Marzenie Zuzanny. Agnieszka Biegaj

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Marzenie Zuzanny - Agnieszka Biegaj страница 6

Marzenie Zuzanny - Agnieszka Biegaj

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      „Cudowne wesele Żanety i Maćka. Wyszalałam się jak nigdy. Paweł świetnie tańczy. Zgubiłam twój kolczyk. Paweł go znalazł. Chciałam się w nim zakochać, ale nie potrafię. Potrafię kochać tylko ciebie i bardzo tęsknię.”

      „Ja też próbowałem, ale też nie potrafię! Bardzo cię kocham i tęsknię.” – Przyszła natychmiastowa odpowiedź.

      Płakałam przytulona do poduszki.

      Rozdział 5.

      Tęsknota

      Sierpień spędziłam pod Paryżem w posiadłości Marka. Dużo rozmawiałyśmy z ciocią Hanką. To bardzo mnie cieszyło, bo była moją ulubioną ciotką, ale też dlatego, że była mamą Johna. Oczywiście nic nie wiedziała o naszej miłości.

      Jeździłyśmy do Paryża na zwiedzanie i zakupy. Nauczyłam się jeździć konno. Przyjechała moja mama i w trójkę grałyśmy w Scrabble albo w karty. Potem dołączył do nas mój tata i razem z Markiem, który zrobił sobie tygodniowy urlop, pojechaliśmy na Lazurowe Wybrzeże.

      John też był z nami kilka dni. Chodziliśmy na spacery, kąpaliśmy się i opalaliśmy, a w chwilach samotności tuliliśmy do siebie i całowaliśmy.

      Były to dla nas momenty cudowne, ale zarazem niezwykle trudne.

      John był bardzo zadowolony z pracy w Anglii. Miał mnóstwo świetnych kolegów i koleżanek, ale nie związał się z żadną kobietą. Próbował się umawiać, ale zbyt kochał mnie, żeby stworzyć związek z kimś innym. Tak jak ja. Byliśmy dwoma połówkami jednego serca, które cały czas krwawiło.

      Po powrocie do kraju też zaczęłam szukać pracy. Żaneta miała już obiecaną posadę, która czekała na nią, aż obroni pracę magisterską. Ciotka załatwiła jej pracę w Urzędzie Miasta. Żaneta mówiła jej o mnie, ale dwóch wolnych stanowisk nie było.

      Marek obiecał, że w razie czego zatrudni mnie w swoim hotelu, więc byłam spokojna o swoją przyszłość. Wysyłałam aplikacje, chodziłam na rozmowy i w końcu dostałam świetną pracę w księgowości w dużej firmie. To było coś niezwykłego, czego się nie spodziewałam.

      Skończyłam studia, miałam własne mieszkanie i obiecującą pracę. Wspaniałych przyjaciół, cudowną rodzinę i lokum we Francji, gdzie zawsze witali mnie z otwartymi ramionami i kartą kredytową na zakupy w Paryżu.

      Oddałabym to wszystko, żeby mieszkać z Johnem w wynajętej kawalerce i jeść chleb z margaryną i ziemniaki.

***

      – Jestem w ciąży! – oznajmiła Żaneta radośnie, kiedy tylko otworzyłam drzwi. – Czy możesz w to uwierzyć?

      Oczywiście mogłam w to uwierzyć. Przecież takie rzeczy zdarzają się cały czas, ale Żaneta wyglądała tak, jakby dopiero co dowiedziała się, skąd się biorą dzieci.

      Może było to o tyle trudne do uwierzenia, że jeszcze niecałe trzy miesiące temu Żaneta rękami i nogami broniła się przed posiadaniem potomstwa. Zarzekała się, że nie będzie się paprać w pieluchach, rujnować sobie kariery i wspaniałej figury. A tu proszę – najszczęśliwsza matka pod słońcem!

      – Ależ to cudownie, kochanie! – zawołałam w odpowiedzi i zaczęłam ją ściskać. – To wspaniale! Gratuluję!

      Śmiałam się razem z Żanetą, wchodząc do mieszkania i zamykając drzwi, ale w sercu czułam gorycz i wielki smutek.

