Na szczycie. K.N. Haner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Na szczycie - K.N. Haner страница 20
– Tak – szepnęłam i zaczęłam całować go po klatce piersiowej. Tak bosko pachnie. Pocałowałam go po stronie serca i spojrzałam na niego.
– Jesteś taka śliczna, mała – musnął kciukiem kącik moich ust i podciągnął mnie do siebie, by namiętnie pocałować.
– Och, Trey! – jęknęłam, gdy zdjął mi koszulkę, zaraz potem stanik.
– To nic między nami nie zmieni, prawda? – zapytał nagle, przerywając pieszczoty moich piersi.
– Nie. Proszę, zrób to – zacisnęłam powieki, siedząc na nim okrakiem. Oboje byliśmy już nadzy.
– Rozluźnij się – powiedział i wsadził we mnie palec, aby mnie trochę przygotować. – Ale jesteś mokra!
– Boże! – krzyknęłam, gdy znalazł ten punkt w środku i zaczął go masować. Ścisnęłam jego ramiona owładnięta pożądaniem. Odrzuciłam głowę i zamknęłam ponownie oczy, by nie patrzeć na jego wielkiego penisa. To też nie jest rozmiar odpowiedni na pierwszy raz. Gdy kciukiem dotknął mojej łechtaczki, zaczęłam szczytować.
– O kurwa, tak – syknął przez zaciśnięte zęby, kiedy poczuł, jak zaciskam się na jego palcu. Ścisnął mocno pośladki i gdy drugi orgazm wstrząsał moim ciałem, wszedł we mnie mocno, gwałtownie.
– O Boże! – krzyknęłam z bólu. Jezu, co za ból! Po orgazmie nie został nawet ślad. Nie potrafię tego nawet opisać. Jakby gorący pręt rozrywał mnie od środka.
– Spokojnie, mała – przytrzymał mnie, widząc moją minę.
– Trey, to boli, bardzo boli – zakwiliłam cicho, a do oczu napłynęły mi łzy.
– Wytrzymaj Reb, taka dzielna z ciebie dziewczynka. Tak bardzo cię kocham – pocałował mnie czule w usta i poruszył się delikatnie.
– O matko! – krzyknęłam ponownie, miałam ochotę się zerwać, uciec jak najdalej.
– Jeszcze chwila – wyszeptał głaszcząc moje włosy.
– Chwila na co? – zapytałam ze łzami w oczach.
– I wejdę głębiej.
– O mój Boże! – chciałam go odepchnąć i wstać, ale mi nie pozwolił. Wcisnął całego siebie we mnie, a przynajmniej tak mi się wydawało, wydając przy tym ryk pragnienia i czegoś, czego nie potrafię opisać. Po tym urwał mi się film.
***
Ocknęłam się, czując, że ktoś poklepuje mnie po policzku.
– Reb! Reb! Otwórz oczy – otworzyłam i zobaczyłam jego udręczoną minę. – Jezu, ale mnie wystraszyłaś! – dodał i przytulił z całej siły.
– Co się stało? – zapytałam nadal lekko zamroczona.
– Zemdlałaś – odpowiedział i przypomniało mi się to, co wydarzyło się chwilę temu.
– Czy my? – skrzywiłam się.
– Chyba tak – spojrzał na mnie z wyrzutem.
– O rany.
– Wybacz, nie chciałem.
– Nie, Trey, sama chciałam. Broń Boże, nie miej wyrzutów sumienia – chwyciłam jego twarz w dłonie i spojrzałam prosto w oczy. – Jesteś jedynym facetem na tym świecie, z którym powinnam była to zrobić. Kochasz mnie, szanujesz, wytrzymujesz ze mną, niczego więcej nie potrzebowałam. Dziękuję – pocałowałam go w kącik ust.
– Tak cię bolało? – spojrzał dalej udręczony.
– Troszkę.
– Zemdlałaś.
– Z wrażenia – puściłam mu oczko.
– To nie jest śmieszne. Może powinniśmy jechać do szpitala?
– Daj spokój, nic mi nie jest.
– Cała kanapa jest we krwi – powiedział. Spojrzałam na swoje nogi i jego biodra. Też jesteśmy brudni. Chyba ominęła mnie część tej imprezki. Wstałam i skrzywiłam się, czując ból między udami. Cholera! Poszłam do salonu. Faktycznie, na kanapie są ewidentne ślady utraty mojego dziewictwa.
– Zawsze tak jest? – zapytałam.
– Co? – Trey stanął za mną w progu i także spojrzał.
– No, że tyle krwi i w ogóle.
– Nie, to raczej indywidualne.
– Ale mam już to za sobą tak? – wyszczerzyłam zęby.
– Mówisz, jakbyś pozbyła się problemu – skrzywił się.
– Po prostu chciałam mieć to już za sobą.
– W sumie to nie wiem, czy na pewno.
– Jak to?
– Nie wszedłem cały, tylko troszkę.
– Nie? Cholera, a ja czułam cię aż w żołądku! – roześmiałam się w głos.
– Głupia jesteś! – Trey też się roześmiał.
– Idę się umyć, a potem wypiorę tą kanapę.
– Po co? I tak niedługo się stąd wyprowadzimy.
– W sumie racja.
– Mogę iść z tobą?
– Nie przeginaj, Trey! To był tylko ten jeden raz – rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie.
– Między nami na pewno wszystko okej? – zobaczyłam, że nadal ma wyrzuty. Podeszłam więc do niego.
– Oczywiście, że tak – cmoknęłam go w policzek.
– Wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim, nie darowałbym sobie, gdyby stała ci się krzywda – założył mi kosmyk włosów za ucho.
– A ja, gdyby stała się tobie.
– Damy sobie radę w tej trasie?
– Pewnie, że tak. Razem zawsze damy radę.
Uśmiechnął się i mnie przytulił.
– Idź się umyć. Zrobię coś do jedzenia – dodał.
– Tosty?
– Jeśli chcesz.
– Z serem i szynką.
– Będą