Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań. Agnieszka Krawczyk
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań - Agnieszka Krawczyk страница 14
Westchnęła i zabrała się za porządkowanie stolików w ogródku. Zachmurzyło się i nad Bystrą zerwał się wiatr.
– Chyba dzisiaj ludzie zbyt długo nie posiedzą nad rzeką – stwierdziła Monika, ponownie wyglądając z kiosku. – Możemy się spodziewać, że zaczną się schodzić wcześniej.
Agata była podobnego zdania. Należało na wszelki wypadek przynieść z zaplecza dodatkowe stoliczki i przygotować więcej kompletów do herbaty. Na szczęście wracały już Tosia z Danielą, a z nimi szła również Julia, najwyraźniej bardzo zadowolona z faktu, że młodsza siostra Agaty wróciła do domu.
– Będziecie miały spory ruch, pogoda się psuje – zauważyła sąsiadka, potwierdzając słowa Moniki. Chmurzyło się rzeczywiście bardzo szybko i nieprzyjemnie zawiewał wiatr.
Niemirska skinęła głową.
– Oby tylko nie było deszczu, nie lubię, jak pada – poskarżyła się Tosia.
– Przecież siedzisz sobie wtedy i czytasz – Daniela nie rozumiała.
– Teraz to najbardziej lubię zabawy na łąkach, a to niemożliwe, gdy pada. Jak jest mokro, trawy się robią takie nieprzyjemne. Nie można się w nich chować.
– Może nie będzie deszczu. Nie na rękę mi ta pogoda. Chciałam pójść do domu kultury, sprawdzić stan przygotowań – stwierdziła Agata.
Siostra spojrzała na nią z ukosa.
– Nie boisz się spotkania z Trzmielową? Po tym wszystkim, co się dzieje?
– Właśnie bardzo chętnie się z nią zobaczę. Ciekawe, czy ma mi coś do powiedzenia.
– I to jest słuszne podejście. Trzeba stawiać czoła przeciwnościom w każdej sytuacji – pochwaliła Julia. – Ja za to chętnie pomogę dziewczynom w herbaciarni.
– Odkąd pojawiła się Lucyna, nabrałam pewności siebie – przyznała Agata. – Czuję, że mamy jakieś wsparcie, łatwiej jest się zmierzyć z Małgorzatą i całym tym jej konsorcjum.
– To oczywiste. Człowiek, gdy ktoś go wspiera, zawsze myśli jaśniej – pokiwała głową Julia. – Mam nadzieję, że Lucyna nam pomoże, wydaje się być bardzo rozsądną osobą.
– W każdym razie damy sobie tutaj radę, a ty po prostu idź i załatw to, co zamierzasz – powiedziała Daniela.
Pierwsi goście, którzy postanowili zakończyć plażowanie nad rzeką, właśnie przechodzili przez furtkę herbaciarni i trzeba było przygotować przekąski i desery.
Agata poszła do swojego pokoju, żeby się przebrać. Po namyśle założyła spódnicę i lekki sweterek, który przypomniał jej dawne biurowe czasy. Uśmiechnęła się lekko – tak wyglądała podczas zebrań, tyle że miała jeszcze na nogach niewygodne szpilki. Teraz nie zamierzała ich bynajmniej zakładać. Wyszła na ulicę i po krótkim czasie była już pod domem kultury.
Nie ulegało wątpliwości, że roślinom w ogrodzie akurat przydałby się spodziewany deszcz, a w każdym razie co najmniej solidne podlewanie. Ekipa burmistrzowej robiła, co mogła, żeby ogródek przy budynku, w którym miał odbywać się wernisaż, odzyskał dawną świetność, ale do stanu idealnego sporo jeszcze brakowało. Nasadzono wiele roślin i trwały właśnie starania, żeby wszystkie dobrze się przyjęły. Trawa wyglądała ładnie, a krzewy profesjonalnie przycięto i uformowano. Pod drzewami zostały zainstalowane już specjalne konstrukcje, na których miały być prezentowane obrazy Ady, przygotowano także miejsce pod namiot, gdzie planowany był bankiet.
