Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań. Agnieszka Krawczyk
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań - Agnieszka Krawczyk страница 18
– To prawda, co stanowi ilustrację popularnego porzekadła o szewcu, co chodzi bez butów.
– A gdzie są koty? – zainteresowała się Agata i jakby te słowa były magicznym zaklęciem, w kuchni pojawiły się trzy ogony. Dwa srebrne i jeden czarny.
Kocio, Sylwek i Bella zajęły swoje zwyczajne miejsca – dwa kocury na krzesłach, a Bella wysoko na kuchennej szafce. Przyczajone czekały na swój moment, bo zbliżała się pora kolacji.
7
Tomasz Halicki nudził się w Panoramie w Cieplicach. Drażniło go prowincjonalne miasteczko w górach i skromna oferta ośrodka. Z braku lepszych zajęć wybrał się nawet na spacer, ale wrócił w jeszcze gorszym nastroju, niż wyszedł. Nigdy nie rozumiał takich rozrywek – chodzenia bez celu. Zadzwonił do siostry, która od początku nie pochwalała tej wyprawy.
– Nie rozumiem, po co ci to wszystko – stwierdziła. Była za granicą, zaczynała zdjęcia do kolejnego filmu, z którym wiązała wielkie nadzieje i jak zwykle miała tylko kilka minut. – Co ty właściwie chcesz osiągnąć?
– Wiesz, co. Nigdy nie trawiłem tej kobiety.
Lora zaśmiała się krótko.
Ona wszystko traktowała lekko. Nie była przywiązana ani do matki, ani do ojca. Właściwie oboje lekceważyła. Matkę uważała za wariatkę, a ojca za wyrachowanego egoistę. Gdy tylko mogła, wyprowadziła się z domu i utrzymywała z obojgiem jak najrzadsze stosunki, co oczywiście nie oznaczało, że nie pilnowała swojej części majątku. Wręcz przeciwnie. Lora Hagen była bardzo skrupulatna w interesach, specjalnie zatrudniła asystenta od spraw finansowych, który patrzył wszystkim w spółce na ręce, żeby przypadkiem nie zrobili czegoś bez jej wiedzy. W kluczowych momentach zjawiała się osobiście i nie była skłonna do kompromisów, gdy należało egzekwować swoje prawa. Pojawienie się trzeciej osoby do podziału spadku było jej bardzo nie w smak.
Najpierw próbowała odwieść Tomasza od pomysłu skontaktowania się z najmłodszą siostrą. Specjalnie przyjechała w tym celu do Polski, żeby rozmówić się z bratem w cztery oczy.
– Nasza matka jest mitomanką – mówiła, gdy spotkali się w końcu w Krakowie. – W tym, co opowiada, nie ma nawet krzty prawdy, a ty jej ślepo wierzysz. Od lat nienawidzi Ady Bielskiej, ma obsesję na jej punkcie, a teraz wmówiła sobie, że widziała się z jej córką i usłyszała te wszystkie brednie. Na pewno to wymyśliła.
– Ja znam tę dziewczynę, ona naprawdę istnieje, pracowała w firmie ojca. Nie mam pewności, czy stary specjalnie jej nie zatrudnił, żeby pomóc Adzie. Agata Niemirska nie jest żadną fikcyjną postacią, zresztą od dawna krążyły pogłoski, że ojciec ma z Adą dziecko.
– Matka tak twierdziła. A wiesz, jaka ona jest. Nienormalna. Tomasz, proszę cię, daj spokój. Nawet jeśli matka spotkała się z tą całą Agatą, ja nie chcę jej widzieć. Jeżeli istnieje też jakieś dziecko, to także nie mam ochoty go oglądać. Nie podoba mi się, że ktoś nowy się pojawia i to oczywiście w momencie, gdy ojciec umiera i jest co dzielić. Nie wydaje ci się to wszystko podejrzane? Może ta Niemirska to po prostu oszustka i naciągaczka? Dowiedziała się od swojej matki czegoś o romansie z naszym ojcem i próbuje to wykorzystać? Może to dziecko jest całkiem innego pana? Nie zdziwiłabym się, Ada była taka kochliwa…
– Właśnie to chcę sprawdzić. Czy ty tego nie rozumiesz? Zaniedbanie takiej kwestii może nas później drogo kosztować. Lepiej załatwić wszystko teraz, zawczasu – tłumaczył rozdrażnionym głosem Tomasz.
