu tak daleko, w budynku nie ma żadnego zakazu w kwestii koedukacyjności.
– A Luke nie będzie miał nic przeciwko koedukacyjności? Mimo wszystko go zapytaj.
Hope pocałowała Josha i odeszła.
Josh odnalazł Luke’a w bibliotece i usiadł obok niego.
– Masz mi coś do powiedzenia? – odezwał się Luke.
– Powinieneś zamknąć samochód. Wiem, uważasz, że nikt oprócz ciebie nie chciałby takiego gruchota, i masz rację, ale jednak.
– O czym ty mówisz?
– Właśnie uprawiałem sprint za jakimś gościem, który krążył wokół camara. Hope go namierzyła.
– Zamek się widocznie odblokował, jestem pewien, że go zablokowałem. W każdym razie dzięki.
– Nie chcesz wiedzieć, czy ci coś skradziono?
– A niby co można ukraść z takego gruchota? Zresztą przypomnij mi o tym następnym razem, jak będziesz chciał go pożyczyć.
– Co was wszystkich ugryzło?
– Mam znakomity humor. A co do Hope… Po przedstawieniu, jakie dała w auli, niekoniecznie do nas dołączy.
– Zaprosiłem ją dzisiaj do nas na noc.
– Co takiego? – zapytał Luke, wreszcie podnosząc głowę.
– Pamiętaj, że to jej zawdzięczasz, że jeszcze masz swoją furę.
Zamiast kolacji we dwoje Hope musiała się zadowolić chińskim jedzeniem, które Luke zamówił przez telefon. Cała trójka usadowiła się w pokoju, który pełnił funkcję biura i salonu, rozdzielając obie niewielkie sypialnie.
– Jak to robicie, że możecie sobie pozwolić na taki pałac? – zapytała Hope.
– Jak zdążyłaś się przekonać, oszczędzamy na żarciu – odparł Josh z pełnymi ustami.
– Dajemy sobie radę – uciął Luke, zanim przyjaciel zdołał powiedzieć coś więcej.
– Ona wie – ciągnął Josh.
– Co dokładnie wie? – naciskał Luke, odkładając pałeczki na skrzynię, która zastępowała stolik kawowy.
– Uspokójcie mnie – wtrąciła Hope. – Na pewno zorientowaliście się, że tu jestem?
– Że pracujemy dla firmy, która opłaca nam studia, a także to wytworne trzydziestoośmiometrowe mieszkanie – oznajmił Josh.
– A czy Hope wie również, że ma to zostawić dla siebie? – dopytywał dalej Luke.
– Hope uwielbia, jak rozmawia się o niej w trzeciej osobie, i Hope mówi, żebyś się wypchał, bo Hope nie jest kapusiem, o czym musiałeś się już przekonać. Hope jest też zdania, że Luke i Josh mają prawo robić ze swoim życiem, co chcą, także po nocy… W sumie to dosyć pocieszne, moglibyśmy nadal tak ze sobą rozmawiać albo nie rozmawiać wcale ze strachu, że zdradzimy jakieś wielkie tajemnice – dodała, chcąc jeszcze mocniej z niego zakpić.
Luke chwycił z powrotem pałeczki i kontynuował posiłek w milczeniu.
– Zgoda, nie powinnam była cię stawiać przed faktem dokonanym, nie przejmuj się, Luke, nie zostanę na noc, dzięki za zaproszenie na kolację. Następnym razem ja funduję.
– Co z wami jest? Przestańcie sobie wreszcie dogryzać! – rozzłościł się Josh.
Luke westchnął, po czym podał Hope rękę na zgodę.
– Przepraszam, byłem nietaktowny.
– Przeprosiny przyjęte, ale daruję sobie uścisk dłoni pomazanej sosem sojowym.
– A swoją drogą – odrzekł Luke, wycierając usta – te podchody nie mogą dłużej trwać. Albo wejdziesz do naszego zespołu, albo bez względu na to, co łączy cię z Joshem, zgodzisz się trzymać z daleka od naszych badań.
– Chwilami się ciebie boję, Luke. Co wy knujecie w takiej tajemnicy?
– Nic nielegalnego, ale w świecie, w którym żyjemy, panuje wystarczająco silna rywalizacja, żeby nie ryzykować, że inni skorzystają z naszych wysiłków, bo ktoś się wygada.
– Umiem trzymać język za zębami.
– Jeszcze lepiej ci się to uda, jeśli nie będziesz nic wiedziała.
Hope otworzyła okno; mdliło ją od zapachów chińskiej kuchni.
– Pewnie pomyślicie, że mam paranoję – szepnęła – ale motor, który kręcił się koło twojego samochodu, parkuje teraz na ulicy.
Josh wstał i podszedł do niej.
– To dosyć popularny model – stwierdził – ale przyznaję, że sprawa jest intrygująca. Chodź, zobacz, Luke.
– Co mam zobaczyć? Jednoślad w środku miasta? Jestem pewien, że to fascynujące. Jak dla mnie, możecie się bawić w szpiegów, ja mam robotę, idę do swojego pokoju.
Josh i Hope czatowali jeszcze przez chwilę, po czym zamknęli z powrotem okno niemal zawiedzeni. Na kampusie znajdowało się sporo motocykli z silnikami o dużej pojemności, a właściciel tego pewnie niedawno zamieszkał w okolicy.
Hope wśliznęła się pod pościel i przywarła do Josha.
– On jest zazdrosny. Możliwe, że tak bardzo się broni, bo jest zazdrosny – powtórzyła.
– Nie sądzę, żeby Luke był we mnie zakochany, jeżeli właśnie to pytanie sobie zadajesz – zakpił Josh.
– Wkraczam na jego teren, wtrącam się w waszą przyjaźń, pewnie trudno mu się w tym rozeznać – wyszeptała. – Dlaczego on nie ma nikogo?
– Luke