Marzenie Zuzanny. Agnieszka Biegaj
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Marzenie Zuzanny - Agnieszka Biegaj страница 4
I już go nie było.
Żaneta wbiła we mnie spojrzenie tak pełne zaskoczenia i palącej ciekawości, że zlitowałam się nad nią i wszystko jej opowiedziałam.
– Super! – ożywiła się. – Gratulacje! Zdębiałam, kiedy was zobaczyłam. Mówiłaś, że ci się strasznie podoba i że zawsze tracisz pewność siebie, kiedy go spotykasz, a tu proszę! No no!
To był wyraz najwyższego uznania w jej oczach.
– Ale jak ci się to udało, że się zgodził pójść z tobą na ślub? Zaraz, ty w ogóle nie mówiłaś mi, że chcesz go zaprosić! Jak mogłaś mi nie powiedzieć?! – wytykała mi Żaneta.
Rzeczywiście, ostatnio ukrywałam wiele rzeczy, ale nie tylko przed nią. Naprawdę ciężko by mi było komuś o tym powiedzieć. O Pawle nie powiedziałam jej, gdyż:
– Nie chciałam nic mówić, bo myślałam, że mnie zignoruje, albo w ogóle się nie odważę do niego podejść, no i potem byłoby mi głupio. Myślałam, że ma dziewczynę, zawsze jakaś się przy nim kręci, więc nie będzie chciał ze mną iść. Zresztą nie chciałam cię tym zamęczać dodatkowo, masz tyle roboty ze ślubem….
– No i właśnie dlatego chcę słuchać twoich zwierzeń! Cokolwiek, co oderwie mnie od dyskusji nad listą gości, albo menu, albo kłótnią z mamą, bo nie wypada iść w takiej odkrytej sukience do ołtarza, ble ble ble. Chodź, kupimy coś do jedzenia i opowiesz mi to jeszcze raz.
– Myślałam, że pójdziesz na to wesele z Johnem, twoim kuzynem – mówiła Żaneta, kiedy usiadłyśmy przy stoliku i zaczęłyśmy jeść sałatki. – Tak w ogóle, to co u niego, bo dawno go nie widziałam. Będzie na ślubie, czy nie, bo nie odpowiedział na zaproszenie?
Ostatni raz widziałam Johna w czasie Świąt Bożego Narodzenia. Przyjechał do moich rodziców razem z ciocią Hanką i Markiem. Byłam szczęśliwa, że go widzę, ale jednocześnie powróciło uczucie straty i żalu, że nie możemy być ze sobą. Dlatego postanowiliśmy nie iść razem na wesele. Nie mogłam jednak powiedzieć tego Żanecie.
– Nie może przyjechać. Ma jakieś sprawy rodzinne. Bardzo was przepraszam w jego imieniu. Powiem mu, żeby zadzwonił do Maćka i sam się wytłumaczył.
Żaneta patrzyła na mnie podejrzliwie, więc żeby zmienić temat dodałam szybko:
– Ale dzięki temu mogę pójść z Pawłem!
Żaneta spojrzała na mnie z błyskiem w oku.
– No właśnie! Na pewno będziecie się świetnie bawić razem.
– Nie folguj swojej wyobraźni – ostudziłam ją szybko. – Jestem porządną dziewczyną.
– Za porządną, jak na mój gust!
– Odezwała się nieporządna! – odgryzłam się.
Hurra! Obroniłam pracę magisterską i wreszcie mogłam cieszyć się zasłużonymi wakacjami. Miały zacząć się niesamowicie, bo za dwa tygodnie ślub Żanety. Ona obronę przełożyła sobie na wrzesień. A ja jestem już panią magister i zaczynam dorosłe życie.
– Gratulacje pani magister!
Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Pawła. Wręczył mi piękny bukiet róż, pochylił się i pocałował mnie w policzek.
– Dziękuję! – rozpromieniłam się.
Muszę przyznać, że ostatnio pogłębiła się nasza zażyłość. Coraz częściej rozmawialiśmy, przesiadując w stołówce, w uczelnianej kafejce, albo pod salą czekając na wykład. Razem uczyliśmy się do obrony pracy.
Paweł wybrał się ze mną do miasta kupić prezent ślubny. Chciałam sama za niego zapłacić, ale uparł się, żebyśmy podzielili się kosztami. Poszliśmy na pizzę i na spacer po rynku, a potem odprowadził mnie do domu i pocałował w policzek po raz pierwszy, co było fantastyczne.
Początkowo nagłe zainteresowanie Pawła moją skromną osobą oszałamiało mnie i zaskakiwało. W kontaktach z mężczyznami byłam dość nieśmiała i zagubiona. Nie byłam jeszcze w żadnym poważnym związku. Nie do końca wiedziałam, o co chodzi Pawłowi. Czy naprawdę mnie polubił, czy chciał tylko się ze mną przespać?
– Hej, musimy uczcić to, że oboje mamy już obronę za sobą – powiedział. – Zabieram cię na obiad, a potem na drinka.
– Na drinka, hmmm… Zamierzasz mnie upić i wykorzystać?
Ach, więc to jednak o to chodziło!
– Zamierzam cię upić i wykorzystać dopiero na weselu – powiedział niby to żartem, ale coś mi mówiło, że jednak nie żartował.
Co ja mam zrobić? Przecież nie pójdę z nim do łóżka tylko po to, żeby zapomnieć o Johnie. Paweł niesamowicie mi się podobał, ale dopiero zaczynałam się w nim zakochiwać. Zdecydowanie sprawy toczyły się za szybko jak dla mnie, ale postanowiłam na razie spokojnie czekać na rozwój wydarzeń.
Pomyślę o tym jutro – zdecydowałam.
– Wyglądasz czarująco – powiedział Paweł, pomagając mi wsiąść do taksówki.
Ostatnio coraz więcej o nim myślałam, chociaż postanowiłam na razie nie „poznawać się z nim lepiej”. Miałam na ten temat dość zasadnicze poglądy. Chciałam być tak blisko tylko z kimś, z kim łączyłoby mnie wielkie uczucie.
Zaczęłam znowu wspominać to, co wydarzyło się między mną i Johnem w Paryżu na poprzednim weselu, nasze wyznania, pocałunki, a potem upadek wszelkiej nadziei.
W zamyśleniu bawiłam się kolczykami, które dostałam od niego. Były prześliczne. Z białego złota, z szafirami. Znakomicie pasowały do błękitnej sukienki, którą miałam na sobie.
Straciłam humor i nawet komplement Pawła nie był w stanie go poprawić.
– Hej, co się dzieje, Suzie? Jesteś smutna? To z żalu, że twoja przyjaciółka straci wolność i już nie będzie tak jak kiedyś? – Paweł miał żart na każdą okoliczność. – A może jesteś zazdrosna?
Nagle coś sobie przypomniał:
– Mówiłaś, że masz chłopaka! Zupełnie zapomniałem! Nie mówisz nic o nim, ale czy to dlatego jesteś zmartwiona, że on nie mógł przyjechać? Tęsknisz za nim? A może jest zły, że idziesz ze mną?
Postanowiłam wyznać trochę prawdy, bo mój wyimaginowany chłopak za bardzo stawał między nami:
– Tak naprawdę to nie mam chłopaka. Miałam kogoś, ale musieliśmy się rozstać i on wyjechał, a ja ciągle nie mogę o nim zapomnieć, a chciałabym, wiesz, żyć pełnią życia, zacząć od nowa.
Paweł wysłuchał mnie, a potem pochylił się i delikatnie pocałował