Marzenie Zuzanny. Agnieszka Biegaj

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Marzenie Zuzanny - Agnieszka Biegaj страница 9

Marzenie Zuzanny - Agnieszka Biegaj

Скачать книгу

się kawałek do następnego przystanku.

      Na firmowym parkingu było już prawie pusto, dlatego od razu zauważyłam samochód Stefana, kolegi z sąsiedniego działu. Poznałam jego auto, bo kiedyś odwoził mnie do domu po firmowej imprezie.

      Podeszłam, żeby zapytać, czy nie mógłby mnie podrzucić do domu, albo chociaż do centrum. Zapukałam w szybę. Stefan otworzył mi drzwi i wsiadłam, ale kiedy na niego spojrzałam, osłupiałam. Stefan płakał!

      – Co się stało?! – wykrzyknęłam zaniepokojona, ale i w najwyższym stopniu zaintrygowana.

      – Zostawiła mnie! – jęknął rozdzierająco. – Zostawiła mnie, suka! A ja ją kochałem, naprawdę! Oświadczyłem się jej, a ona powiedziała, że musi się zastanowić. Przyszła dzisiaj po pracy i tu, na tym cholernym parkingu powiedziała mi, że nie może za mnie wyjść, bo kocha innego i czeka na niego, aż rozwiąże swoje sprawy i się z nią ożeni.

      – A to zołza! – mruknęłam. – Jak długo to trwa?

      – Mówiła, że prawie rok, ale nie zostawiła mnie wcześniej, bo nie była pewna, czy tamto wypali i chciała mieć zabezpieczenie. A potem on jej obiecał, że się z nią ożeni, ale musi poczekać, więc czekała, ale nie chciała być sama. Dopiero jak się jej oświadczyłem, to musiała wyznać prawdę.

      – Cholerna zołza – powiedziałam raz jeszcze. – Nie zasługuje na ciebie!

      Stefana to nie pocieszyło.

      – Chciałbym chociaż wiedzieć, jak facet wygląda. Chciałbym ją śledzić, zobaczyć drania i dać mu w pysk.

      – Ja mogę ją śledzić – wyrwało mi się, zanim zdążyłam pomyśleć.

      – Naprawdę?! – Stefan wyraźnie się ucieszył. – A jak Paulina cię pozna? Spotkałyście się kiedyś na imprezie firmowej.

      – O, nie bój się – uspokoiłam go, wściekła na siebie, że mnie podkusiło. – Mam perukę i umaluję się tak, że mnie nie pozna.

      – Rany, to super! – zemocjonował się jeszcze bardziej. – Wiesz co, jedźmy na jakąś kawę, albo co, dobra? Nie mam ochoty wracać teraz do domu. Ona tam jest i pakuje rzeczy, żeby wrócić do swojej kawalerki. Nie chcę jej teraz widzieć.

      – Jasne, jedźmy na jakiegoś drinka, żeby odreagować. Co ty na to?

      Czułam, że muszę się napić. Ilość zdradzających i zdradzanych zaczęła mnie przerastać.

      – Super, Zuza, jesteś świetna kumpela! – Stefan zapuścił silnik. – Jedźmy, zaszalejmy trochę!

***

      I zaszaleliśmy! Obudziłam się w obcym mieszkaniu, w obcym łóżku. Obok mnie leżał Stefan. Głowa bolała mnie okropnie i zemdliło mnie tak, że zerwałam się i popędziłam do łazienki. Kiedy wróciłam do pokoju, zobaczyłam, że on też się już obudził i teraz przygląda mi się z podejrzanym uśmieszkiem.

      – Eeeee… – zaczęłam dość inteligentnie. – Czy my… no wiesz?

      Rany, ależ oryginalnie! Zwłaszcza, że ewidentnie stałam się kobietą lekkich obyczajów.

      – Czy mam iść zrobić sobie test ciążowy? – wybrnęłam w końcu.

      Stefan uśmiechnął się jeszcze szerzej i powiedział ku mojej uldze:

      – Nie musisz marnować 10 złotych. Chyba, że zachodzisz w ciążę przez ubranie.

