Na szczycie. K.N. Haner
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Na szczycie - K.N. Haner страница 17
– Sed? – zapytałam wpatrując się w stronę łóżka, na którym siedzi, a przynajmniej siedział, gdy zaczynałam tańczyć.
– Tak, jestem – odpowiedział, ale dalej go nie widziałam.
– I jak? – przekręciłam głowę, a on wyłonił się z tej ciemności jak wampir i chwycił mnie w ramiona. Zdębiałam.
– Jesteś nieziemska… – zobaczyłam jego błyszczące zachwytem oczy i miałam ochotę podskoczyć z radości: podobało mu się!
– Dziękuję, ale możesz mnie już teraz puścić – złapałam go za ramiona, by się odepchnąć.
– Wiedziałem, że jesteś wyjątkowa. Od razu, gdy cię zobaczyłem – musnął delikatnie moje nagie ramie. O rany! Czy on chce to zrobić? Gdy poczułam coś twardego na swoim brzuchu, nie miałam wątpliwości, że chce. Cholera!
– Puść mnie, Sed – wyszeptałam mało przekonująco.
– Mam na ciebie taką ochotę. Proszę, spędź ze mną tą noc – wypalił prosto z mostu. Rany! Nie mogę.
– Ja… – nie dał mi dokończyć. Pocałował mnie. O mój Boże, ależ on mnie pocałował! Instynktownie owinęłam się wokół jego ciała, gdy podciągnął mnie na swoje biodra i przyparł mnie do ściany, aż jęknęłam.
– Och, kurwa! – zasyczał w moich ustach, podgryzając mi dolną wargę.
– Sed… – wydyszałam tylko jego imię, a chciałam powiedzieć, że nie mogę tego zrobić.
– Jesteś. Taka. Słodka – powtarzał między namiętnymi pocałunkami, każdy z nich odbierał mi oddech. Ściągnął koszulkę przez głowę i rzucił gdzieś na podłogę. Gdy nasze ciała się zetknęły, znowu jęknęłam. Moje piersi stwardniały momentalnie, jednym ruchem pozbył się mojego stanika i łapczywie zaczął je ssać, całować i pieścić. Obie, na zmianę.
– O Boże! – odrzuciłam głowę do tyłu, uderzając z impetem o drewniane panele na ścianie.
– Uważaj – wydyszał i już po sekundzie leżałam na łóżku, on między moimi nogami, całujący moje piersi, dekolt i brzuch.
– Sed! – krzyknęłam, gdy delikatnie musnął palcami o materiał majtek. Moja cipka zacisnęła się i zaczęła pulsować. Jezu, czy to się dzieje naprawdę? Sed zszedł niżej w okolice pępka i zanurzył w nim język. Krzyknęłam ponownie i opadłam, jakbym miała zaraz zemdleć. W nogach czułam mrowienie, a przed oczami widziałam mroczki. Gdy pocałował mnie TAM przez majki, moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Wygięłam się w łuk i ścisnęłam kurczowo pościel, próbując to powstrzymać. To cudowne uczucie rozlało się gorącą falą po całym ciele, momentalnie pokryłam się potem, a moje serce waliło jak szalone. Czy to był orgazm? Nigdy w życiu go nie przeżyłam, żaden facet nie potrafił mnie do niego doprowadzić. Sed jednym ruchem ściągnął mi majtki, a ja nie miałam siły nic powiedzieć.
– Ale słodka! – musnął palcem moje płatki, rozprowadzając wilgoć, i wsadził ten palec do swoich ust. O matko! Dyszałam, patrząc na niego jak zahipnotyzowana. Gdy wsunął we mnie jeden palec, znowu krzyknęłam. O Chryste! – Boże, ale jesteś ciasna – zamruczał i zaczął całować moją łechtaczkę. Wessał ją i szaleńczo pieścił językiem. Już po chwili szczytowałam ponownie, wijąc się w spazmatycznym orgazmie. Przytkało mi uszy i z trudnością łapałam oddech. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam, kiedy zdjął spodnie i bokserki. O rany! Ale wielki! – pomyślałam, widząc jego sterczącego penisa, ciężkie jądra, nabrzmiałe i pełne. To z pewnością nieodpowiedni rozmiar na pierwszy raz. Co ja mam zrobić? Reb, myśl. Sed sięgnął do szafki nocnej po prezerwatywę i zaczął ją nakładać, nie odrywając ode mnie wzroku. Jestem taka rozpalona, że nawet nie potrafię myśleć. Chcę to zrobić, ale, cholera, faktycznie powinnam go uprzedzić! Jezu.
– Sed ja… – wyszeptałam z zamiarem przyznania się do tego, że jestem dziewicą.
– Spokojnie, będzie ci dobrze. Obiecuję – zamknął mi usta pocałunkiem i czule pogładził po udzie, by rozsunąć je szerzej. Drugą dłonią chwycił moje dłonie i unieruchomił nad głową. Nie mogę na to patrzeć! Cholera! Zacisnęłam powieki podobnie, jak moja cipka. Zaczął całować mnie po szyi, czułam jak układa się między moimi udami. Chwycił swojego ogromnego penisa w dłoń i nakierował we mnie. Zaczęłam panikować, oddech ugrzęzł mi w gardle i gdy poczułam, jak ociera się szeroką główką o wejście w moją kobiecość, krzyknęłam:
– Nie! Nie!
Sed zamarł, zepchnęłam go z siebie i w panice uciekłam do łazienki.
– Reb, co się stało? – zawołał za mną, a po sekundzie pukał do drzwi.
– Nic, przepraszam. Nie mogę tego zrobić – wydukałam, próbując opanować atak paniki.
– Otwórz, proszę.
Minęła chwila, nim się uspokoiłam. Owinęłam się ręcznikiem i kompletnie zażenowana otworzyłam.
– Przepraszam. Chyba już pójdę – spuściłam wzrok, nie chcę na niego patrzeć. Nadal jest nagi. O matko.
– Poczekaj. Zrobiłem coś źle? – zatrzymał mnie, delikatnie łapiąc za ramię.
– Nie. To ze mną coś jest nie tak – odburknęłam, a do oczu napłynęły mi łzy. O nie! Tylko nie teraz! Błagam.
– Za bardzo nalegałem? – zapytał spokojnie.
– Nie.
– Więc o co chodzi?
– O nic. Chcę już wracać. Odwieziesz mnie? – otarłam wierzchem dłoni łzę.
– Ej, nie płacz. Nic się przecież nie stało – przyciągnął mnie do siebie i przytulił. No właśnie! Nic się nie stało! Przeze mnie! Przez moje głupie dziewictwo. Teraz pomyśli, że jestem jakaś nienormalna.
– Chciałabym wrócić, naprawdę – pociągnęłam nosem.
– Nie zostaniesz na noc?
– Nie.
– Dlaczego?
– Nie mogę. Proszę, odwieź mnie do domu – rozpłakałam się. Boże, dlaczego ja się rozpłakałam? To do mnie niepodobne! Co się ze mną dzieje?
– Spójrz na mnie – chwycił mnie za ramiona. – Reb, spójrz na mnie! – powtórzył głośniej i delikatnie mną potrząsnął. Udręczonym wzrokiem spojrzałam w jego smutne oczy.
– Co?
– Czy ktoś cię skrzywdził? – zapytał nagle i nie