Pani Nikt. Pamiętnik. Dominika Budzińska

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pani Nikt. Pamiętnik - Dominika Budzińska страница 7

Pani Nikt. Pamiętnik - Dominika Budzińska

Скачать книгу

trwała zaledwie dwa dni. Nic nie wniosła i nie pozostawiła na przyszłość. A jednak Pati jest, jako żywa. Czeka po drugiej stronie telefonu na mój oddech.

      – Cześć! – krzyknęłam, udając euforię. – Ale mnie zaskoczyłaś!

      – Agula, posłuchaj, właśnie przyjechałam do Wawy! Na dłużej! Także kochana, musimy nadrobić zaległości! Koniecznie!

      Jak to do Wawy? Jak to na dłużej? I jakie do cholery zaległości?! Już po mnie! Pati to typ nieznający sprzeciwu. Pati ma trzydzieści dwa lata, figurę barbie, usta glonojada, włosy przyczepione od czubka głowy do pasa, piskliwy głos i tyle energii, jakby była zasilana hektolitrami red bulla. Przepadłam. Nie ma dla mnie ratunku.

      – No nie wiem – zaczęłam niepewnie. – Nie bardzo mam czas – kombinowałam.

      – Nie wymigasz się! Co niby takiego robisz? Znalazłaś pracę? – drążyła zawzięcie.

      Jezu, co mnie podkusiło, żeby pić z nią tyle martini. Niepotrzebnie się wygadałam. Zwierzyłam ze swoich rozterek. Straciłam czujność. I mam za swoje!

      – Czekam na ciebie dziś o dziewiętnastej w tej nowo otwartej kafejce na Nowym Świecie! Wiesz, której?

      Wiedziałam, niestety. Nic się już nie dało zrobić. Nie miałam siły dłużej ciągnąć tej rozmowy. Nie miałam siły myśleć.

      – Dobra – zgodziłam się. – Będę.

      – Super, to do miłego! – wyszczebiotała Pati.

      – Pa.

      Rzuciłam telefonem. Co mnie podkusiło, żeby odebrać? Jak ja wyglądam? Znowu muszę do Bożenki! Podniosłam telefon z podłogi i wybrałam numer.

      Jadę za godzinę.

      11 marca

      Po spotkaniu. Nie było najgorzej, a najważniejsze, obyło się bez niespodzianek. Nie spotkałam przy okazji nikogo z dawnego życia.

      Opłaciło się po raz kolejny przemknąć przez zimowe knieje i zapłacić za sto kilometrów drogi do pani Bożenki. Nawet dostałam rabat! Jako stała klientka! Całe dziesięć procent.

      Fryzura boska, nawet chyba lepsza niż ostatnio. No i ta buzia. Nie wiem, jak ona to robi? Pani Bożenka czyni cuda swoimi delikatnymi dłońmi i specyfikami za parę groszy. Zapłaciłam mniej. Raz, że ten rabat, a dwa, nie było czasu na dopieszczenie, obfitującego w coraz większe fałdy ciała.

      Pati potrafi być zabawna. Nie wiem, jak można mieć w sobie aż tyle pozytywnej energii. Pati najwyraźniej nie zastanawia się głębiej nad tajnikami ludzkiej egzystencji. Pati egzystuje z dnia na dzień. I chyba wychodzi jej to na dobre. Wygląda na szczęśliwą.

      Wypiłyśmy jak zwykle martini, razy trzy, a na odchodne po konkretnym kielichu czystej. Tak właśnie żegna się Pati z przyjaciółmi, podobno.

      Lekko chwiejna, powoli zmierzałam do mojego przeszklonego salonu z wygodną kanapą. Na piechotę. Jak dobrze, że mieszkam w centrum.

      Analizowałam spotkanie. Podstępnie zostałam namówiona na wizytę w siłowni. I to już za dwa dni. Moja „nowa przyjaciółka” zauważyła, że przytyłam, czego oczywiście nie omieszkała powiedzieć, a raczej wykrzyknąć, od razu na powitanie i tak, żeby wszyscy słyszeli. Wybaczam. Mówiła prawdę, niestety.

      No więc, zabieram się za siebie. Wraz z wiosną. Koniec zakupów w Biedronce, kanapy, podartych kapci, dresu. A nie, dres jednak zostaje. Przyda się. Muszę kupić buty. Najlepiej chyba sportowe.

