Sprawiedliwy oprawca. Aleksandra Marinina

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sprawiedliwy oprawca - Aleksandra Marinina страница 19

Sprawiedliwy oprawca - Aleksandra  Marinina

Скачать книгу

mógł w każdej chwili skorzystać z zaproszenia na herbatę, tym bardziej że nie zamierzał siedzieć w hałaśliwym i dusznym pokoju. Koło ósmej Nastia i Saulak minęli go, idąc na dół. Jura wstał jak gdyby nigdy nic, wciągnął ciepłą kurtkę z kapturem, której przezornie nie zostawił w pokoju, po czym nieśpiesznie za nimi ruszył, wyjaśniając recepcjonistce, że zamierza poszukać w mieście przytulnej knajpki, żeby zjeść kolację.

      Wieczorem mocno się ochłodziło i zerwał się wiatr, więc Jura z niepokojem myślał, że nawet jeśli lotnisko w Jekaterynburgu zostanie otwarte, nie uda im się opuścić Uralska. Ależ wdepnęli z tym Saulakiem! Musieli jednak dotrzeć do Kolcowa. Ostatnimi czasy przygotowanie operacji przeszło z poziomu rozkazów i decyzji administracyjnych na poziom osobistych kontaktów. Istotną rolę w tej zmianie odegrało uświadomienie sobie smutnego faktu korupcji i nieuczciwości w milicyjnych szeregach. Jeśli wiadomo, że nikomu nie można zaufać, każdą operację trzeba budować głównie w oparciu o przyjaciół i dobrych znajomych. Jura miał ich na lotnisku Kolcowo. A w Uralsku nie. Dlatego musieli czekać, aż pogoda się zlituje.

      Dogonił Nastię i Saulaka na przystanku autobusowym. Trasa kończyła się na dworcu kolejowym, ludzi było dużo, bo większość osób podróżujących samolotami próbowała wydostać się pociągiem z Uralska. Korotkow postanowił jednak nie ryzykować. Nie wiadomo, co Anastazja naplotła Saulakowi. Nie powinien niepotrzebnie pchać się w oczy. Szybko zatrzymał prywatne auto i wcisnął kierowcy historyjkę o niewiernej ukochanej i podstępnym rywalu. Chłopak od razu przyznał, że nie warto rzucać się do bitki, ale nie zawadzi poobserwować, co i jak. Na tym stanęło.

      – To ona zjechała tutaj do swojego kochasia? – zainteresował się litościwy właściciel samochodu.

      – Nie, leciała z nim do Jekaterynburga. Ona niby w delegację, a on dla towarzystwa. Teraz utknęli u was nie wiadomo na jak długo. Leciałem za nimi następnym samolotem, żeby mnie nie zauważyli. Wiedziałem, gdzie ją wysłano, więc szybko bym znalazł. Ale mój samolot też tutaj zatrzymano, więc depczemy sobie po piętach w tym samym hotelu.

      – Obiecujesz, że nie dojdzie do mordobicia i porachunków? – na wszelki wypadek zapytał kierowca o imieniu Wiktor.

      – No pewnie, nie martw się. W razie potrzeby zdążę mu jeszcze obić gębę. Ale właściwie nie jestem zwolennikiem brutalnych działań – uspokoił go Korotkow. – Ja też na niejedno sobie pozwalam, nie jestem święty. Sam rozumiesz, korzystam z równouprawnienia. Ale chcę wiedzieć.

      – To oczywiste – przyznał Wiktor. – Masz rację. Wiedza to siła. O, przyjechał autobus.

      Upewnili się, że Nastia i Saulak wsiedli do środka, po czym za nimi ruszyli. Jakieś piętnaście minut później byli już w centrum miasta, koło każdego przystanku musieli zwalniać, żeby nie przegapić pary. Wreszcie Korotkow dostrzegł Nastię w tłumie wysiadających pasażerów. Saulak wysiadł pierwszy, ale nie podał jej ręki. Jura nie zwrócił na to uwagi, jednakże spostrzegawczy Wiktor dopatrzył się nielogiczności.

      – Że też twoja ślicznotka znalazła sobie takiego łachudrę. – Pokręcił głową z dezaprobatą. – Nawet nie pomógł jej wysiąść. A wygląda, jakby z trumny wstał! Nie, baby nie da się zrozumieć. Może facet jest chociaż dziany?

