Marzenie Zuzanny. Agnieszka Biegaj

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Marzenie Zuzanny - Agnieszka Biegaj страница 7

Marzenie Zuzanny - Agnieszka Biegaj

Скачать книгу

mi zaraz nie powiesz, o co chodzi – powiedziałam groźnie – to ty będziesz w niebezpieczeństwie!

      Anita trochę się odprężyła i nawet roześmiała. Wzięła głęboki oddech i rzuciła:

      – Chcę, żebyś śledziła mojego Marcina!

      Równie dobrze mogła powiedzieć, że chce zmienić płeć. Patrzyłam na nią i patrzyłam. Nie mogłam się zmusić do jakiegokolwiek ruchu. Anita trochę się zniecierpliwiła i rozwinęła zdanie:

      – Marcin i ja mieliśmy się pobrać, to wiesz. On nalega, żebyśmy ustalili już datę ślubu. To mnie nawet cieszy, bo to znaczy, że tego chce, jest zaangażowany i takie tam.

      Nadal się w nią wpatrywałam, ale przynajmniej zaczęłam oddychać, a nawet jeść zupę.

      – Tak myślałam – kontynuowała Anita – dopóki nie spotkałam tej zołzy Andżeliki. To moja znajoma ze studiów. Też pracuje we Wrocławiu. Nigdy jej nie lubiłam, no i miałam rację. Spotkałam ją w tramwaju, a ona od razu tajemniczym szeptem oznajmiła mi, że mój narzeczony ma inną. Pięknie, no nie? Skąd ona może wiedzieć takie rzeczy? Na całe szczęście byłam strasznie zmęczona, więc treść jej rewelacji nie dotarła do mnie od razu, tylko z niejakim opóźnieniem. Dlatego Andżela nie miała natychmiastowej satysfakcji w postaci mojej pełnej ubolewania miny!

      Anita miała za to widoczną na twarzy satysfakcję, że nie przyczyniła rozrywki Andżelice.

      – Ale co? – zapytałam niecierpliwie. – To prawda? Zdradza cię?

      – Nie wiem – wyznała Anita żałośnie. – Nie pytałam go. Andżela widziała go z jakąś kobietą w przytulnej kafejce na peryferiach miasta. Ściskali się i całowali.

      – Ohyda! Może wspólnie zabijemy łobuza, jeśli to oczywiście prawda. A co ta słodka Andżela tam robiła?

      – Pewnie to samo! – prychnęła wzgardliwie Anita. – Też pewnie zdradzała swojego chłopaka. Mówiłam ci, że to zołza pierwszej klasy.

      – I dlatego chcesz, żebym śledziła Marcina i przyniosła ci dowód jego winy w postaci zdjęć?

      – Wystarczy mi twoje słowo – rzekła Anita łaskawie i też zaczęła jeść. – O ile oczywiście to nie ty jesteś tą podrywką na boku.

      – Twój narzeczony w ogóle mi się nie podoba – zapewniłam zgodnie z prawdą – więc możesz mnie skreślić z listy. Zawsze to jedna mniej. Poza tym wiesz, że jestem beznadziejnie zakochana, a jeszcze lata za mną taki jeden Paweł, z którym o mało się nie przespałam kiedyś na weselu Żanety.

      – Tak, tak, pamiętam, opowiadałaś mi – westchnęła Anita. – Trzeba było to zrobić. Widziałam go kiedyś, jak przyjechał po ciebie do pracy. To facet pierwsza klasa! Przystojny jak cholera! Czegoś mu brakuje? Może ja się z nim bzyknę w odwecie na Marcinie?!

      – Dobra, zapytam. A teraz powiedz mi, jaki masz plan – zapytałam podekscytowana.

      – Mam już wszelkie akcesoria – zaczęła mówić Anita. – Andżelikę spotkałam tydzień temu. Nic ci nie powiedziałam, bo snułam te plany. Kupiłam dla ciebie perukę – czarne proste włosy, z grzywką. Zmienią cię nie do poznania. Do tego atrapę okularów, no i zrobimy makijaż, który jeszcze bardziej cię odmieni. Dam ci mój aparat fotograficzny, bo może uda ci się coś jednak pstryknąć. No i trochę pieniędzy, żebyś miała na taxi i na drinki w barze.

