Odyssey One. Tom 6. Przebudzenie Odyseusza. Evan Currie
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Odyssey One. Tom 6. Przebudzenie Odyseusza - Evan Currie страница 7
To, że jego okręt został uzbrojony po zęby, stanowiło jedną z bardziej niesmacznych zmian. Do tej pory Priminae nigdy nawet nie mieli okrętów, które można by określić mianem krążowników, ale „Tetanny” nie dało się inaczej nazwać. Zwykłe jednostki wyposażano oczywiście w uzbrojenie, ale były to w istocie rzeczy wielofunkcyjne narzędzia, których użyteczność w walce miała drugorzędne znaczenie.
Z laserami zdecydowanie przewyższającymi możliwości używanych dotychczas, wyprodukowanymi przez Centralę u szczytu zagrożenia ze strony Drasinów, „Tetanna” mogła bez większych problemów spopielić cały kontynent. Drey parsknął na samą myśl. Gdyby miał dość czasu na planowanie, mógłby z łatwością unicestwić kontynent z użyciem dużo mniejszej mocy. Jako że wcześniej zajmował się górnictwem, miał pojęcie na temat niebezpieczeństw, jakie przedstawiały superwulkany i wyrwy w płytach tektonicznych.
Ale lasery od Centrali nie były jedynym, w co uzbrojono „Tetannę”. Terrańskie działa tranzycyjne mogły natychmiastowo umieścić gigatonowe bomby atomowe w odległości trzech minut świetlnych, a masywne pociski kinetyczne potrafiły zdestabilizować orbitę niewielkiego księżyca.
Co gorsza, czasami Drey spoglądał w kosmiczną otchłań i myślał, że przydałoby mu się więcej broni.
Drasinowie byli koszmarem, ale stanowili coś w rodzaju naturalnego kataklizmu. W zasadzie nie miało sensu bać się ich. Przychodzili wtedy, gdy przychodzili, i albo przeżywało się, albo nie, zależnie jedynie od losu. Legendy o nich przypominały historie o czarnych dziurach i kosmicznych rozbłyskach promieni gamma.
Gdy się zdarzyły, po prostu niosły zagładę. Panika wydawała się bezsensowna.
Terranie to zmienili i choć Drey był im wdzięczny, wciąż niełatwo przychodziło mu przyzwyczaić się do nowego stanu wszechświata.
– Kapitanie, wszystkie systemy sprawne. Transpondery ze statków górniczych sprawdzone. Żadnych niepokojących sygnałów.
Drey spojrzał na swoją zastępczynię, która nadchodziła z głównego pokładu dowódczego.
– Dziękuję, Heleno. Odlot zgodnie z protokołem. Czeka nas inspekcja nowych kolonii.
– Tak, kapitanie – odparła, wprowadzając polecenia do osobistego terminala. – Teraz układ Lenata?
Drey zastanowił się przez chwilę, po czym skinął głową.
– Tak, może być.
Odkąd atak Drasinów na Ranquil spowodował znaczne spustoszenie tego centrum populacji, wzrosło zainteresowanie programami kolonialnymi. Zwykle było ono na stałym poziomie, a programy stanowiły wentyl bezpieczeństwa dla tych, którym nie odpowiadało życie na centralnych światach.
Teraz popyt zapewne był sto razy większy, jako że Priminae nagle zapragnęli bardziej się rozproszyć.
Według Dreya nie było to najrozsądniejsze pragnienie. Kolonie, które zetknęły się z Drasinami, zostały zniszczone, podczas gdy Ranquil wciąż istniało. Z drugiej strony, wszyscy wiedzieli, że Ranquil uratowała jedynie interwencja Terran.
Najwyższa Rada Priminae była relatywnie zadowolona z obecnej sytuacji, szczególnie zważywszy na utratę kilku ważnych kolonii rolniczych. Jeśli ludzie chcieli zacząć trudniejsze życie, choć dające większą swobodę, mieli do tego prawo. Drey był z kolei zadowolony, że wzrosła także liczba rekrutów we flocie, jako że dawny system patroli nie sprawdziłby się w nowych warunkach.
To wszystko nie zmieniało jednak rzeczywistych zagrożeń, jakie wyłoniły się z kosmicznej czerni.
Najpierw Drasinowie, a teraz to Imperium, najeżdżające terytorium Priminae, a nawet mierzące się z Terranami w jednym z układów należących do Priminae.
Zupełnie jakby jakaś siła wyższa postanowiła, że Priminae zbyt długo cieszyli się pokojem, i zamierzała nadrobić stracony czas.
„Nawet Terranie, mimo że tyle dla nas zrobili, zostaliby uznani za plagę, gdyby zjawili się pięć lat wcześniej”.
Drey nie miał co do tego złudzeń.
Terranie byli najbardziej przerażającymi z potworów napotkanych przez Priminae. Wprawdzie ich technologia stała na dużo niższym poziomie niż kolonii, ledwie dysponowali komunikacją nadświetlną, ich okręty były powolne i nie miały porządnych źródeł zasilania, a jednak stanowili gatunek najgroźniejszy w porównaniu z Priminae, a nawet Drasinami.
Podejście tradycjonalistów Priminae, którzy dominowali w polityce także teraz, gdy ich popularność spadała, było jasne. Terranie mogą zostać sojusznikami, ale nie są mniej straszni niż stworzenia, które pokonali.
Dla Dreya, który pozostawał tradycjonalistą przez większość swojej kariery, ale teraz uważał się przede wszystkim za realistę, Terranie byli potworami, ale potworami sojuszniczymi.
Lepiej mieć bestię u boku niż przy gardle.
– Kurs wyliczony, kapitanie – oznajmiła Helena. – Czekamy na ostateczny rozkaz.
– Skaczmy.
Imperialna grupa zadaniowa
Kapitan Aymes spoglądał na gwiazdy, którymi upstrzone było niebo przed okrętem. Ledwie rejestrując płomienie silników pozostałych dwóch jednostek, zamyślił się.
Zwierzchniczka była teraz kobietą z misją.
Jej porażka w układzie Przysiężnych stanowiła skazę na honorze. Plamę, która nigdy nie zostanie całkowicie wymazana. Wiedział, jak działa dwór imperialny. Choć sam nigdy tak wysoko nie zaszedł – i zapewne teraz już nie zajdzie – musiał mimo wszystko manewrować w cieniu, jakim były kręgi oficerskie.
Nieważne, jak wiele osiągnie od teraz, wrogowie zawsze wypomną kobiecie tę porażkę. Taka była natura dworskiej polityki. Zwierzchniczka chciała więc przyćmić przyszłe zniewagi największym zwycięstwem, jakie zdoła odnieść.
Dobrze rozumiał jej dążenia, a nawet obsesję. Sam był wciąż w podobnym położeniu. Niepokoiły go jednak nieznane czynniki.
Aymes żałował, że nie posiadają lepszych danych. Zwycięstwo w wojnie zależało od trzech rzeczy: siły, logistyki oraz informacji.
Siły mieli sporo: okręty, strategów, taktyków – śmietankę Imperium. Niewiele było w tej galaktyce flot, które dorównywałyby zebranej przez zwierzchniczkę grupie, a żadna jej nie przewyższała.
Logistykę też mieli niezrównaną. Dzięki wsparciu Imperium nie mogli się skarżyć na braki w zaopatrzeniu.
To trzeci aspekt go martwił. Nie wiedzieli nic o tych anomaliach poza tym, że