Marzenie Zuzanny. Agnieszka Biegaj

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Marzenie Zuzanny - Agnieszka Biegaj страница 5

Marzenie Zuzanny - Agnieszka Biegaj

Скачать книгу

odbywało się w małym hotelu na peryferiach miasta.

      Ślub był przepiękny. Żaneta wyglądała zjawiskowo, a Maciek jak zwykle szalenie przystojnie.

      Na weselu bawiłam się jak nigdy dotąd. Paweł w garniturze prezentował się bardzo pociągająco i rzeczywiście świetnie tańczył. Kiedy przytulał mnie w tańcu i przesuwał delikatnie ręką po moich plecach przechodził mnie przyjemny dreszcz podniecenia.

      Była trzecia w nocy. Wyszłam właśnie z toalety i zobaczyłam, że Paweł na mnie czeka. Objął mnie i wciągnął do wnęki obok windy, przycisnął do ściany i zaczął wolno całować w szyję, potem za uchem, w końcu jego wargi zetknęły się z moimi.

      – Jesteś bardzo piękna, Suzie, taka cudowna i zmysłowa – wyszeptał namiętnie. –Tak bardzo cię pragnę…

      Czułam go całym ciałem, oddawałam się jego pocałunkom. Ogarnęła mnie taka fala pożądania, że zaczęłam drżącymi rękami rozpinać guziki u jego koszuli.

      Paweł delikatnie złapał mnie za ręce i powiedział rozbawiony:

      – Spokojnie, kochanie, nie tutaj. Zaczekaj chwilę.

      Sięgnął do kieszeni i wyciągnął klucz.

      – Wynająłem pokój. Mamy dla siebie całą noc.

      Zarumieniłam się, a on chwycił mnie za rękę i wciągnął do windy. Pokój znajdował się na pierwszym piętrze i jedyne, co w nim dostrzegłam, to było wielkie łóżko. Paweł zamknął drzwi i zaczął mnie znowu całować, jednocześnie rozpinając mi sukienkę. Pozwolił, żeby lekko spłynęła w dół, a potem pociągnął mnie na łóżko. Byłam niesamowicie podniecona. Z rozkoszą oddałam się jego pieszczotom. Myślałam tylko o tym, że za chwilę nasze ciała połączą się i że pragnę tego do szaleństwa. Nie było tu miejsca na żadne wątpliwości i przemyślenia.

      Nagle zdałam sobie sprawę, że nie mam jednego kolczyka. Momentalnie wszystko inne przestało się liczyć. Gwałtownie odepchnęłam Pawła i zerwałam się z łóżka.

      – Zgubiłam kolczyk! – jęknęłam z rozpaczą. – Musi tu gdzieś być, pomóż mi szukać!

      – Co? O czym ty mówisz?

      Paweł nic nie rozumiał. Patrzył na mnie bezgranicznie zaskoczony, a ja przeglądałam porozrzucane dookoła ubrania, pościel, odsuwałam stolik i fotele. Jak się okazało w pokoju było więcej mebli, nie tylko to wielkie łóżko.

      – Suzie, kochanie, wracaj do łóżka – powiedział Paweł uwodzicielsko. – Zapewnię ci rozkosz, jakiej nigdy nie przeżyłaś, a rano poszukamy kolczyka, choćbym miał przeszukać cały hotel. Obiecuję!

      Wyciągnął do mnie rękę, ale się odsunęłam. Wstał i próbował wciągnąć mnie z powrotem do łóżka, ale uciekłam do łazienki. Zamknęłam drzwi, owinęłam się ręcznikiem i usiadłam na wannie.

      – Zuza, otwórz drzwi – powiedział stanowczo. – O co ci chodzi? Przecież było nam tak dobrze. Nie psuj tego, wróć. Proszę, otwórz drzwi.

      – Zgubiłam kolczyk – załkałam w odpowiedzi.

      – Suzie, kochanie, kupię ci dziesięć par kolczyków, dwadzieścia, sto! Wyjdź, proszę – błagał mnie i przekonywał, ale ja już straciłam ochotę.

      Całe szczęście, bo prawie doszło do czegoś, czego nie powinnam chcieć. Jeśli już mam przeżyć z kimś ten magiczny pierwszy raz, to nie z kimś, kto mnie przez pięć lat ignoruje, a potem parę razy zabiera na pizzę.

