Star Force. Tom 10. Wygnaniec. B.V. Larson

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Star Force. Tom 10. Wygnaniec - B.V. Larson страница 4

Star Force. Tom 10. Wygnaniec - B.V. Larson

Скачать книгу

szczęście próżnia nie wyssała nas w przestrzeń, ale za to przyciągnęła Olivię do dziury w kadłubie i przez sekundę bałem się, że różnica ciśnień wyrwie z niej wnętrzności. Szarpnąłem ją i oswobodziłem, wzbijając chmarę zamarzniętych kropelek krwi, które przypominały dryfujące rubiny. Straciliśmy grawitację i powietrze. Tylko niezwykłe właściwości mojego ciała utrzymywały mnie w ruchu – ale wiedziałem, że nie potrwa to długo.

      Moją pierwszą myślą było przywrócić ciśnienie – dla dobra Olivii. Ja mogłem przetrwać w całkowitej próżni minutę albo nawet dłużej, ale ona nie.

      Rzuciłem się na drugi kraniec kajuty, do wyrwy, i chwyciłem sterczące kawałki ściany, powyginane do środka jak folia aluminiowa. Zawarty w nich inteligentny metal próbował uszczelnić otwór, ale potrzebował trochę pomocy, więc zacząłem z powrotem odginać poszarpane krawędzie, aż dotknęły się nawzajem i zaczęły proces zasklepiania kadłuba.

      Gdy tylko metal z grubsza uszczelnił kadłub, przycisnąłem głowę do naściennego głośnika i wrzasnąłem ostatkiem powietrza, jakie zostało mi w płucach:

      – Chart, rozpocznij awaryjne przywracanie ciśnienia!

      Nawet w próżni wibracje powinny przejść przez moją czaszkę i dotrzeć do mózgu statku. Chwilę później moje wysiłki zostały nagrodzone ciepłym podmuchem z kratek wentylacyjnych.

      Zostałem z Olivią, słuchając syku wdmuchiwanego do środka powietrza. Wróciła też grawitacja, a dryfujące kropelki krwi posypały się na podłogę i moje plecy.

      Teraz, gdy odzyskiwaliśmy już powietrze i temperaturę, skupiłem uwagę na dziewczynie. Leżała nieruchomo na podłodze, twarzą do dołu. Nadal wyciekała z niej krew – była wszędzie.

      Przewróciłem ją na plecy i z przerażeniem odkryłem, że cała jej twarz i tułów też są pokryte krwią. Ewidentnie była w szoku. Zaczęła znów oddychać, ale nierówno i chrapliwie. Wodziła wzrokiem dookoła, jakby widziała wszystko oprócz mnie.

      – Olivia! Olivio, czy mnie słyszysz? – zapytałem nagląco.

      – Cody? – Na moment skupiła wzrok na mojej twarzy, ale zaraz jej spojrzenie znów zmętniało, a głowa opadła. Zrozumiałem, że musiała się w coś uderzyć. Z jej czaszki zwisał strzęp oderwanej skóry z włosami.

      Musiałem ją zabrać do pokładowego automatu medycznego – drogiej zabawki łączącej elektroniczny mózg ze wszystkimi przyrządami chirurgicznymi, programami diagnostycznymi i lekami, jakie da się upchnąć do urządzenia o rozmiarach trumny. Było równie zaawansowane, jak wojskowe jednostki do intensywnej opieki, z których korzystały Siły Gwiezdne. Wiedziałem, że automat zdoła jej pomóc.

      Musiał.

      Z łomoczącym sercem i bluzgami na ustach wziąłem Olivię na ręce. Oparłem się barkiem o hermetyczne drzwi i krzyknąłem do mózgu statku:

      – Otwieraj drzwi do mesy!

      – Nie mogę wykonać polecenia. Nie przywrócono ciśnienia w zewnętrznym korytarzu.

      Warknąłem ze wściekłości, zaniosłem ją do innych drzwi i przeszedłem przez kuchnię. Przez cały ten czas czułem płynącą mi po rękach krew, która kapała na podłogę. W gorączkowym pośpiechu biegłem korytarzami, okrężną drogą zbliżając się do automatu medycznego. Wreszcie trafiłem na kolejne hermetycznie zamknięte drzwi.