      Rzeczywiście, byłam ubrana, no może bez spodni i swetra.

      – Wczoraj zaszaleliśmy bardziej niż zamierzaliśmy – kontynuował – ale na szczęście byłem na tyle trzeźwy, żeby wezwać taksówkę i dojechać nią do domu. Tam zaczęłaś się do mnie dobierać… – zawiesił głos, a ja poczułam, że zaraz spalę się ze wstydu. – Ja też miałem wielką ochotę. Jakoś nie zauważyłem wcześniej, że jesteś aż tak ponętna!

      Stefan na pewno robił to specjalnie, żeby wprawić mnie w jeszcze większe zakłopotanie. Musiał mieć świetną zabawę.

      – Ale kiedy tak się całowaliśmy namiętnie, ty nagle wyszeptałaś: „Ach, Dżo, tak bardzo cię kocham”. Nie wiem, kim jest ten Dżo, George, czy ktoś tam, ale nie będę wchodzić mu w paradę. Nie chciałem, żebyś zrobiła coś, czego będziesz potem żałować. Pomyślałem o Paulinie, o tym, jak mnie potraktowała. Nie chciałem robić tego na złość jej, nie jestem jeszcze gotowy na nowy związek…

      – Jesteś prawdziwym dżentelmenem – westchnęłam z ulgą. – Bałam się, że zachowałam się jak kobieta upadła…

      – Zachowałaś się! – roześmiał się Stefan. – Ale uratowałem cię przed ostatecznym upadkiem. Chociaż jestem pewien, że byłoby rewelacyjnie – zrobił znaczącą przerwę, a ja znowu się zaczerwieniłam – ale to stracona przyjemność, jeśli nic byś nie pamiętała. A ten George…? – zawiesił pytająco głos i poczułam się zobowiązana coś wyjaśnić.

      Postanowiłam trzymać się wersji stworzonej na użytek Pawła. I nie korygować błędnie zrozumianego imienia:

      – To mężczyzna, którego bardzo kocham. Jest za granicą. On też mnie kocha, ale nie możemy być razem.

      – OK. Nic więcej nie mów. Chodź, zrobię nam kawę i coś zjemy. Na pewno masz mega kaca.

      Siedziałam w kuchni, pijąc kawę i jedząc chrupiące bułeczki, po które Stefan pobiegł do sklepu, kiedy się kąpałam. Pomyślałam, że to wszystko jest bardzo dziwne i przewrotne. Życie jest przewrotne.

      Będąc jeszcze nastolatką marzyłam o tym, o czym marzy każda dziewczyna. O wielkiej i płomiennej miłości, oczywiście z wzajemnością. Potem marzyłam też o świetnej pracy, o własnym mieszkaniu i o powodzeniu u płci przeciwnej.

      Miałam własne, duże mieszkanie. Miałam dobrą pracę. Miałam powodzenie u mężczyzn – uwodzili mnie, zakochiwali się. Przeżywałam też wielką miłość z wzajemnością.

      Co mi przyszło z tego wszystkiego? Siedziałam w mieszkaniu atrakcyjnego mężczyzny, który nie wykorzystał mnie, kiedy byłam pijana i który pobiegł rano po świeże bułeczki, nie licząc na nic w zamian.

      Ja jednak marzyłam tylko o tym, żeby cofnąć się w czasie i znaleźć się na weselu pod Paryżem i patrzeć Johnowi w oczy w blasku gwiazd i poczuć znowu, że świat się zatrzymał!

      Łzy pociekły mi po policzkach. Stefan podał chusteczkę i powiedział pocieszająco:

      – Hej, przeżywamy trudne chwile, ale kiedyś i dla nas zaświeci słońce!

***

      Słowo się rzekło, kobyłka u płota.

      Znowu ubrałam się w czarną perukę i okulary, zmieniłam makijaż i ubranie. Zrobiłam to w domu, czekając na Stefana. Miał przyjść i podwieźć mnie do firmy Pauliny. Specjalnie wyszłam tego dnia wcześniej z pracy, żeby zdążyć się przygotować, bo Paulina pracowała do godziny szesnastej.

      Otworzyłam

Скачать книгу