      Pati ma rację. W wielu sprawach i na wielu płaszczyznach. Kto by pomyślał? Barbie tchnie we mnie nowe życie? Jaki ten świat przewrotny!

      12 marca

      Byłam na zakupach. Wciąż nie pracuję i nie szukam pracy. Tylko wydaję. Kupiłam adidasy firmy Adidas, nowy dres firmy Nike, nowy ręcznik firmy „made in Bangladesz” oraz torbę sportową bez firmy.

      Jutro trening. Nie wierzę, że się zgodziłam, ale tylko ktoś, kto zna Pati, mógłby to zrozumieć. Jej po prostu się nie odmawia. Jej i podobno premierowi. Nie wnikam. Na szczęście, co do drugiego, nie miałam zbytnio okazji.

      W przymierzalni zabiły dzwony na alarm! Rozmiar L. W życiu takiego nie miałam! Tyję w oczach! Przecież wcale nie jem tak dużo. Tylko czasami i tylko w nocy. Jestem oburzona! Z wiekiem nie tylko zmarszczki, ale i tłuszcz się do człowieka przyczepia. I to nie wiedzieć, kiedy. Faktycznie przyda mi się trochę ruchu. Mądra ta Pati.

      Ale czy ja nie jestem aby za stara? Kto chodzi na siłownię? Łyse mózgi z szeroką szyją, owiniętą grubym, złotym łańcuchem. Pakerzy z bicepsem o średnicy koła ciężarówki. Matko! I ja?! Co mam tam robić? O nie, natychmiast dzwonię do Pati. Muszę odwołać szopkę pełną potu i tragedii. Że też wcześniej nie pomyślałam.

      Jednak się nie udało. Moje argumenty nie przemówiły do głowy z przyczepionymi włosami. Nie da rady. Muszę iść. Pati mnie przekonała.

      15 marca

      Nie mogę chodzić. Nie mogę się ruszyć. Moje stare ciało protestuje przed takim traktowaniem. Dwie godziny wycisku pod okiem wyciśniętego trenera. Koszmar! A Pati jak fryga!

      Boli mnie nawet ręka. Nie mogę sięgnąć po kieliszek z winem. Boli mnie skóra, włosy i mózg. Nic nie mogę. Nienawidzę siłowni! Nienawidzę! Już never! Za żadne skarby! Nie dam się zrobić w bambuko!

      Tylko jak ja to powiem Pati? Nie umiem. Boję się jej. Raczej nie zrozumie albo, uchowaj Boże, się rozpłacze. To możliwe. Pati to istota nieprzewidywalna. Dlaczego ja z nią w ogóle przystaję? O co tu chodzi? Czyżby nie został mi nikt, prócz Barbie? Niewiarygodne.

      Posmutniałam. Naprawdę jestem sama jak palec. Że też do tej pory tego nie widziałam? Że mi to nie przeszkadzało? Wraz z utratą stołka, odeszli wszyscy. Odeszło ode mnie życie.

      Bóg zesłał mi Pati. Bóg jest dobry i sprawiedliwy. Mam, na co zasłużyłam. Najwyraźniej. A Pati jest kochana. Kochana i bardzo serdeczna. I szczera, aż do bólu.

      Może jednak poszukam w tym sensu.

      Nie mam nic do jedzenia i siły na wędrówkę po sklepie. Może wreszcie schudnę. Na szczęście mam co pić, choć już też na finiszu. Zamówię przez internet. Chociaż nie. Bolą mnie nawet palce. Nie wystukam nic na klawiaturze. Nie jestem w stanie. Znowu mam doła. I ból mózgu, pomimo że on nie ćwiczył.

      Starzeję się. Przestaję dostrzegać plusy bycia singielką. W ogóle przestaję dostrzegać jakiekolwiek plusy. Zazdroszczę Pati. Ona widzi wszystko w kolorze żarówiastego różu. Postawa godna podziwu. Zaskakująca. Może też przerzucę się na róż.

      Jest ze mną naprawdę źle. Znowu cała strona w serduszka. Czy ja już tęsknię? Czy tęsknię za miłością? Nie może być! Wyrzucam tę opcję z resztek półkuli. Natychmiast!

      Chcę do domu!

      Matko, przeszył mnie skurcz. Co, do diabła napisałam u góry?! Do domu?! Do jakiego domu?! Tego, który mi odebrali, gdy miałam dziesięć

Скачать книгу