Filozofia religii. Отсутствует
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Filozofia religii - Отсутствует страница 10
Nauki świeckie nie muszą uzasadniać zasad wyjściowych, ale na ich podstawie uzasadniają swe wnioski. Podobnie nauka święta nie uzasadnia swych zasad wyjściowych, czyli artykułów wiary. […] Rozprawiając z heretykami, posługuje się cytatami z Pisma Świętego w obronie jakiegoś artykułu wiary odrzucanego przez heretyków. Jeśli natomiast przeciwnik nie wierzy w żadną prawdę objawioną przez Boga, wówczas nie zdadzą się na nic dowody dla uzasadnienia artykułów wiary (Tomasz z Akwinu 1962–1986, I.1.8.).
Czasem akceptuje to, co głosi teologia wyzwolenia, która szuka bezpośredniej inspiracji w dyskusjach politycznych i nie zmierza do stworzenia trwałej, usystematyzowanej teorii. Np. Gustavo Gutiérrez jest zdania, że:
W dużej mierze dzięki wpływowi marksizmu teologiczna myśl, szukając swych własnych źródeł, zaczęła interesować się tym, jakie znaczenie ma kształtowanie tego świata i działanie człowieka w historii. […] W ten sposób rozumiana teologia spełnia niezbędną i trwałą rolę w uwalnianiu od wszelkiego rodzaju religijnej alienacji, która jest często pogłębiona przez samą instytucję kościelną, kiedy ta utrudnia właściwe spojrzenie na Słowo Boże (Gutiérrez 1976, s. 19).
Teizm stara się zatem pogodzić religię z nauką i filozofią, nie korzysta natomiast z jednej, niezmiennej metody. Jest otwarty, tolerancyjny i programowo bezstronny. Stara się nie naruszyć autonomii żadnej z dziedzin, między którymi buduje mosty. Akceptuje naukowy sceptycyzm wobec tezy o istnieniu Boga, bo uznaje, że Bóg, tak jak opisuje go religia, nie był nigdy przedmiotem kontrolowanej intersubiektywnie obserwacji. Wstępnie godzi się z tym, że dla nauki Bóg jest postacią tak enigmatyczną jak yeti, rzekomi przybysze z kosmosu lądujący w UFO lub prehistoryczne organizmy, po których istnieniu nie pozostały żadne materialne ślady. W konsekwencji może zawsze powiedzieć w duchu Poppera, że religie są niefalsyfikowalne, a zatem istnienie Boga to teza nienaukowa. Może też w duchu pozytywizmu stwierdzić, że istnienie Boga jak dotąd nie zostało potwierdzone, zatem aż do odwołania nie może być uznane za prawdę naukową. Jednocześnie teizm nie dopatruje się niekonsekwencji w tym, że naukowcy pracują w swej dziedzinie tak, jakby byli agnostykami, ale prywatnie pozostają osobami wierzącymi. Zatem konsekwentnie oddziela wiedzę od wiary dlatego właśnie, że stara się je pogodzić.
W sumie teizm przyjmuje bez zastrzeżeń, że każda religia uznaje istnienie jakiegoś Boga lub przynajmniej jakiejś rzeczywistości ponadempirycznej. Nie kwestionuje tego założenia, tylko opatruje je rozmaitymi komentarzami. Są one z reguły ostrożne i nieinwazyjne. Na przykład teiści dostrzegają, że nie da się bezstronnie ustalić, czy np. istnieli bogowie greccy, czy istnieje Jahwe, Allah, Ometeotl lub Trójca Święta. Przyznają przy tym, że bogowie greccy mają niewiele wspólnego z judaizmem, chrześcijaństwem i islamem, a podwójny bóg Azteków nie ma żadnych związków z potrójnym Bogiem chrześcijan. Zatem choć kiedyś można było twierdzić, że judaizm jest dobry dla Żydów, islam dla Arabów, że Aztekowie już nie istnieją, a chrześcijaństwo jest globalne, to dziś teizm nie pozwala sobie na taką nieostrożność. Nie relatywizuje prawdy i nie udaje, że istnieją kultury, między którymi nie dochodzi do żadnej komunikacji. Z reguły teiści uważają, że antyrealistyczna interpretacja prawdy jest nadużyciem terminologicznym. Prawda musi się odnosić do realnego świata, a nie do świata zredukowanego do jakiegoś modelu specyficznego dla danej religii lub kultury. To oczywiście może się zmienić, jeśli teizmem zaczną się interesować zwolennicy Hilarego Putnama i realizmu wewnętrznego.
