Stara Flota. Tom 3. Wiktoria. Nick Webb
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Stara Flota. Tom 3. Wiktoria - Nick Webb страница 13
– Panie Isaacson, wiadomość, którą chcę przekazać, pasuje bardziej do pana niż do mnie. – Avery się roześmiała i zmieniła ton. – Gdybym to ja miała negocjować z Małakowem, nie byłoby to dobrym rozwiązaniem. Wystarczy pomyśleć, jak by to wyglądało! Jestem twardą, bezwzględną prezydent Zjednoczonej Ziemi, która walczy i nie bierze jeńców. Nie wypada mi układać się ze zbrodniarzami wojennymi.
Isaacson już wstał, aby pójść do łazienki, ale na te słowa zamarł.
– Proszę?
„Czy Avery chce mnie wysłać samego, z dala od jej wpływów, abym rozmawiał z jej śmiertelnym wrogiem?”
– Słyszałeś, Eamonie. – Jej głos zabrzmiał łagodniej po raz pierwszy od dwóch miesięcy. – Będziesz negocjował z prezydentem Małakowem. Osobiście. W jego biurze. Musisz dostać się do jego głowy. Musisz poznać jego myśli. Inaczej nie mamy szans.
Słyszał, jak Avery pije, w szklance zadzwonił lód.
– A jeżeli to się nie uda, zniszczysz jego tajną sieć komputerową. Najlepiej przy użyciu bomby lub czegoś podobnego. Na wizji i na żywo przed kamerami. Cała Galaktyka ma to zobaczyć. – Znowu parsknęła śmiechem. – Ale się zrobi wtedy zamieszanie, nie? Ludzie zobaczą, że nareszcie odgryzamy się tym ruskim draniom. Och, nie martw się, wiem, co myślisz. Na pewno uda ci się uciec przed wybuchem. No, prawie na pewno. Ha!
Stuk, stuk-stuk, stuk.
ROZDZIAŁ 14
Brytania, wysoka orbita
Ambulatorium na pokładzie
OZF „Wojownik”
Volz przyglądał jej się przez okno w ambulatorium. Spała, wciąż unieruchomiona na łóżku przy pomocy grubych pasów i kajdanek. Nikt nie chciał ryzykować. Komandor Proctor przeprowadziła kilka badań i stwierdziła, że Rój nie mógł przejąć kontroli nad nieprzytomną Zygzak, ale dla bezpieczeństwa pozostawała skuta.
Jednym dotknięciem mogła przekazać wirusa Roju, więc nie było innej możliwości. Od ambulatorium dzielił ją przezroczysty ekran ze sztucznego tworzywa, aby uniknąć przypadkowego kontaktu. Ambulatorium było najlepszym miejscem do przetrzymywania Zygzak. Łatwo można było ją utrzymywać w stanie śpiączki i pod nieustannym nadzorem.
Volz przyglądał się jej, podobnie jak każdego wieczora przez niemal dwa miesiące. Gdy nie latał ani nie szkolił innych pilotów, nie spał albo nie jadł, siedział tutaj.
Zastanawiał się, czy jeszcze istniała, skrywała się w głębi? Czy dałoby się ją jeszcze ocalić? Proctor zapewniała, że to możliwe. Podobnego zdania był Granger. Ale wielogodzinne obserwacje sprawiły, że Volz miał co do tego poważne wątpliwości.
– Jeśli dalej będziesz się na nią tyle czasu gapił, zmienimy ci pseudonim na Podglądacza. Tyler „Podglądacz” Volz.
Volz zaśmiał się ochryple.
– A co ty możesz wiedzieć o podglądaniu, Strzała?
Stała obok niego i patrzyła na śpiącą.
– Najwyraźniej nie tyle, co ty, Chojrak. Ale gdyby facet mnie podglądał, chciałabym, żeby chociaż przyniósł czekoladki. Albo zagadał. No, chyba że byłabym porządnie wstawiona, wtedy mógłby liczyć na szybki numerek.
Porucznik spojrzał na nią z obrzydzeniem.
– Jaja sobie robię, Chojrak. – Popatrzyła mu w oczy. – Człowieku, ty masz obsesję. Co się z tobą dzieje? To nie może trwać. Przecież nic was nawet nie łączyło, prawda? Była zamężna, ma dziecko…
Volz machnął ręką.
– Nie, nie o to chodzi. Tylko… była w mojej eskadrze. Wleciała w to coś, żeby ocalić okręt. Obiecałem, że porozmawiam z jej synem i wytłumaczę mu, że wszystko będzie dobrze. Tylko że sam nie jestem tego pewien. Przez jakiś czas była martwa, a potem cudownie powróciła do żywych. A ja ją uratowałem. Jednak teraz znajduje się w zawieszeniu… A ja nie mogę sobie z tym poradzić, Strzała. Trudno to wyjaśnić.
Sam nie do końca wiedział, co właściwie robi.
– Boisz się, że skończysz tak samo? – Strzała skrzyżowała ręce na piersiach i popatrzyła na śpiącą Zygzak. – Dręczy cię, że wlecisz w pustkę i wrócisz… odmieniony? Że przestaniesz być sobą? Że opętają cię demony?
Volz przewrócił oczami.
– To nie kosmiczny horror klasy B.
– A mimo to ona tam leży. Odmieniona. Pod kontrolą obcych. Jak dla mnie to horror – skrzywiła się Strzała.
– Ta-ak. – Volz roztarł ręce. Trzymał je za sobą na krześle tak długo, że zdrętwiały. – No tak… To horror. I w każdej chwili może spotkać każdego z nas. Hycel? Schwytany przez Rój i zabity. A tamci dwaj piloci? I jeszcze Hanrahan? Doktor Wyatt?
Strzała poklepała go po ramieniu.
– Nie martw się. Przynajmniej żaden obcy nie wyskoczy ci z klatki piersiowej i nie zatańczy na barze. Pamiętaj, że Granger wrócił. Skoro jemu się to udało, Zygzak też można uratować.
– Tak, wiem. Cały czas to sobie powtarzam.
Strzała już miała odejść, ale jeszcze się odwróciła.
– Wiesz, dlaczego nazywają mnie Strzałą?
– Nie wybrałaś sobie tego pseudonimu?
– Ha. Wiesz doskonale, że znaków wywoławczych się nie wybiera. Ochrzcili mnie tak na „Oregonie” – to był mój pierwszy przydział. Nosiłam wtedy taką samą fryzurę, jak postać z kreskówki. Pamiętasz Strzałę? Taką wesołą świruskę, która skończyła jako kosmiczny pirat. Okradała kosmicznych plutokratów i oddawała biednym.
Volz wzruszył ramionami.
– Grałem w kosza, nie oglądałem kreskówek.
– W każdym razie chodziło o to, że Strzale z kreskówki brakowało piątej klepki. To przezwisko nie było komplementem, możesz mi wierzyć. Za plecami inni piloci nazywali mnie „Żelazną Dziewicą” i twierdzili, że nigdy nie zaliczę. Pierwszy tydzień był piekłem. Ale wiesz, co zrobiłam? Siadłam za sterami i stwierdziłam, że będę najlepszym pilotem, jakiego widzieli. Powiesiłam sobie w szafce wielki plakat ze Strzałą. Napisałam sobie to przezwisko na hełmie. Postanowiłam, że nie dam się zaszufladkować. Nie minął nawet miesiąc i byłam już najlepsza. Wiesz dlaczego?
– Dlaczego?
– Przede wszystkim dlatego, że większość zginęła w walce z Rojem. Było im to pisane, pokój ich duszom. – Strzała przeżegnała