      – Chart, otwieraj te cholerne drzwi! – wydarłem się.

      – Nie mogę wykonać polecenia. Nie przywrócono ciśnienia w zewnętrznym korytarzu.

      – Czy automat medyczny znajduje się po drugiej stronie tej grodzi? – zapytałem.

      – Potwierdzam.

      – Otwórz awaryjne przejście w ścianie.

      – Rozkaz odrzucony. Tylko upoważniony personel może wydawać rozkazy awaryjne zagrażające życiu pasażerów.

      Krzyknąłem i kopnąłem w ścianę, aż się nieco wgięła. Wiedziałem, że Olivia umrze, jeśli nie umieszczę jej w automacie.

      – Jedyna upoważniona osoba jest nieprzytomna! Musisz mieć jakiś protokół obejścia tych przepisów!

      Maleńka jak główka szpilki kamerka omiotła mnie i Olivię.

      – Przyznano tymczasowe upoważnienie.

      Inteligentny metal zaczął się rozpływać i formować okrągły otwór pośrodku ściany, tworząc tunel łączący przeciwległe pomieszczenia. Nie czekając, aż się powiększy, przecisnąłem się na drugą stronę i zakrwawioną ręką wcisnąłem przycisk otwierania automatu. Pokrywa z nanoszkła uniosła się, a wtedy położyłem Olivię w podobnej do trumny kapsule. Zatrzasnąłem wieko i uruchomiłem automat medyczny, który zajął się nią wszystkimi czterema ramionami. Wbił w ciało igły i czujniki, odpalił skalpele laserowe i zaczął zręcznie rozcinać ubranie.

      Odwróciłem wzrok. Nie mogłem patrzeć, jak maszyna kroi miłość mojego życia. Mdliło mnie.

      Zachodziłem w głowę, co się, do cholery, stało. Czyżby trafił w nas meteoroid rozpędzony tak bardzo, że przebił się przez trzy warstwy kadłuba? Nie przychodziło mi do głowy inne wyjaśnienie.

      Byłem głupi, a Olivii przyszło zapłacić cenę za moją beztroskę. Powinienem się uprzeć, żeby przed podróżą poddała terapii nanitami. Wyznaczono nam termin za dwa miesiące, ale wiedziałem, że nasze rodziny były dostatecznie wpływowe, by załatwić zabieg wcześniej. Zamierzałem udać, że przyjmuję zastrzyk z nanitów jako dorosły, aby zataić fakt, że w rzeczywistości byłem znanityzowany przez całe życie.

      – Proces nieudany – oznajmił niespodziewanie automat. – Funkcje życiowe słabną. Zostaną zastosowane radykalne środki ratowania życia, chyba że upoważniony personel postanowi inaczej.

      – Radykalne środki? Jakie radykalne środki? – Popatrzyłem na ekrany, próbując cokolwiek pojąć z odczytów medycznych. To cholerstwo było podobno szczytem techniki. Rozpaczliwie próbowałem przypomnieć sobie, co słyszałem o możliwościach takich modeli.

      Automat nie odpowiedział.

      – Nanity. Zamierzasz ją znanityzować – powiedziałem.

      Rodzice wstrzyknęli mi nanity we wczesnym dzieciństwie, lecz Olivia miała dostać zastrzyk dopiero po otrzymaniu pierwszego przydziału. W Siłach Gwiezdnych było to wymogiem do pełnienia służby. Nanomaszyny rekonstruowały ludzkie ciało od środka, a potem już zawsze żyły w symbiozie z organizmem gospodarza. W wyniku tego latający w kosmos ziemscy wojskowi szybciej dochodzili do zdrowia, byli silniejsi i mieli lepszy refleks niż zwyczajni ludzie. A Olivia wciąż jeszcze była „naturalną” kobietą.

      – Rozpoczynam wstrzykiwanie nanitów. Radykalny zabieg ratowniczy w toku. Proszę odsunąć się od pokrywy.

      Nie wiedzieć czemu posłuchałem. Odsunąłem się od półokrągłego wieka z nanoszkła. Ostrzeżenie nadeszło w samą porę, bo nagle szyba pokryła się siateczką

Скачать книгу