      – Spoko, zaczyna mi się to podobać. Ale powiedz, czemu ty sama tego nie zrobiłaś? Też mogłaś się odmienić peruką i makijażem.

      – Ale zawsze mógłby mnie poznać – odpowiedziała Anita. – A ciebie widuje bardzo rzadko i myślę, że nie będzie się tego spodziewał.

      – To kiedy zaczynamy naszą tajną akcję? – zapytałam.

      – Może jutro. Marcin niby długo pracuje, ale ja coś w to nie wierzę. O siedemnastej ma spotkanie u klienta i to jest pewne. Możesz zaczaić się tam i potem go śledzić.

      – Dobra!

***

      Siedziałam na ławce pod bankiem i udawałam, że czytam książkę. Moje przebranie było bez zarzutu.

      Wyszłyśmy z Anitą o piętnastej z pracy i pojechałyśmy do mnie do domu. Tam założyłam ubrania, w których dawno nie chodziłam, czarną perukę i okulary. Anita szminką zmieniła mi nieco kształt ust, dodała trochę różu i efekt był piorunujący. Sama siebie nie poznałam. Anita była zachwycona i dumna ze swojego dzieła.

      Taksówką pojechałyśmy pod bank, w którym Marcin miał instalować jakieś oprogramowanie. Potem ja zasiadłam na ławce, a Anita pojechała do domu niecierpliwie wyczekiwać wiadomości.

      Po godzinie pełnego napięcia oczekiwania wreszcie go zobaczyłam. Wyszedł i ruszył w stronę piętrowego parkingu przy Centrum Handlowym. Obok był postój taxi. Pobiegłam tam i kiedy Marcin wyjeżdżał z parkingu, ja już siedziałam w taksówce.

      – Za tym samochodem! – rzuciłam. Napełniło mnie to szaloną ekscytacją, a kierowcę widocznym politowaniem.

      – Eeee, to mój brat! Rodzice podejrzewają, że bierze narkotyki. – Zawczasu przygotowałam sobie kilka historyjek na taką okazję.

      Kierowca bardzo się przejął, bo ruszył za moim „bratem” i nie zgubił go ani na sekundę. Kiedy dojechaliśmy do kawiarni „Cichy Kącik”, dałam kierowcy pięćdziesiąt złotych, co wyraźnie mu się spodobało. Wręczył mi wizytówkę z numerem komórki, żebym zadzwoniła, kiedy tylko znowu będę chciała kogoś śledzić.

      Weszłam do środka i usiadłam przy stoliku w kącie. Miałam stamtąd dobry widok na całą salę i na Marcina, siedzącego po przeciwnej stronie.

      Nie czekałam długo. Po chwili weszła dziewczyna, tak piękna, że obejrzeli się na nią wszyscy mężczyźni w kawiarni. Podeszła do Marcina, który wstał i pocałował ją w usta. Całowali się przez chwilę, tak namiętnie, że nie pozostawili mi żadnych wątpliwości. Wstałam, udając, że idę do toalety. Przechodząc obok ich stolika ukradkiem zrobiłam zdjęcie.

      Kiedy wychodziłam z toalety, zobaczyłam Marcina, udającego się w tym samym celu. Schyliłam głowę, obawiając się, że mnie rozpoznał, ale nic takiego nie nastąpiło.

      Zatrzymał się i powiedział:

      – Zauważyłem, że na kogoś czekasz, a on nie przychodzi…

      – Eeee, tak – wyjąkałam.

      Czego on chce? Może jednak mnie poznał?

      – Jak można kazać tak długo czekać tak pięknej kobiecie! Gdybym nie był już umówiony, na pewno dotrzymałbym ci towarzystwa i odwiózł później do domu.

      Przysunął się do mnie bliżej i kontynuował:

      – Często tu bywasz? Bo ja tak, a ta dziewczyna ze mną to moja siostra. Więc może kiedyś się tu umówimy, co ty na to?

      Normalnie blagier pierwsza klasa!

      – Ja,

Скачать книгу