Odyssey One. Tom 6. Przebudzenie Odyseusza. Evan Currie
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Odyssey One. Tom 6. Przebudzenie Odyseusza - Evan Currie страница 6
Nie miało to krztyny sensu. Blok mógł, a nawet powinien po prostu rozwalić im okręty i ich ominąć, ale Gib odezwał się przez radio i powiedział dowódcy Bloku, że Iwo to święta ziemia i jeśli chce ją dostać, to po jego trupie. Godzinami prowokował admirała, a nawet całe dnie według niektórych opowieści.
A dowódca sił Bloku łyknął przynętę.
Największa bitwa wojny rozegrała się na wysepce, która nie obchodziła nikogo poza garstką marines.
Przez trzy tygodnie obrońcy odpierali falę za falą sił wroga, walczyli pod niebem o barwie ołowiu. I przez trzy tygodnie ci sami obrońcy zatrzymywali ofensywę Bloku.
Iwo Jima była podwójnie błogosławiona lub, jak niektórzy mówili, podwójnie przeklęta. Tamtejszy piach dwukrotnie spijał krew marines i Japończyków. Raz gdy zabijali się nawzajem i drugi, gdy walczyli ramię w ramię.
Po wojnie o wyspie praktycznie zapomniano, ale Gib miał rację co do jednego.
Była świętym miejscem.
– Tak – powiedział Eric, gdy prom ustawił się w pozycji startowej. – Tak było. Uświęcona krwią.
Hadrian skinął głową, postawiwszy silniki w stan gotowości. Czekali na sygnał.
– Byłem tam raz. Nic oficjalnego, ale klasy kończące akademię przekupywały pilotów, żeby nas tam wieźli.
– Tak, wiem – uśmiechnął się Eric. – Czy piloci wciąż udają, że nie mają ochoty lecieć na bezwartościową skałę dla garstki żółtodziobów z marines?
– Udają? – Hadrian spojrzał na niego zdumiony, niemal przegapiając pozwolenie na odlot. – To było na pokaz?
Eric roześmiał się lekko.
– Mnóstwo chłopaków z marynarki również tam zginęło, poruczniku. Wyciąganie pieniędzy od marines to dla nich dobra zabawa. Flota przydziela na to paliwo, są fundusze na specjalnym koncie.
– Nie wiedziałem – przyznał Hadrian, odpalając silniki. Z tyłu wahadłowca wybuchły białe płomienie plazmy.
– Nie macie wiedzieć – powiedział Eric, gdy ciąg wbił go w fotel. – Lepiej jest, gdy myślicie, że coś ryzykujecie, żeby oddać honory poległym. Dlatego marines zawsze pilnują, żeby ktoś to spontanicznie „zasugerował”. Zwykle ktoś z gościnnym wykładem, kto od niechcenia wspomni o własnej nieoficjalnej wycieczce.
– Sukin… – Hadrian ledwie powstrzymał się przed dokończeniem. Opuścili stację i znaleźli się pośród czerni. – On był podstawiony?
Eric otwarcie się roześmiał, starając wygodnie oprzeć się o fotel.
– W korpusie jest mnóstwo sprytnych oficerów i jeszcze sprytniejszych podoficerów. Proszę o tym nie zapominać, tylko starać się im dorównać.
Porucznik pokręcił głową. Był zmieszany. Z tej odległości widzieli już „Odyseusza” unoszącego się ponad habitatem stacji. Wielki okręt lśnił biało odbitym światłem Słońca.
Hadrian uruchomił główny napęd i wahadłowiec popędził w stronę „Odyseusza”.
– Ledwie jestem w stanie w to uwierzyć – przyznał po chwili. – Jest pan pewien?
Eric uśmiechnął się.
– Zrób coś, co przykuje uwagę generałów. Dowiesz się wtedy sam, gdy cię zaproszą, żebyś zmotywował nowych. A tymczasem… uważaj, jak lecisz, synu!
– Co? – Hadrian spojrzał przed siebie i jęknął, ciągnąc drążek sterowniczy gwałtownie w lewo. Coś przeleciało tuż obok nich.
– Co to było, do cholery?
– To – powiedział Eric, obracając się, by mieć obiekt na oku – był pokaz jednego z nowych myśliwców Czarnej Floty. Pilot uznał zapewne, że zabawi się kosztem wahadłowca marines.
Roześmiał się.
– Co mogę powiedzieć? Miał rację.
Porucznik nie spojrzał spod byka na swojego dowódcę, ale niewiele brakowało, by to zrobił.
***
– Przez ciebie ten marine będzie musiał zmienić gacie. Zadowolony? – spytała oschle Alexandra z tyłu maszyny szkoleniowej, cofając ręce, które prawie przejęły stery od mężczyzny na przednim siedzeniu.
Steph tylko zaśmiał się kpiąco.
– Wiesz co? – powiedział po chwili. – Muszę przyznać, że na tych vorpalach nieźle się lata. Są szybsze i zwrotniejsze nawet od mojego Archanioła.
– To najlepsze myśliwce, jakie stworzono – odparła Alexandra z dumą.
– Nie bądź taka zarozumiała. Powiedziałem, że są szybsze i zwrotniejsze, ale nadal mniej precyzyjne. W walce jeden na jeden wciąż wolałbym Archanioła. IN robi sporą różnicę.
Alexandra cieszyła się, że Steph nie widzi teraz jej skrzywionej twarzy. To właśnie interfejs neuronowy był technologią, która sprawiała, że Archanioły były tak śmiercionośne, a nie ich broń czy silniki. Z tego, co wiedziała, podczas wojny z Blokiem modliszki wroga były lepiej uzbrojone i szybsze.
Interfejs zmieniał jednak samolot dosłownie w przedłużenie pilota. Pozwalał na unikanie nadlatujących rakiet o centymetry. Można było wlecieć prosto w paszczę wroga i tańczyć między pociskami.
Niestety, liczba osób zarówno chętnych, jak i zdolnych do skutecznego połączenia się z interfejsem neuronowym była zawsze niewielka. Wielu miało problem z wbijaniem igieł w kark i nie potrafiło uspokoić się na tyle, żeby komputer porządnie odczytywał ich intencje.
Przez lata komputery stały się coraz lepsze, a system mniej intruzyjny, ale interfejs neuronowy pozostał dość kosztownym programem o relatywnie niewielkich możliwościach wykorzystania. Teraz, gdy większość pilotów Archaniołów sterowała okrętami, program był praktycznie martwy.
– No cóż – powiedziała po chwili. – Vorpale wciąż istnieją.
Była jednocześnie zadowolona i zła na siebie, gdy komandor nie odpowiedział.
Rozdział 2
Przestrzeń Priminae
Drey Marina, kapitan krążownika Priminae „Tetanna”, stał w ciszy przy portalu obserwacyjnym i spoglądał na układ, do którego właśnie skoczył jego okręt.
Kapitan, jak każda rozsądna osoba, nienawidził terrańskiej technologii napędu tranzycyjnego. Ta metoda transportu była niezwykle uciążliwa