– Wszystko będzie na czas, proszę się nie martwić – Agata odwróciła się i ujrzała pracownicę domu kultury, która zwykle asystowała Trzmielowej podczas spotkań. – Katalogi już przyszły, pewnie chce pani zobaczyć?
– Bardzo chętnie. Czy pani Trzmielowa jest u siebie?
– Tak. Załatwia jeszcze ostatnie sprawy z mediami. Mamy dobre wiadomości. Kilka dużych gazet wyraziło zainteresowanie naszą imprezą, będzie też telewizja. Jesteśmy bardzo podekscytowani.
Agata zmierzyła ją wzrokiem. Nie ulegało wątpliwości, że Małgorzacie zależało na powodzeniu całego przedsięwzięcia, bo od tego zależała jej pozycja i być może dalsza kariera. Takie prestiżowe wystawy, jeśli okazują się udane, mogą procentować przez długi czas. Z drugiej strony żona burmistrza przez cały czas kopała dołek pod Agatą, usiłując zmusić ją do sprzedaży domu. Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że można być aż tak perfidnym.
Tymczasem w drzwiach domu kultury pojawiła się dyrektorka we własnej osobie.
– Pani Niemirska przyszła obejrzeć katalogi – zaanonsowała ją pracownica, a Trzmielowa skinęła władczo dłonią, co Agacie wcale się nie spodobało.
– Znakomicie, że pani przyszła, chciałam z panią porozmawiać.
Weszły do przytulnego gabinetu. Agata była tu już kilka razy i za każdym razem dostrzegała zmiany. Teraz widziała wiele elementów związanych z nadchodzącą imprezą. Na biurku piętrzyły się katalogi i ostatnie niewysłane jeszcze zaproszenia, a pani Małgorzata najwyraźniej biedziła się nad finalnym planem uroczystości.
– Jak pani widzi, dopinamy wszystko na ostatni guzik – Trzmielowa zatoczyła ręką wymowne koło. – Nie ma żadnych opóźnień, jestem bardzo zadowolona. Frekwencja będzie rekordowa, wszystkie media potwierdziły obecność, mamy nawet nadprogramowo telewizję prywatną, ogólnopolską i dwie lokalne gazety. Pan Mierzwa z wydziału kultury informował mnie, że zainteresowane są też miesięczniki branżowe, które chcą zamieścić obszerne materiały, wysłaliśmy już im wszystkie informacje i zdjęcia Jakuba Borkowskiego do wykorzystania.
– Wspaniała organizacja – pochwaliła grzecznie Agata. – Można na pani polegać.
– Ja zawsze wywiązuję się ze swoich obowiązków, taka jest moja rola – powiedziała zimno żona burmistrza. – Jestem też znana ze swojej skuteczności – te ostatnie słowa zabrzmiały jak pogróżka.
Agata milczała, przyglądając się jej i czekając, aż nawiąże do sprawy sprzedaży domu. Dyrektorka nie zwlekała z tym zbyt długo.
– Mam nadzieję, że ksiądz rozmawiał już z panią o mojej nowej propozycji?
– Tak, byłam nawet zaskoczona, że wysłała go pani jako emisariusza.
– Nie rozumiem, dlaczego. Uznałam, że wobec pani uporu przydadzą się sugestie kogoś z zewnątrz, kto uświadomi pani, jak bardzo szkodzi pani nie tylko sobie, ale i całej społeczności.
– Ksiądz dał mi do zrozumienia, że pani go zastrasza – powiedziała spokojnie Agata, patrząc na Trzmielową odważnie. Burmistrzowa wzruszyła ramionami i skrzywiła się wymownie, jakby Niemirska opowiadała jakieś niestworzone historie.
– To śmieszne. Pani nie ma pojęcia, o czym mówi.
– Doskonale