Stara Flota. Tom 3. Wiktoria. Nick Webb
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Stara Flota. Tom 3. Wiktoria - Nick Webb страница 11
– Jaki jest nasz wektor? Na jakiej jesteśmy orbicie?
Chorąży Prince wyglądał na zaskoczonego, że wciąż żyje. Potrząsnął kilka razy głową i dopiero wtedy odpowiedział.
– Wygląda na to, że zbliżamy się do planety po kursie o dużym nachyleniu. Lecimy znacznie szybciej, niż wynosi prędkość ucieczki. Opuścimy atmosferę i wylecimy w otwartą przestrzeń.
– Będziemy przelatywać obok kilku okrętów Roju i wtedy dogoni nas superpancernik – dodała komandor Proctor.
– Ile mamy czasu? – Granger patrzył, jak na ekranie rośnie planeta. Jej powierzchnię niemal całkowicie pokrywały grzyby po wybuchach. Zastanawiał się, jak radziła sobie reszta floty w walce z pozostałymi okrętami Roju.
– Pięćdziesiąt sekund – zameldowała Proctor.
– A flota?
Spojrzała na wyświetlacz taktyczny, za pomocą którego porucznik Diaz koordynował działania z innymi jednostkami.
– Większość sobie radzi. Zniszczone zostało pięć okrętów Roju. Zapłaciliśmy za to utratą dziewięciu krążowników.
Granger wykonał w pamięci kilka obliczeń i doszedł do ponurego wniosku, że Rój wygra tę bitwę.
– Trzydzieści sekund do przechwycenia przez superpancernik. Mniej więcej w tym samym momencie będziemy mijać trzy inne okręty Roju. – Proctor podniosła głowę znad konsoli. – Jeżeli dobrze się ustawimy, to może uda nam się zniszczyć wszystkie trzy…
Granger uśmiechnął się ponuro.
– Szansa na rehabilitację za poprzednią nieudaną próbę samobójczą. Dobrze. Wykonać.
Na mostku znowu zapanowała cisza, gdy zespół nawigatorów przeprowadzał obliczenia, a chorąży Prince dokonywał korekt wektora orbitalnego, aby „Wojownik” wleciał prosto w jeden z okrętów Roju. Przy odrobinie szczęścia przebije się przez niego i zderzy z kolejnym. Wybuch powinien zniszczyć trzecią jednostkę.
Zniszczenie trzech okrętów Roju to dobry sposób na śmierć.
– Kapitanie – odezwał się chorąży Prucha – transmisja przychodząca.
„Błagam, niech to będzie admirał Zingano” – pomyślał Granger.
– Źródło?
– Mogę się mylić, ale wygląda na to, że z superpancernika.
Granger odwrócił się gwałtownie.
– Od Roju?
– Na to wygląda, kapitanie. – Zaskoczony chorąży sprawdził na konsoli. – Obraz i dźwięk.
Granger obrócił się w fotelu do głównego ekranu i skinął do chorążego.
– Połącz.
Z widoku zniknęła zmasakrowana planeta, a w jej miejscu pojawił się obcy. Nie z Roju. Nie Dolmasi. Przedstawiciel trzeciej rasy obcych. Humanoid o naciągniętej skórze w niebieskawym odcieniu.
– Kapitanie Granger, czy zawiążesz z nami przymierze?
Granger odpowiedział odruchowo, chociaż nawet jemu wydało się to nierzeczywiste.
– Tak. – Nic innego nie mógł powiedzieć. – A z kim?
– Z piątym rodem Konkordatu Siedmiu. Pokazałeś nam, że możemy zrzucić jarzmo, tak jak to zrobiłeś w przypadku Dolmasi.
Granger przesunął dłonią po szyi na znak, żeby chorąży Prucha wyłączył mikrofon, i odwrócił się do Proctor.
– To musi być jakaś sztuczka. Mają nas na widelcu.
– Być może – zgodziła się. – Ale jaki mamy wybór?
Kapitan wzruszył ramionami i skinął na chorążego, żeby włączył dźwięk.
– Dobrze. Możecie dowieść swoich szczerych intencji i zniszczyć okręty Valarisi w waszym zasięgu? – Specjalnie użył nazwy, którą stosował sam Rój.
Ku zaskoczeniu Grangera obcy skinął głową.
– Oczywiście, kapitanie. Proszę wykorzystać nasz okręt jako osłonę. Wykrywamy, że wasz wiele już nie wytrzyma.
Granger dał znak, aby chorąży Prucha ustawił „Wojownika” zgodnie z sugestią obcego. Superpancernik znalazł się pomiędzy nim i trzema zbliżającymi się okrętami Roju.
– Kapitanie, superpancernik otworzył ogień – zameldował chorąży Diamond. – Bombardowanie promieniami antymaterii.
Ekran podzielił się na dwie części. Połowę zajmował okręt obcych, a drugie pół pokazywało zniszczenia, jakie siał w Roju. Superpancernik miał co najmniej dziesięciokrotnie silniejszą artylerię niż ostrzeliwane jednostki i w kilkanaście sekund rozprawił się z wrogami. Okręty Roju rozpadły się lub spłonęły w górnych warstwach atmosfery.
– Kapitanie – odezwała się Proctor z niedowierzaniem w głosie – mamy raporty z innych jednostek floty, że pozostałe okręty Roju już się wycofują. Jeden wykonał skok kwantowy.
Spojrzała na niego.
– Mam zarządzić pościg?
Granger pokręcił szybko głową, choć nadal nie dowierzał. Sytuacja wydawała się tak absurdalna, że wciąż próbował zrozumieć wydarzenia z ostatnich kilku minut.
– Nowe kontakty, kapitanie – zameldował chorąży Diamond i zaraz się rozpromienił. – To admirał Zingano i jego flota.
Superpancernik wykonał gwałtowną korektę kursu i pognał za okrętem Roju, który pełnym ciągiem oddalał się od planety. Ponad sto zielonych promieni ucięło jednak wszelkie nadzieje na ucieczkę. Sylwetka superpancernika uniosła się nad płonącym wrakiem.
– Może obcy wykryli, że nadciąga Zingano, i postanowili wykonać swój ruch?
– Może – przyznał Granger. – Niebawem się pewnie dowiemy.
Superpancernik wykonał zgrabny zwrot i wrócił na pozycję w szyku przed „Wojownikiem”. Granger nie mógł pozbyć się wrażenia, że został oszukany. Albo że ktoś oszukiwał. Wszystko to było zbyt proste. Już dwa razy Granger i jego ludzie otarli się o śmierć.
„Lepiej, żeby historia tego obcego trzymała się kupy”.
ROZDZIAŁ 13
Ziemia, Ateny w stanie Alabama
Stocznia