      – Ty nic nie rozumiesz – powiedziałam łzawym głosem. – To były kolczyki od niego! – Wybuchnęłam płaczem.

      Dla Pawła to już było za wiele. Stracił cierpliwość.

      – Zuza, cholera, otwieraj te drzwi! – krzyknął. – Miało być super, a ty to wszystko psujesz. Bredzisz o jakimś kolesiu, który cię zostawił. Nie zgrywaj dziewicy orleańskiej i otwieraj drzwi!

      Teraz wyszła na jaw jego prawdziwa natura. Zareagowałam natychmiast:

      – Odwal się! Tylko o jedno ci chodzi! Ja cię nic nie obchodzę. To co myślę i czuję masz gdzieś. To wesele nic cię nie obchodzi. Od początku chodziło ci tylko o to, żeby się ze mną przespać. Odczep się ode mnie. Zostaw mnie w spokoju!

      Usłyszałam, że Paweł ubiera się i otwiera drzwi pokoju.

      – Klucz zostawiłem na stole. Pokój jest opłacony. Zrobisz, co zechcesz. Cześć – powiedział szybko i wyszedł.

      Siedziałam w łazience i płakałam jeszcze długo. W końcu wykąpałam się, ubrałam i zeszłam powoli na dół.

      Na dworze już świtało. Sięgnęłam do torebki, żeby wyciągnąć komórkę i zadzwonić po taksówkę, kiedy zobaczyłam Pawła siedzącego na ławce przed hotelem. Wstał, powoli podszedł do mnie i wyciągnął przed siebie rękę. Na jego otwartej dłoni dostrzegłam kolczyk z szafirem.

      Momentalnie pojaśniałam, a on to zauważył.

      – Przepraszam, Zuziu – powiedział. – Zachowałem się jak ostatni cham. Potraktowałem cię paskudnie. Byłem strasznie napalony i za bardzo pewny siebie. Bardzo, bardzo cię przepraszam. Nie chodziło mi tylko o seks. Kiedy zaprosiłaś mnie na ten ślub, zgodziłem się z grzeczności. Potem zaczęliśmy spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Rozmawialiśmy jak nigdy wcześniej. Jesteś fascynującą kobietą, Zuziu. Chciałem być z tobą. Bardzo cię pragnąłem. Chciałbym zakochać się w tobie i chciałbym, żebyś ty zakochała się we mnie. Ale widzę, że dopóki kochasz jego, nie jesteś w stanie pokochać nikogo innego…

      – Znalazłeś mój kolczyk – byłam w stanie wyjąkać tylko to. – Znalazłeś go…

      – Tak, przeszukałem całą salę weselną, windę, korytarz, nawet toaletę – powiedział zrezygnowanym głosem. – W końcu znalazłem go w tym kącie, gdzie wiesz… no i musiał ci spaść właśnie wtedy.

      Popatrzył na mnie smutno.

      – Zadzwonię po taksówkę i odwiozę cię do domu, chcesz? Czy chcesz pojechać sama?

      – A możemy się przejść i porozmawiać? – zapytałam nieśmiało. – Nie chcę cię stracić. Bardzo mi się podobasz. Naprawdę chciałam się z tobą kochać – zarumieniłam się – i chciałam się w tobie zakochać, ale nie potrafię. Bardzo żałuję, ale na razie nie umiem zapomnieć i żyć dalej. Potrzebuję więcej czasu. Nie powiedziałam ci całej prawdy. On mnie nie zostawił. On też mnie kocha. Ale nie rozmawiajmy już o tym. Możemy pójść na spacer jak przyjaciele?

      – Chodź, Suzie, nie przejmuj się. Nie pierwszy raz dostałem kosza.

      Pawłowi już wracał dobry humor.

      – Patrząc na ciebie, jakoś trudno mi w to uwierzyć! – powątpiewałam. Teraz humor wracał też i mnie. – Wyglądasz na takiego, przed którym laski ściągają majtki przez głowę.

      – Jeszcze jedno słowo, a zaciągnę cię w te krzaki – zagroził.

      Śmialiśmy

Скачать книгу