Stara Flota. Tom 3. Wiktoria. Nick Webb
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Stara Flota. Tom 3. Wiktoria - Nick Webb страница 7
Jednak przyszło za to drogo zapłacić. Mostek przechylił się gwałtownie w prawo, gdy kilka promieni antymaterii trafiło w jeden z głównych kompensatorów inercyjnych. A przecież urządzenia te znajdowały się co najmniej pięć pokładów od burt okrętu. Do diabła, wiązki wgryzały się głęboko w kadłub. Okrętem znowu szarpnęło, a Granger dostrzegł kątem oka, że wartownicy przy wejściu z trudem utrzymali się na nogach.
Granger odliczał sekundy, gdy wreszcie Proctor ogłosiła:
– Wystrzelenie bloków. Trafienie za pięć sekund. Przygotować się do korekty wysokości.
– Na ekran. – Granger chwycił się podłokietników w oczekiwaniu na kanonadę antymaterii. – Przynajmniej obejrzymy sobie fajerwerki.
Cały ekran wypełnił superpancernik, który w akcie desperacji próbował skoncentrować ostrzał na blokach osmu. W miejscach trafień w kadłubie pojawiały się ogromne wyrwy. Każdy taki blok ważył zaledwie parę ton, ale poruszał się z tak ogromną prędkością, że energia uderzenia odpowiadała eksplozji stumegatonowej głowicy.
Okręt miał kilka kilometrów długości, ale nie był w stanie wytrzymać takiej dawki energii. „Wojownik” i towarzysząca mu flota przeleciały obok z prędkością blisko pięćdziesięciu kilometrów na sekundę i zmieniły szyk tak, aby mniejsze krążowniki skrywał bezpiecznie pancerz okrętu Grangera. Przez superpancernik przebiegła fala uderzeniowa i jednostka dosłownie rozpadła się na dymiące kawałki.
Na mostku zabrzmiały radosne wiwaty. Granger pozwolił sobie nawet na uśmiech.
– Cała wstecz. Dwieście procent dozwolonego ciągu. Wejdźmy na orbitę, która zaprowadzi nas do następnego skupiska Roju.
Komandor Proctor podniosła wzrok znad konsolety.
– Poważne uszkodzenia na niższych pokładach. Główne stabilizatory inercyjne nie działają. Dużo ofiar z załogi na szóstym i siódmym.
Widać było malujący się na jej twarzy ból.
– Przebili kadłub prawie do maszynowni, kapitanie. Kilka sekund i byłoby po nas.
– Jaką moc jesteśmy w stanie utrzymać? – Musieli wytracić część prędkości, w przeciwnym razie studnia grawitacyjna wystrzeli ich jak z procy setki tysięcy kilometrów od bitwy i los planety będzie przesądzony. Z odczytów na skanerach wynikało, że Rój skoncentrowanymi uderzeniami osobliwości zniszczył już kilkanaście miast i zamordował miliony mieszkańców. Albo raczej dziesiątki milionów. Wciąż jednak istniało jeszcze kilka aglomeracji i setki mniejszych ośrodków, których trzeba było bronić.
– Systemy pomocnicze mają tylko połowę wydajności siłowni głównej.
– W takim razie cała wstecz. Dwieście procent mocy nominalnej systemów pomocniczych.
A potem Granger włączył interkom.
– Trzymajcie się, ludzie, trochę będzie rzucało.
Zauważył, że Proctor patrzy na niego krzywo.
– Wykonać – rozkazał.
Po odpaleniu silników hamujących załogą mostka rzuciło do przodu, a gdy zaskoczyły stabilizatory inercyjne, zostali szarpnięci w tył i tak w kółko – systemy nie radziły sobie z przeciążeniem. Kadłub zgrzytał i trzeszczał, przez pokłady niósł się jęk torturowanego metalu. Ile jeszcze wytrzyma ta stara krypa?
Granger potrząsnął głową.
„Do diabła”. Jego okręt już nie istniał. Wrak spoczywał na głównej promenadzie Salt Lake City, gdzie się rozbił i wyżłobił głęboką bruzdę w ziemi, zanim wreszcie się zatrzymał. Inżynierowie ZSO uznali, że wrak najlepiej tam pozostawić. Wznieśli wokół ogromne rusztowania i rozpoczęli odbudowę. Plan zakładał przywrócenie jednostki do służby, ale prace miały potrwać jeszcze wiele miesięcy. A Granger z nawyku nazywał także „Wojownika” swoim starym okrętem.
Ze stanowiska sensorów dobiegł jęk i stłumione przekleństwo Proctor.
Kapitan popatrzył na pierwszą.
– Aż się boję zapytać…
Spojrzała mu prosto w oczy z wyrazem rezygnacji na twarzy, jakby wiedziała, że to ich ostatnia bitwa.
– Dwa superpancerniki właśnie wykonały skok kwantowy. Przechwycą nas za pięć minut.
Granger dokonał szybkich obliczeń. Dwadzieścia okrętów liniowych Roju wciąż ostrzeliwało planetę z orbity. Przy życiu nie mogła pozostać więcej niż jedna trzecia mieszkańców Indiry. Zbliżały się dwa kolejne superpancerniki, a „Wojownik” był już niemal ruiną. Admirał Zingano ze swoją flotą miał własne problemy wiele lat świetlnych stąd.
– Kapitanie? – ponagliła Protor.
Granger westchnął ciężko:
– Przygotować się do skoku kwantowego.
ROZDZIAŁ 7
Sektor Britannia, Indira
Mostek OZF „Wojownik”
Po rozkazie wykonania skoku kwantowego na mostku zapadła cisza. Sądząc po spojrzeniach załogi, nikt nie spodziewał się po Grangerze decyzji o taktycznym odwrocie. Zawsze postępował w myśl zasady: przetrwać i stanąć do walki następnego dnia. Gdzie indziej. Granger widział w oczach podwładnych, że chociaż rozkaz ich zabolał, byli gotowi go wykonać. Pogodzili się z tym, że muszą uciekać.
Ale Granger nigdy się nie wycofywał. Przenigdy.
Tym razem też nie zamierzał.
– Skok kwantowy do tych współrzędnych. – Wpisał na konsoli serię liczb, a potem przesłał je do sternika. Chorąży Prince zerknął na koordynaty i zrozumiał zamiary dowódcy.
– Zrobimy drugi przelot?
– Właśnie, chorąży. – Granger rozejrzał się po mostku. – Jakieś sprzeciwy?
Nikt się nie odezwał. Kapitan już nabierał tchu, żeby wydać kolejne polecenia, ale przerwało mu chrząknięcie Proctor.
– Jesteśmy z tobą, kapitanie – zaczęła, ale po jej minie Granger domyślił się, co chciała powiedzieć. Zamierzała zaznaczyć, że odwrót strategicznie byłby lepszym rozwiązaniem. Jednak Granger nie zamierzał jej pozwolić na przemówienia. Tłumaczył to tysiące razy swojej pierwszej oficer, podobnie jak innym dowódcom, w tym również Zinganowi. Trzeba twardo stawiać opór, utrzymywać pozycje i walczyć, aby Rój ponosił straty w każdym systemie, który zniszczył. Nigdy się nie cofać. Nie okazywać słabości. Inaczej ludzie będą musieli walczyć i uciekać… do kolejnego systemu. A potem do następnego. I następnego.