Siła przeznaczenia. Anna Górska

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Siła przeznaczenia - Anna Górska страница 17

Siła przeznaczenia - Anna Górska

Скачать книгу

jak zapalnik czasowy migreny. Zasunęła żaluzje w sypialni, wyłączyła telefony i położyła się. Nie mogła zasnąć, ale zimna poduszka działała jak kompres. Zegarek na komodzie wskazywał kolejne upływające minuty. Nie potrafiła się zrelaksować, cały czas myślała o Grześku i o tym, gdzie teraz jest. Rozumiała, że potrzebował czasu, zresztą też musiała się zastanowić, co dalej, jaką podjąć decyzję. Wiedziała jedno… nie zamierzała rezygnować z macierzyństwa. Tak długo o to walczyła, miała zamiar pokonać i tą przeszkodę. Wierzyła, że Grzegorz kocha ją na tyle, żeby wspólnie usiąść i rozwiązać sytuację.

      Zasnęła i nie zauważyła, kiedy wrócił do domu. Przewróciła się na drugi bok i spojrzała na śpiącego mężczyznę. Nawet się nie przebrał, spał w rozpiętej koszuli i spodniach. Delikatnie wysunęła się z łóżka, żeby go nie obudzić. Domyślała się, właściwie poczuła, że nie wrócił trzeźwy. Chyba po raz pierwszy była w stanie to zrozumieć i darować ten wyskok. Z szuflady wyjęła witaminy, wrzuciła do szklanki z wodą mineralną i zaniosła do sypialni. Miała przeczucie, że przyda się Grześkowi jak tylko otworzy oczy, potem wróciła do kuchni i zrobiła herbatę. Po ataku migreny musiała odstawić kawę przynajmniej na dwa, trzy dni, inaczej znowu musiałaby spędzić cały dzień w łóżku.

      Koło ósmej ledwie trzymając się na nogach wszedł do kuchni.

      – Dzięki za wodę, – usiadł przy stole i obiema rękoma objął obolałą głowę, – zaraz łeb mi pęknie.

      – Chyba wczoraj trochę wypiłeś? – Usiadła obok i spojrzała z czułością.

      – Delikatnie powiedziane. – Westchnął.

      – Chociaż lepiej się czujesz?

      – Nie wiem, nie potrafię się na niczym skupić.

      – Pamiętasz, o której wróciłeś?

      – Zrobiło się widno? Nie jestem pewien… przypuszczam, że w żyłach mam więcej alkoholu niż krwi. Muszę dojść do siebie.

      – Połóż się, – pocałowała go w czubek głowy – odpocznij, potem porozmawiamy, dobrze?

      – Nie chcę rozmawiać, muszę wszystko przemyśleć…

      – Rozmowa dobrze by ci zrobiła. – Chciała mu wyjaśnić, ale się zirytował.

      – Czy nie potrafisz zrozumieć NIE TERAZ? Nie ty usłyszałaś od lekarza, że jesteś do niczego, jak mam się z tym czuć?

      – Przepraszam, chciałam, żebyś wiedział, że nie jesteś w tym sam…

      – To mój problem. Słuchaj, nie wiem jak sobie z tym poradzić ale nie chcę żebyś naciskała.

      – Dobrze. – Pokiwała smutno głową. Nie chciała się rozkleić.

      – Idę się położyć! – Wyjął z lodówki wodę mineralną. Chwilę później została sama w pustej kuchni.

      Obawiała się, że taki stan rzeczy może trochę potrwać. Przez ten czas musiała się czymś zająć, żeby nie oszaleć. Zadzwoniła do Agnieszki, ale nie odebrała. Chwilę później dostała smsa, że zadzwoni, jak będzie miała jakąś przerwę. Kilka minut później wyszła z domu. Musiała wpaść do kancelarii żeby spotkać się z klientem. Życie życiem, a praca pracą – westchnęła.

      – Cześć! – Marzena uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła ją wysiadającą z windy. Wyciągnęła teczkę klienta, który miał się u niej pojawić za godzinę.

      – Cześć… – Podeszła i usiadła na brzegu biurka – Tomek u siebie?

      – Ma spotkanie, ale pewnie niedługo będzie wolny. – Dziewczyna uśmiechnęła się porozumiewawczo. – Też chciał się z tobą spotkać.

      – Jak skończy powiedz, że jestem, dobrze? – Kaśka podniosła się i poprawiła żakiet, który dziwnie się przekręcił.

      – Jasne. Zrobić ci kawy?

      – Chętnie. – Kiwnęła głową i poszła do pokoju.

      Kilka minut później Marzena przyniosła kawę i ciasto.

      – Z jakiej okazji? – Kaśka spojrzała na nią znad oprawek okularów nie do końca podnosząc głowę.

      – Urodzinowe, – wzruszyła ramionami – kończę czterdziestkę i zobaczymy, czy to koniec pewniej epoki, czy początek innej.

      – Przepraszam, – wstała i wyszła zza biurka – wszystkiego najlepszego w takim razie na nowy początek.

      – Dzięki. Wieczorem robię małą imprezę, bez wielkiej pompy, ot, kilku znajomych. Chciałam was zaprosić.

      – Dziękuję, ale Grzesiek nie czuje się najlepiej. Chyba, że mogę wpaść sama, to z przyjemnością.

      – Jasne, wiedziałam po prostu, że wszędzie razem chodzicie.

      – Wiem, tylko Grzesiek ma teraz inne sprawy na głowie…

      – Wszystko w porządku? – Marzena spojrzała na nią z niepokojem. Coś było nie tak, znały się już kilka lat i raczej trudno ją było oszukać.

      – Powiedzmy, – Kaśka znowu przybrała maskę, za którą ukrywała swoje rozterki, – wiesz, że każdy miewa gorsze dni… teraz kolej na niego.

      – Rozumiem. – Marzena uśmiechnęła się. W tej samej chwili zapukał klient, z którym Kaśka była umówiona.

      – Pogadamy później. – Zdążyła jej jeszcze odpowiedzieć, zanim wyszła i zamknęła drzwi. Kiedy skończyła rozmowę z klientem odetchnęła z ulgą. Kolejna niezbyt łatwa sprawa. Musiała się skupić na rozmowie, tylko nie bardzo jej to wychodziło. Starała się uporządkować wszystkie materiały, ale przerwało jej pukanie do drzwi.

      – Wolna jesteś? – Tomek zajrzał do środka, wszedł nie czekając, aż go zaprosi.

      – Jasne! – Wskazała wolne krzesło.

      – Myślałaś coś o wyjeździe, masz jakieś sugestie? – Rozsiadł się wygodnie.

      – Chyba nie będziesz miał ze mnie większego pożytku… – oparła brodę na splecionych dłoniach – mam trochę problemów i na nich muszę się skupić.

      – Nie przesadzaj. Potrzebuję twoich umiejętności organizacyjnych. – Pokręcił głową.

      – Dobra, – wstała i przeszła na drugą stronę biurka, – co mam zrobić. Tylko nie przesadzaj…

      – Znalazłem miejsce na imprezę. Będzie ognisko, swojskie wino, pieczony baran…

      – Baran? – Uśmiechnęła się. – Którego prawnika postanowiłeś nabić na rożno? Chcesz sugestii?

      – Dobra, dobra. Znam tą kandydaturę, a wracając do tematu, jak ktoś będzie miał dość, są pokoje, gdzie można się przespać. Impreza dwudniowa.

      – Myślisz,

Скачать книгу