Naśladowca. Erica Spindler
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Naśladowca - Erica Spindler страница 10
Trzej najmłodsi chłopcy, Tony, Max i Frank, czyli Lizusy, postanowili wspólnie zainwestować, a także wykorzystać przepisy „kochanej mamusi” i otworzyli włoską restaurację o nazwie (a jakże!) „Mama Riggio”. W tej chwili mieli już dwa lokale w Rockford i planowali otwarcie trzeciego na przedmieściach Chicago.
M.C. bardzo kochała swoich braci. Nawet tego, który wpadł na pomysł udekorowania restauracji starymi rodzinnymi fotografiami, w tym jedną, na której miała aparat na zębach i krosty na całej twarzy. Pokazywał ją nawet niektórym zaprzyjaźnionym klientom.
– To nasza siostra, Mary Catherine. Wiesz, ciągle jest panną…
Gdy o tym myślała, aż zaciskała pięści ze złości…
M.C. odpędziła niewesołe myśli i wyskoczyła z terenówki.
– Cześć, chłopaki.
– Cześć, stara! Fajnie wyglądasz! – krzyknął w jej stronę Neil.
M.C. zatrzasnęła drzwiczki wozu.
– Dzięki. Specjalnie tak się ubrałam, żeby wystraszyć mamę.
Włożyła same czarne rzeczy, a włosy związała w koński ogon.
– Masz broń?
– Jak zawsze. Więc lepiej uważaj!
Ze wszystkich braci najbardziej lubiła Michaela. Pewnie dlatego, że miał do niej najmniej pretensji, kiedy w dzieciństwie dreptała za nim jak porzucony szczeniak. Poza tym łączyły ich wspólne poglądy na wiele istotnych spraw.
M.C. uściskała go i ucałowała na powitanie.
Następnie przywitała się z Neilem. Kiedy go puściła, brat uśmiechnął się do niej.
– Może zostaw pistolet przed wejściem. Mama jest dzisiaj w kiepskim nastroju. Będzie cię kusiło, żeby z niego skorzystać.
– To nic. Każdy sąd mnie uniewinni. Mieliby mnie karać za zbrodnię w afekcie?
W tym momencie na werandę wpadł trzyletni syn Neila Benjamin, a zaraz za nim jego matka Melody. Prawdę mówiąc, małżeństwo Neila z wiotką, niebieskooką protestantką wywołało prawdziwą burzę w rodzinie. Matka nigdy nie pogodziła się z tym, że syn jej nie posłuchał. Natychmiast zaczęła się skarżyć na bóle w piersi i duszności, których Michael nie podjął się leczyć.
Dzięki temu M.C. miała pół roku spokoju, ale potem Melody zepsuła wszystko, bo najpierw nawróciła się na katolicyzm, a potem oznajmiła, że jest w ciąży. Gdyby mogła, to pewnie jeszcze zostałaby Włoszką!
Tak, M.C. była otoczona samymi lizusami.
Benjamin, który właśnie ją zauważył, wydał radosny okrzyk i pobiegł w jej stronę. M.C. przykucnęła i wyciągnęła ramiona. Bratanek rzucił się jej na szyję, a potem czekał cierpliwie na swój prezent. Wiedział nawet, w której jest kieszeni. Dziś były to ciasteczka w kształcie zwierzątek.
– Psujesz go – stwierdziła bratowa.
M.C. wyprostowała się z uśmiechem.
– A komu mam dawać słodycze? Tym dryblasom? – wskazała braci.
– Jak tam pogoda? – Neil machnął ręką w stronę wnętrza domu.
– Pochmurno. I zanosi się na burzę. Wiecie, jaka jest mama – odparła z westchnieniem Melody.
O tak, wszyscy doskonale wiedzieli. Popatrzyli na siebie w milczeniu, jakby się zastanawiali, na kim dzisiaj matka dokona egzekucji.
Michael spojrzał na zegarek.
– Nasi restauratorzy już się spóźniają – zauważył niechętnie.
– Może postanowili zjeść kolację w swojej knajpie? – zaryzykowała śmiałe przypuszczenie M.C.
– Nie odważyliby się – mruknął Neil.
Miał rację. Wkrótce dostrzegli ich trzy samochody. M.C. odnotowała, że bracia cały czas rozmawiają przez komórki. Po chwili zatrzymali się i wysiedli. I dopiero wtedy zrozumiała, że kłócą się ze sobą przez telefony komórkowe!
Wyłączyli aparaty, dopiero kiedy znaleźli się na werandzie. Zaraz też przywitali się ze wszystkimi. Na dworze zrobił się taki hałas, że sąsiedzi mieli prawo zadzwonić na policję. Ale przecież to ona była z policji…
Spojrzała na braci. Naprawdę uwielbiała tych przystojniaków.
Melody starała się przekrzyczeć hałas.
– Może wejdziemy do środka. Zanim mama… – szukała odpowiedniego słowa.
– Naprawdę się wkurzy – skończył za nią Neil. – Racja, chodźmy do domu.
Weszli do środka, pokrzykując i śmiejąc się. Matka z ponurą miną przywitała ich w drzwiach kuchni.
– Wszyscy, poza Michaelem i Neilem jesteście spóźnieni – stwierdziła, a następnie wbiła zły wzrok w M.C. – Mam jedną córkę i żadnej pomocy.
Więc jednak wypadło na nią. Cóż za niespodzianka!
M.C. ucałowała ją w oba policzki.
– Przepraszam, mamo, ale byłam w pracy.
Matka tylko pokręciła głową.
– Tak, w pracy! Doskonale wiesz, co na ten temat sądzę!
– To znaczy?
– Praca w policji nie jest odpowiednia dla kobiet. Powinnaś z tego zrezygnować. I to jak najszybciej.
M.C. już otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale matka zaprosiła ich do stołu. Zaczęli zajmować miejsca, a w tym czasie Melody pochyliła się w jej stronę.
– Zajmujesz się morderstwem tej dziewczynki?
Skinęła głową i spojrzała na Benjamina. Wyglądało na to, że interesuje go jedynie ciasteczkowe zoo, które zaczął właśnie rozkładać na stole, ale M.C. wiedziała, że dzieci uważnie przysłuchują się rozmowom dorosłych.
– Tak, to ja prowadzę tę sprawę – odparła półgłosem.
Usłyszał to Michael, który siedział po jej drugiej stronie i właśnie zaczął podawać wszystkim spaghetti.
– Moje gratulacje.
– Czy