      Ja nie będę mieć męża, nie będę mieć dzieci. Moje szczęście zgasło półtora roku temu, kiedy zdałam sobie sprawę, że kocham Johna, że nie mogę z nim być i że nigdy nie pokocham nikogo innego. Próbowałam, ale nie mogłam o nim zapomnieć. Nic nie było w stanie mnie cieszyć tak, jak kiedyś. Dni mijały, a ja żyłam cały czas jakby obok siebie, jakby nie swoim życiem.

***

      Żaneta wyszła po godzinie napawania się swoim przyszłym macierzyństwem i tysiącem zapewnień z mojej strony, że cieszę się równie mocno jak ona. Ja swoim zwyczajem usiadłam na kanapie i rozpłakałam się.

      Kiedy znowu zadzwonił dzwonek u drzwi, myślałam, że Żaneta wróciła, bo czegoś zapomniała. Otworzyłam szeroko drzwi i zobaczyłam Johna, mężczyznę mojego życia we własnej osobie.

      – Nie mogę o tobie zapomnieć, nie mogę! Próbowałem, ale myślę o tobie cały czas. W każdej chwili mojego życia.

      Zatrzasnął drzwi i przyciągnął mnie do siebie. Zaczęliśmy się namiętnie całować.

      – Myślałam, że jesteś w Anglii – wyszeptałam, kiedy udało mi się złapać trochę oddechu.

      – Właśnie przyleciałem i prostu z lotniska przyjechałem do ciebie. Nikt nie wie, że tu jestem. Chciałem cię zobaczyć, chciałem być z tobą. Choćby ten jeden raz, choć wiem, że nie ma to sensu, że nie będziemy razem. Ale ja nie chcę być z nikim innym, jeśli nie mogę być z tobą.

      – Ja też nie chcę być z nikim innym – powiedziałam, mocno się do niego przytulając. – I też bardzo cię pragnę.

      John wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

      Leżeliśmy nago obok siebie, całując się i dotykając. Znaliśmy się od zawsze, ale teraz odkrywaliśmy się na nowo.

      – To będzie mój pierwszy raz – wyszeptałam.

      – Boisz się? – zapytał John.

      – Przy tobie niczego się nie boję.

      Wiedziałam, że wyjedzie równie szybko jak przyjechał. Pozostaną nam wspomnienia tej chwili rozkoszy i spełnienia, tęsknota, oczekiwanie na kolejne spotkanie, rozmowy, ukradkowe pocałunki na rodzinnych imprezach.

      W obecnej chwili byłam gotowa zgodzić się na wszystko.

      Rozdział 6.

      Detektyw Zuzanna

      Na imię miała Anita i była moją najlepszą przyjaciółką z pracy. Zaprzyjaźniłyśmy się już na rozmowie kwalifikacyjnej, a potem okazało się, że siedzimy przy sąsiednich biurkach. Chodziłyśmy razem do stołówki na obiad, pomagałyśmy sobie w pracy i czasem umawiałyśmy się do kina, teatru albo na pizzę.

      Oczywiście nie wiedziała, że jestem zakochana we własnym kuzynie, ale wiedziała, że jest ktoś, kogo bardzo kocham i z kim nie mogę być. Nadal przyjaźniłam się z Żanetą, ale ona miała swoje życie i nie zawsze udawało nam się umówić.

      Anita studiowała na wydziale ekonomicznym Uniwersytetu Gdańskiego. Po ukończeniu studiów pracowała przez ponad rok w banku w Gdańsku, ale jej narzeczony Marcin dostał pracę we Wrocławiu, więc Anita przeniosła się razem z nim.

      Dogadywałyśmy się świetnie i zawsze mogła na mnie liczyć. Tak jak i teraz.

      Cały dzień była jakaś nieswoja, a kiedy poszłyśmy na obiad, wybrała stolik w kącie sali z dala od innych. Nachyliła się do mnie i powiedziała konspiracyjnym szeptem:

      – Zuza, muszę cię prosić o przysługę. Zrozumiem,

Скачать книгу