Prawdopodobnie teizm czerpie swą siłę perswazyjną z faktu, że teologia niewiele może zrobić dla zracjonalizowania sporów religijnych. Nie istnieje jedna teologia uniwersalna, lecz wiele różnych teologii działających na użytek własnych religii. Teizm nie może pełnić takiej usługowej funkcji, bo z założenia ma być uniwersalny. Jeśli nawet koncentruje się na jakiejś wybranej religii, to nie jest to efekt celowego ograniczenia, ale raczej efekt aktualnego, choć niekoniecznie ostatecznego zainteresowania badaczy. Zresztą w sytuacji uporczywego konfliktu roszczeń między religiami teizm może łatwo przejść na stanowisko ostatniej szansy, czyli przyjąć koncepcję Boga niepoznawalnego (Deus absconditus). Na temat takiego Boga nie można prowadzić poważnych sporów, ponieważ nie da się powiedzieć niczego kontrowersyjnego na Jego temat bez odrzucenia wyjściowej tezy, że Bóg jest nieopisywalny i niepoznawalny. Taka koncepcja Boga była w przeszłości szczególnie bliska na przykład Błażejowi Pascalowi, którego niepokoiły wojny religijne. Dziś jej popularność wiąże się z wpływem filozofii Ludwiga Wittgensteina, o czym później powiem więcej.
Ciekawie na tle nauki i teologii wygląda filozofia, która z jednej strony pretenduje do ścisłości quasi-naukowej, a z drugiej chlubi się otwartością, tolerancją i odwagą myślenia, które to zalety pozwalają jej wykroczyć poza granice sprawdzalności, obiektywizmu i empiryzmu. Jeśli więc teizm zechce sformułować swe stanowisko w języku filozofii, to może argumentować, że ujawnia jakąś wspólną mądrość zawartą we wszystkich wierzeniach religijnych i wskazuje na ich inspirującą i szlachetną rolę. Jest to droga obiecująca, gdyż uwalnia teizm od zarzutu, że wspiera kultywowanie antynaukowych zabobonów przez religię, lub że wzmacnia tłumienie dążeń do wzniosłości i metafizycznej subtelności przez naukę. Inaczej mówiąc, filozoficznie zorientowany teizm praktykuje coś w rodzaju teoretycznego eksperymentowania na temat Boga. Nie należy tych starań lekceważyć i warto docenić pojednawczy charakter takich propozycji, widoczny np. w koncepcji zawartej w książce Spójność teizmu napisanej przez Richarda Swinburne’a, nawet jeśli jest to propozycja pod wieloma względami niezadowalająca. Swinburne opisuje Boga jako ducha i stworzyciela świata, wszechmocnego i wszechobecnego.
Książka ta zajmuje się tylko najbardziej ogólnymi doktrynami o Bogu, które podzielają wszyscy teiści, a nie specyficznie chrześcijańskimi doktrynami (Swinburne 1995, s. 147).
Autor nie wiąże swej analizy z konkretnymi dogmatami, rytuałami religijnymi ani prorokami. Nie wyróżnia uprzywilejowanych źródeł wiedzy o Bogu, a czasem – zapewne w tym celu, by zaakcentować niezależność wyznaniową swojej książki – nazywa Boga: „indywiduum X”.
Tak więc twierdzenie teisty, że istnieje wszechobecny duch, który ma wolną wolę i jest stwórcą wszechświata, należy rozumieć następująco: (a) istnieje indywiduum X, które jest wszechobecnym duchem i stwórcą wszechświata,