Autopsja. Tess Geritsen
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Autopsja - Tess Geritsen страница 5
![Autopsja - Tess Geritsen Autopsja - Tess Geritsen Джейн Риццоли и Маура Айлз](/cover_pre421208.jpg)
– Spokojnie, Nelly! – Pacjentka szarpnęła się, gdy ratownik wbijał jej w żyłę wenflon, dając tym samym sygnał, że powróciła do życia. Miejsce wkłucia rozkwitło magicznym niebieskim kolorem, ponieważ przebita żyła wywołała podskórny krwotok.
– Cholera, straciłem wkłucie. Pomóż mi ją przytrzymać!
– Człowieku, ona zaraz wstanie i sobie pójdzie.
– Stawia opór. Nie mogę założyć kroplówki.
– W takim razie ładujemy ją na nosze i zabieramy.
– Dokąd ją zawieziecie? – spytała Maura.
– Na izbę przyjęć pogotowia po przeciwnej stronie ulicy. Jeśli jest jakaś dokumentacja na jej temat, będą chcieli mieć kopię.
Maura skinęła głową.
– Spotkamy się tam.
Przed okienkiem rejestracji czekała długa kolejka pacjentów, a dokonująca selekcji pielęgniarka unikała spojrzenia Maury. Tej niespokojnej nocy trzeba było stracić kończynę albo broczyć krwią, żeby zostać przesuniętym na przód kolejki, lecz Maura, ignorując nienawistne spojrzenia pacjentów, podeszła wprost do okienka i zapukała w szybkę.
– Musi pani poczekać na swoją kolej – powiedziała rejestratorka.
– Jestem doktor Isles. Mam dokumenty właśnie przywiezionego pacjenta, które będą potrzebne lekarzowi.
– Którego pacjenta?
– Kobiety. Przed chwilą została przywieziona z budynku po drugiej stronie ulicy.
– Chodzi o kobietę z kostnicy?
Maura nie od razu odpowiedziała, zdając sobie nagle sprawę, że pacjenci w kolejce słyszą każde słowo.
– Tak – powiedziała tylko.
– W takim razie proszę wejść. Chcą z panią porozmawiać. Mają z nią kłopoty.
Zamek w drzwiach zabrzęczał i Maura weszła na oddział. Wystarczył rzut oka, by się zorientować, co miała na myśli rejestratorka, mówiąc o kłopotach. Nieznajoma nie została jeszcze przeniesiona do gabinetu zabiegowego, tylko leżała na korytarzu, owinięta kocem elektrycznym. Dwaj lekarze pogotowia i pielęgniarka nie mogli dać sobie z nią rady.
– Zaciśnij ten pas.
– Cholera, znów wyswobodziła rękę…
– Zostaw tę maskę tlenową. Nie jest jej potrzebna.
– Uważaj na kroplówkę, bo zaraz wyrwie igłę!
Maura rzuciła się w stronę noszy i przytrzymała pacjentkę za przegub, nim ta zdążyła wyrwać z żyły igłę. Kobieta wiła się, próbując uwolnić się z uścisku, długie, czarne włosy smagały Maurę po twarzy. Dwadzieścia minut wcześniej była jedynie ciałem o sinych wargach, zamkniętym w worku na zwłoki. Teraz zawrzało w niej życie, które z trudem opanowywali.
– Trzymaj ją! Przytrzymaj tę rękę!
Z gardła kobiety wydobył się odgłos przypominający skowyt rannego zwierzęcia. Odchyliła głowę do tyłu i dźwięk zmienił się w nieziemskie wycie, od którego Maurze zjeżyły się włosy na karku. To nie jest ludzki głos, pomyślała. Boże, kogo ja przywróciłam do świata żywych?
– Posłuchaj mnie! Słuchaj! – powiedziała stanowczo. Ujęła w dłonie głowę kobiety i spojrzała na jej twarz, na której malowało się przerażenie. – Nie dam ci zrobić krzywdy. Obiecuję. Pozwól nam sobie pomóc.
Po tych słowach kobieta się uspokoiła. Niebieskie oczy spoczęły na twarzy Maury, źrenice rozszerzyły się i wyglądały jak ogromne czarne jeziora.
Jedna z pielęgniarek próbowała ostrożnie przywiązać rękę chorej.
Nie, pomyślała Maura. Nie róbmy tego.
Kiedy pasek dotknął przegubu pacjentki, ta wyrwała dłoń, jakby została oparzona. Ręka skoczyła do góry, po czym Maura zatoczyła się do tyłu z policzkiem piekącym od uderzenia.
– Na pomoc! – krzyknęła pielęgniarka. – Wezwijcie doktora Cutlera.
Z gabinetu zabiegowego wybiegł lekarz i jeszcze jedna pielęgniarka, a Maura odsunęła się od noszy, ciągle czując ból. Zamieszanie przyciągnęło uwagę pacjentów w poczekalni. Maura widziała ich twarze za szybą, gapiące się na scenę, której nie zobaczyliby w żadnym serialu.
– Czy ma na coś alergię? – spytał doktor.
– Nie mamy jej karty zdrowia – odpowiedziała pielęgniarka.
– Co tu się dzieje? Dlaczego ona tak się awanturuje?
– Nie mamy pojęcia.
– Spróbujmy podać jej dożylnie pięć miligramów haldolu.
– Wyrwała sobie kroplówkę.
– W takim razie domięśniowo. Prędko! I trochę valium, zanim zrobi sobie krzywdę.
Kiedy igła przebijała skórę kobiety, ta znów przeraźliwie wrzasnęła.
– Czy coś o niej wiadomo? Kim ona jest? – Lekarz dopiero teraz zauważył Maurę, która stała o parę kroków od noszy. – Czy pani jest krewną?
– To ja wezwałam ambulans. Jestem doktor Isles.
– Jest pani jej lekarzem?
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo ubiegł ją jeden z lekarzy pogotowia. – Doktor Isles jest lekarzem sądowym. Odkryła tę kobietę w chłodni kostnicy.
Lekarz spojrzał na Maurę.
– Pani sobie żartuje.
– Weszłam przypadkiem do chłodni i zauważyłam, że się poruszyła.
Doktor roześmiał się z niedowierzaniem.
– Kto stwierdził, że nie żyje?
– Przywiozła ją służba ratownicza z Weymouth.
Popatrzył na pacjentkę.
– Trudno uznać ją za nieżywą.
– Doktorze Cutler, sala numer dwa jest wolna – zawołała pielęgniarka. – Możemy ją tam przenieść.
Maura szła obok wózka, kiedy kobietę przewożono do sali zabiegowej. Haldol i valium zaczynały działać i pacjentka powoli przestawała się szamotać. Pielęgniarki pobrały