Star Force. Tom 10. Wygnaniec. B.V. Larson
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Star Force. Tom 10. Wygnaniec - B.V. Larson страница 16
Kwon został z nami w celi, ale zatrzasnął osłonę hełmu, żeby dać nam trochę prywatności. Wyraźnie nie ufał robotowi ani odrobinę bardziej niż kapitan. Prawdę mówiąc, ja również. Przypomniały mi się słowa ojca. Mówił, że Marvin we wszystkim, co robił, miał własny cel, ale zawsze prezentował to tak, jakby stanowiło ogromną pomoc dla Sił Gwiezdnych. Czasem jego pomysły okazywały się zaskakująco przydatne. Kiedy indziej, tak jak wtedy, gdy wyłączył wenusjańskie pole minowe i zaprosił makrosy do Układu Słonecznego, przypominał raczej tykającą bombę.
– Witaj, Marvinie.
– Witaj, Cody Riggsie. Spodobał ci się pierścień?
– Skąd ty… Nieważne. – Jakimś sposobem wiedział, dokąd poszliśmy. Może podsłuchał naszą rozmowę na korytarzu, a może po prostu wydedukował to z faktu, że wciąż mieliśmy na sobie kombinezony ciśnieniowe. – Założę się, że ty też byś go chętnie obejrzał.
Na te słowa robot się ożywił. Wszystkie jego kamery skupiły się na mnie.
– Sprawiłoby mi to ogromną przyjemność, a zespół naukowy bez wątpienia by na tym skorzystał.
– Tak, tak. – Na przestrzeni lat Marvin nauczył się znakomicie urabiać ludzi. – Będziesz mnie musiał najpierw przekonać, że to dobry pomysł.
– Niestety, wyraźnie zakazano mi bezpośrednio eksperymentować na pierścieniach, ale bardzo chciałbym go zbadać.
Czekałem, aż powie coś więcej, ale zamilkł. Wreszcie zapytałem:
– Skąd ten zakaz?
Kamery Marvina zaczęły wędrować w przypadkowych kierunkach.
– Z powodu nieprzewidzianych okoliczności ostatnim razem, gdy uzyskałem dostęp do aktywnego pierścienia, na blisko miesiąc zmniejszyłem o połowę liczbę statków podróżujących między układami. Mogę teraz zobaczyć pierścień?
– Nie, nie możesz. Nigdy nie słyszałem, żebyś eksperymentował na pierścieniach. Więc coś popsułeś i tylko co drugi statek mógł przelecieć przez portale?
Kamery Marvina wycelowały w ścianę, z wyjątkiem jednej, którą wymierzył w Kwona. Zdałem sobie sprawę, że Marvin obserwuje mnie w stalowym lustrze nad umywalką, tak jakby unikał kontaktu wzrokowego.
– Niezupełnie. W istocie tylko połowa każdego statku przechodziła na drugą stronę. Druga połowa leciała dalej, tak, jakby pierścień nie istniał.
– O cholera. Nic dziwnego, że cię uziemili.
– Przeprosiłem.
– Twoje przeprosiny z pewnością były wielkim pocieszeniem dla rodzin ofiar.
– Bioty zawsze potrafią sobie zrobić więcej potomstwa. Mogę teraz zobaczyć pierścień?
To byłoby nawet zabawne, gdyby nie było chore. Co za oziębły, samolubny drań. Napomniałem się w myślach, że powinienem pamiętać, iż choć czasem ten stwór wydawał się rozsądny, w rzeczywistości nie posiadał sumienia.
– Skoro mowa o dzieciach, słyszałem, że odrzuciłeś szansę na reprodukcję, kiedy mój ojciec poruszył ten temat.
– Tak. Niewykluczone, że popełniłem błąd. Gdyby istniało więcej Marvinów, być może istoty biologiczne traktowałyby mnie jak podlegającą ochronie mniejszość, a nie tylko jednego zbuntowanego robota. Prześledziłem waszą historię pod kątem wspólnej walki o prawa, od początku związków zawodowych po wypaczoną ideologię komunistyczną w dwudziestym wieku…
Przerwałem mu:
– Tak, świetnie. Rzecz w tym, że twoje „małe projekty” są cholernie niebezpieczne. Kiedy jeszcze desperacko walczyliśmy z makrosami, miałeś dużo swobody, ale teraz, gdy życie wróciło do normy, musisz grać według zasad.
Znów skierował na mnie swoje kamery.
– Ja zawsze gram według zasad. Nie moja wina, że bioty często nie rozumieją własnych zasad albo wymagają, żebym zastosował się do domniemanych reguł, a nie tych, które faktycznie stworzyły.
– Marvin, jesteś bystry. Powinieneś dostrzec różnicę między literą prawa a jego duchem.
– Nie masz pojęcia, jak wiele mocy obliczeniowej pochłania samo odgadywanie sprzecznych oczekiwań istot biologicznych. Właśnie dlatego wolę badać ścisłe zjawiska, takie jak technologia Pradawnych. Skoro mowa o technologii, czy mogę…
– Jasne, znowu to samo. Wiem, że chcesz przyjrzeć się pierścieniowi. Skąd mamy wiedzieć, że nie skończy się tak, jak ostatnio, bo znowu strzelisz byka w obliczeniach? – Rodzice używali czasem tego staroświeckiego wyrażenia, a dziś wydało mi się na miejscu.
– Nie rozumiem, jaki związek ma technologia z przemocą wobec bydła.
– Sprawdź swoją bazę frazeologizmów, Marvinie.
– Przeszukuję pamięć. Wyrażenie znalezione i zrozumiałe. Postaram się nie strzelić byka. Mogę teraz zobaczyć pierścień?
Marvin chyba w pewnym sensie przypominał istoty biologiczne. Choć dysponował niesamowicie obszerną pamięcią, nie mógł jej całej przechowywać w świadomej części swojego umysłu. Czasem odnosiłem nawet wrażenie, że sięga do zasobów pamięci wolniej niż ludzie, zwłaszcza jeśli coś wypłynęło niespodziewanie, jak na przykład rzadko używany zwrot. Choć z drugiej strony, możliwe, że robił to tylko na pokaz, udając głupszego, niż był w rzeczywistości. W każdym razie nie sposób było odmówić mu determinacji.
– Więc jeśli załatwię ci dostęp do nieczynnego pierścienia, obiecujesz nie sprawiać niepotrzebnie kłopotów, w żadnym rozumieniu tego słowa?
– Obiecuję, Cody Riggsie. – Macki Marvina zaczęły dygotać z podekscytowania. – Z góry dziękuję za pozwolenie.
– No dobrze. Zobaczę, co da się zrobić.
Wyszliśmy, a Kwon z powrotem zapieczętował celę. Nie dałbym głowy, czy warstwa inteligentnego metalu powstrzymałaby Marvina, gdyby postanowił się wydostać, ale wiedziałem, że robot dysponuje instynktem samozachowawczym i rozumie konsekwencje oraz kary, takie jak usunięcie części kamer, macek albo innych narzędzi. Tato nieraz zmuszał go do posłuszeństwa groźbą, że zdemontuje to wszystko, aż z Marvina zostanie tylko mózg.
Właśnie wchodziliśmy na mostek, gdy rozbłysły światła ostrzegawcze.
– Wykryto wzrost zużycia energii – oznajmił głos mózgu Nieustraszonego. – Obciążenie przekracza parametry znamionowe. Kompensacja w toku.
– Całą moc okrętu pochłania sprzęt zespołu naukowców – zawołał oficer operacyjny.