Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań. Agnieszka Krawczyk
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Czary codzienności Tom 3 Słoneczna przystań - Agnieszka Krawczyk страница 16
Uśmiechnęła się, a on zaczął grać jakąś tęskną melodię.
Gdy wróciła z parującym dzbankiem, siedział, wpatrując się w zarys gór za herbaciarnią.
– Czasami zapominam, że i tutaj u podnóża gór może być pięknie – szepnął. – Im więcej czasu spędzam w lesie, tym mniej chce mi się wracać w doliny.
– Dlaczego? – zdziwiła się. – Przecież to w Zmysłowie toczy się twoje prawdziwe życie.
– Prawdziwe życie? Czym ono właściwie jest? Dla mnie prawdziwe życie to przyroda i jej przejawy. Podglądanie zwierząt i ptaków, patrzenie, jak rosną trawy, jak budzą się i zasypiają kwiaty. Ostatnio spędziłem dwa dni w górach, przygotowując wycieczkę dla grupy. Poszedłem sam, tylko z małym namiotem. Opracowanie trasy zajęło mi niewiele czasu, potem włóczyłem się bez celu, piłem wodę ze strumieni, siedziałem na kamieniach, patrzyłem w niebo, spałem na trawie, pod drzewami. Pomyślałem sobie, że właściwie nie mam powodów, by wracać do cywilizacji.
– Jak to nie masz powodów? A Kinga, mama? A Martyna? – zapytała cicho Agata, nie bardzo rozumiejąc, co Piotr ma na myśli.
Spojrzał na nią ze smutkiem.
– Tak, to są powody. Właściwie obowiązki. Nie mogę zostawić mamy i Kingi samych, bo nie wiem, czy by sobie poradziły. Nie doskwiera mi to, nie czuję się z tego powodu źle, tak po prostu jest. Lecz czasami myślę sobie, że gdyby wszystko potoczyło się inaczej, gdybym mógł inaczej zadecydować…
Zamilknął, a Agata nie dopytywała. Postanowiła zmienić temat.
– Przyjechał brat Tosi – powiedziała cicho. – Nie wiem, czy to nie martwi mnie bardziej niż ten cały hotel.
– Brat Tosi? – Piotr natychmiast otrząsnął się ze swoich myśli i zaczął jej uważnie słuchać. – Syn Halickiego, tak?
– Tomasz Halicki. Chyba ci o nim opowiadałam, prawda? Poznałam go przelotnie w pracy. To nie jest dobry człowiek, w każdym razie nie znosi sprzeciwu, więc trudno się z nim porozumieć. Chce zabrać Tosię do siebie.
– To jakiś idiotyczny pomysł! Przecież nie może tego zrobić! Halicki nie jest nawet oficjalnie ojcem Antoniny, ten facet bredzi! – Piotr się zdenerwował.
– Szukając ojca Tosi, nie byłam świadoma jednego: że prawda to obosieczny miecz. Ja dowiedziałam się o Halickich, ale oni także doszli do pewnych wniosków, stworzyli sobie własną wersję historii, w której to najwyraźniej Ada jest czarnym charakterem – Agata potarła zmęczonym ruchem czoło.
Piotr popatrzył na nią ze zdziwieniem.
– Dlaczego tak uważasz?
– Właśnie dlatego, że Tomasz się tutaj pojawił. On chce zabrać Tosię, bo uważa, że małej jest źle, że matka miała na nią negatywny wpływ. Najwyraźniej uznał, że w cudownej rodzinie ojca będzie jej lepiej.
– Być może chce się po prostu zemścić za doznane ze strony twojej matki krzywdy. Urojone lub prawdziwe. Doszedł do wniosku, że Ada zrujnowała małżeństwo jego rodziców, więc teraz on w odwecie niszczy jej rodzinę – wzruszył ramionami Piotr. – Nie zdziwiłbym się, gdyby tak było, bo z tego, czego się już zdążyłem dowiedzieć o rodzinie Halickich, są to bardzo trudni ludzie.
– Masz rację. Niełatwo z nimi postępować. Czasem przypomina to stąpanie po polu minowym. Wiem, że nie oddam mu Tosi, bo nie chciałabym, żeby dziecko wychowywało się w takich toksycznych warunkach, ale z drugiej strony nie zamierzam jej odcinać od tamtej rodziny. Tomasz i jego siostra Eleonora to rodzeństwo Tosi, takie samo jak ja. Gdyby mnie coś się stało, to właśnie oni będą jej najbliższą rodziną, powinna ich przynajmniej poznać.