      – Nie wiem, jeszcze nie zasięgałem języka. Chcę się uważniej przyjrzeć i dowiedzieć, co on ma takiego, czego ja nie mam. Jak sądzisz, dokąd oni mogą pójść?

      – Tutaj? – Wiktor się rozejrzał. – Sklepy już wszystkie zamknięte, więc najwyżej do jakiejś restauracji albo kawiarni. Zobacz, ruszyli w stronę bulwaru, tam w ogóle niczego nie ma, same kioski.

      – A dalej?

      – Za skrzyżowaniem z prospektem Mira są dwie restauracje i parę barów.

      – No to podjedźmy tam i popilnujmy, skoro mówisz, że nigdzie indziej nie mogą pójść – postanowił Korotkow.

      – Tak jest, szefie. – Wiktor wzruszył ramionami, ruszając.

      Wyprzedzili Nastię, która wlokła się u boku Saulaka, po czym pokonali jeszcze z pięćset metrów. Po pewnym czasie Nastia i Saulak zrównali się z samochodem, zwolnili kroku, rozglądając się i o czymś dyskutując, potem skręcili w prawo, akurat tam, gdzie jak mówił Wiktor, znajdowały się restauracje i bary. Prospekt był jasno oświetlony, więc Korotkow dobrze widział, że minęli obie restauracje i zniknęli za niepozornymi drzwiami.

      – Co tam jest? – zapytał Wiktora.

      – Piwiarnia. Czyżby twoja ślicznotka lubiła piwo?

      – Nie znosi.

      – A więc poświęca się dla niego. No to co, szefie, czekamy czy się zwijamy?

      – Czekamy – zadecydował Korotkow. – Za wszystko zapłacę, niech cię o to głowa nie boli. Za parę minut zajrzysz tam, dobrze?

      – A ciebie zostawię w samochodzie? – prychnął Wiktor.

      – Weź kluczyki, skoro mi nie ufasz. Jak chcesz, dam ci mój dowód. Bez niego nie mam po co się stąd ruszać.

      – Co prawda, to prawda – przyznał tamten.

***

      Korotkow się nie mylił. Nastia naprawdę nie znosiła piwa. Ale pomysł, żeby wpaść do piwiarni, należał do Pawła, ona zaś uznała, że nie będzie oponować. Niech Saulak wie, że nie jest małostkowa i że można się z nią dogadać, jeśli się ją traktuje życzliwie.

      W brudnawym barze panował tłok i zgiełk. Z trudem znaleźli miejsca przy stoliku, przy którym ulokowali się już dwaj podejrzani osobnicy rozmawiający w jakimś nieznanym języku. Wsłuchawszy się, Nastia doszła do wniosku, że przypomina węgierski, więc mężczyźni byli prawdopodobnie mieszkańcami Udmurcji.

      Serwowano tu parę gatunków piwa, a także gorące kiełbaski oraz solankę z kwaszonej kapusty i olbrzymich różowych krewetek. Nastia zauważyła, że Paweł trochę się ożywił, więc dla dobra sprawy gotowa była wypić ohydne piwo i zjeść mocno pikantne kiełbaski polane obficie sosem z szaszłyków. Paweł pałaszował krewetki, zręcznie wyjmując ze skorupek delikatne, soczyste mięso.

      – Nigdy nie potrafiłam się tego nauczyć – przyznała Nastia, patrząc, jak Saulak szybko i zwinnie operuje widelczykiem. – Połowa mięsa zawsze zostaje mi w środku.

      – To dlatego że ma pani długie paznokcie, które przeszkadzają.

      – Chyba tak. – Nastia westchnęła. – Muszę ponosić ofiarę z powodu manikiuru.

      – A kto pani każe cierpieć? Kobiety same wyszukują trudności, a potem zmagają się z nimi i chcą, żeby im wszyscy współczuli.

      – Uhm. – Uśmiechnęła się. – Chcemy. Przecież staramy się dla was, dla mężczyzn. To wy żądacie, żebyśmy były piękne i zadbane, a nam to potrzebne jak dziura w moście. Czemu się pan tak rozgląda? Szuka pan kogoś?

      – Naszych obserwatorów. Jest pani tak pochłonięta jedzeniem, że nie pamięta o swoich obowiązkach, więc musiałem je przejąć.

Скачать книгу