Lora tylko przekładała kieliszek z ręki do ręki. Grymas przebiegł przez jej nerwową twarz. Nie w ten sposób chciała załatwiać takie sprawy.
– Dlatego właśnie proponuję ci, żebyś to zostawił adwokatom. Niech dyskretnie sprawdzą, czy te kobiety mogą występować z jakimiś roszczeniami. Jeżeli okaże się, że ta gówniara jest jednak córką naszego ojca, to trzeba im rzucić odszkodowanie na otarcie łez i zmusić do podpisania dokumentu, że nie będą już nigdy rościć sobie żadnych pretensji do majątku. Sam wiesz, jak się prowadzi takie sprawy. Ostrożnie.
Tomasz popatrzył na piękną, pociągłą twarz siostry, na której nie malowały się żadne uczucia. Jej oczy były puste, jakby Lora myślała zupełnie o czymś innym. Taka była już w dzieciństwie, zwłaszcza gdy matka wpadała w swoje słynne napady szału i zazdrości. Lora uciekała w kąt, chowała się do szafy lub pod stół, a na jej oblicze wypływał ten dobrze znany, nieobecny i obojętny wyraz. Zapadała się w swoim świecie, do którego oni – Tomasz i matka – nie mieli dostępu.
– Zupełnie cię nie obchodzi to dziecko? – zapytał jeszcze.
Pokręciła głową.
– Interesuje mnie jedynie, by jak najszybciej zniknęło z naszego życia. Nie życzę sobie żadnych kłopotów z tym związanych i zamierzam się przed tym zabezpieczyć. Tobie też nie radzę się w to mieszać.
– Dlaczego?
– Wybacz mi, Tomasz, ale ty jesteś zbyt porywczy, a takie sytuacje trzeba rozwiązywać spokojnie i najlepiej nie angażując się osobiście. Przez pośredników. Mam nadzieję, że nie zamierzasz jechać do tej mieściny i samodzielnie prowadzić śledztwa? To byłoby nad wyraz nierozsądne.
– Nierozsądne? Co właściwie masz na myśli?
– To cię postawi w gorszej pozycji negocjacyjnej. Niemirska uzna, że ją o coś prosisz, i zacznie sobie roić, że może się nie wiadomo czego domagać. A sprawę trzeba postawić jasno: nie dostaną jednej trzeciej majątku ojca i już.
– Jest testament – powiedział twardo Tomasz.
Lora prychnęła i spojrzała na niego zimnym wzrokiem.
– Tak, oczywiście, nawet dwa. A może jest i trzeci, w którym nasz nawrócony przed śmiercią ojciec zapisał wszystko Kościołowi. Nas interesuje tylko ten pierwszy testament, który leży u rodzinnego adwokata. Żaden inny się nie liczy i nie będzie się liczył, mam nadzieję, że to zrozumiałeś? Boże, Tomasz, nie podejrzewałam, że jesteś takim mięczakiem. Naprawdę chcesz się dzielić czymkolwiek z córką tej zdziry? Nie pamiętasz, co nam zrobiła?
– Przestań. Właśnie dlatego, że nie chcę się dzielić, uważam, że powinniśmy zabrać stamtąd to dziecko.
Lora spojrzała na niego jak na wariata i odstawiła kieliszek na stolik. Siedziała na fotelu z podwiniętymi nogami, ale teraz opuściła je na podłogę, ponownie wsuwając stopy w szpilki. Wyprostowała się jak na oficjalnym spotkaniu i poprawiła włosy.
– Ty jesteś chyba pomylony. Jak matka. To musi być dziedziczne. Co ty w ogóle wymyśliłeś?
– Posłuchaj, Lora, to wcale nie jest głupie i nie obrażaj mnie. Jeśli to jest nasza siostra, to powinna się wychowywać u nas, prawda? Bo jest członkiem naszej rodziny.
– I co? Ty ją będziesz wychowywał? Ile ona ma lat? Pięć? Sześć? Zabawisz się w tatusia na cały etat? Naprawdę rozum ci odjęło. Na mnie na pewno nie licz