– Nie pomyślałem o tym. Co zamierzasz zrobić?
– Jak tylko się trochę pozbieram, chcę porozmawiać z Tomaszem. Ustalić jakieś rozsądne warunki, wierzę, że mimo wszystko się dogadamy i nie trzeba będzie iść do sądu. To przecież śmieszne.
– Teraz chyba ty jesteś zbytnią optymistką – Piotr pokręcił głową.
– A co mi innego pozostaje? Jeżeli będę z góry zakładała jego złą wolę, mogę od razu składać wniosek na policję o zakaz zbliżania się, o ile w polskim prawie w ogóle coś takiego istnieje – zaśmiała się. – Sam mówiłeś, że życie ma się składać z drobnych, ale szczęśliwych momentów. Naprawdę staram się nie kolekcjonować wyłącznie smutków i zmartwień, pragnę czerpać z jasnej strony, ale wiesz, że to nie jest łatwe. Takie podejście wymaga, by w innych ludziach także dopatrywać się dobra, a nie zła. W związku z tym oczekuję od Tomasza, że zareaguje pozytywnie.
– Masz rację. To ja jestem niekonsekwentny – przyznał Piotr. – Najpierw każę ci przychylnym okiem spojrzeć na Małgorzatę, a potem źle cię nastawiam do Tomasza. Tak, powinniśmy wszystkich mierzyć jedną miarą. Spróbuj zadziałać na Halickiego sercem, może obudzisz w nim jakieś dobre uczucia, a jeśli nie odpowie pozytywnie, to przynajmniej będziesz miała świadomość, że próbowałaś.
– Dziękuję – powiedziała Agata po chwili milczenia. – Nawet nie wiesz, jak mi pomogłeś. Pewnie to dziwnie zabrzmi, ale twój spokój pozwala mi spojrzeć na pewne sprawy inaczej. Jestem chyba zbyt emocjonalna, powinnam być rozważniejsza.
– Ty emocjonalna, a ja spokojny? – Piotr się zdumiał. – Naprawdę nie znasz się na ludziach, dziewczyno. To ty jesteś uosobieniem spokoju, a ja kłębkiem nerwów. Nieustannie walczę o to, by zyskać właściwy dystans do pewnych spraw, na które nie mam już wpływu i nie mogę ich zmienić. Może właśnie stąd to niemądre marzenie, by rzucić wszystko i uciec w góry… Niestety, niczego to nie załatwi, przeciwnie, jeszcze bardziej skomplikuje.
Mówił to do niej, ale właściwie bardziej do siebie. Agata słuchała, bo to potrafiła najlepiej. I jak zwykle nie dopytywała. Jeżeli będzie chciał, powie jej więcej, a jeśli nie – niech to pozostanie jego tajemnicą. Niemirska wiedziała, że nie wolno na nikim wymuszać zwierzeń. Słowa, które się wypowie pod wpływem uporczywej indagacji, pozostają na zawsze i mogą zepsuć niejedną znajomość. Położyć się na niej cieniem, którego nie rozjaśni żadne słońce szczęśliwych wspólnych dni.
Pomyślała o narzeczonej Piotra, Martynie, która kilka tygodni wcześniej przy tym samym stoliku opowiedziała jej historię swej niespełnionej pierwszej miłości do doktora Popławskiego. Relacji niegdyś przerwanej, zakończonej niedopowiedzeniami i wzajemnymi pretensjami, ale też jakimś gorzkim poczuciem niezaspokojenia. Przypadkowe spotkanie z dawnym ukochanym w szpitalu, gdy Martyna i Piotr odwiedzali przebywającą na oddziale po wypadku Danielę, było więc wstrząsem i niezwykłym doznaniem, jak z dziwnego snu.
Martyna sprawiała wrażenie rozbitej i rozdrażnionej. Zwierzyła się ze swoich niepokojów Agacie, która odwiozła ją do domu. Rozmowa była szczera i chyba tej otwartości narzeczona Piotra się przestraszyła. Na pewno nie miała obaw, że Agata wyda ją przed Piotrem – Niemirska obiecała jej dyskrecję, była zresztą znana ze swej powściągliwości, raczej wstydziła się, że także nią, posągową