Sprawiedliwy oprawca. Aleksandra Marinina

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sprawiedliwy oprawca - Aleksandra Marinina страница 20

Sprawiedliwy oprawca - Aleksandra  Marinina

Скачать книгу

głową, wystarczyło jedynie podnieść oczy. Kogo więc wypatrywał? Ciekawe.

      – Nawiasem mówiąc, obiecała pani, że zdradzi, jak odróżnia prawdę od kłamstwa – rzekł nagle Saulak.

      Robi się coraz ciekawiej. Co mu jest? Skąd ta gwałtowna zmiana? Wieczorem drugiego dnia nagle postanowił być miły i rozmowny? Uważaj, Nastazjo, ostrzegła się w duchu. Paweł Dmitrijewicz coś kombinuje. Albo na odwrót, do tej pory wyczuwał jakieś niebezpieczeństwo i się mobilizował, a teraz sądzi, że jest bezpieczny, więc się uspokoił. Co się wydarzyło? Co? Myśl, moja kochana, myśl, i to szybko, bo spotka cię kolejna niespodzianka.

      – Powiem – obiecała. – A co w zamian?

      – A co by pani chciała?

      – Żeby pan też coś mi powiedział.

      – Jest pani nieprzyzwoicie interesowna.

      – Bynajmniej. – Pokręciła głową, śmiejąc się. – Po prostu lubię negocjować. Ale w drodze wyjątku za darmo podzielę się z panem doświadczeniem. Czuję do pana sympatię, Pawle Dmitrijewiczu, chociaż tak naprawdę jest pan okropnym mrukiem. Najpierw proszę mi jednak przynieść jeszcze jedną kiełbaskę. Jak słusznie pan zauważył, jestem nie tylko interesowna, ale też łakoma. Proszę, oto pieniądze.

      Paweł bez słowa wstał i ruszył w stronę kontuaru. Nastia z przerażeniem myślała o jeszcze jednej porcji piekielnie ostrego dania. Bardzo jej jednak zależało, żeby Paweł się przeszedł, bo musiała sprawdzić swoje podejrzenia. Chciała go poobserwować. No tak, zgadza się, szukał kogoś, w dodatku nie wśród gości, tylko wśród obsługi. Gdy znalazł się przy kontuarze, parę razy zerknął w stronę kuchennego zaplecza, skąd co rusz wyłaniali się mężczyźni w różnym wieku, ubrani w białe kitle nie pierwszej świeżości, zbierali puste kufle i brudne talerze ze stolików, przynosili olbrzymie tace z czystymi naczyniami i umieszczali je na kontuarze, roznosili zamówione dania. Po co Paweł przyprowadził ją do tego baru? Ma tutaj wspólników, którzy pomogą mu się jej pozbyć? Mało prawdopodobne. Znaleźli się w tym mieście przypadkiem. Ale bywają przecież zbiegi okoliczności… Może Saulak akurat tutaj ma kumpli. Przecież to on zaproponował, żeby się wybrali na spacer. I żeby wysiedli na tym przystanku. Pomysł, by zajrzeć do tego baru, też był jego. No cóż, Nastazjo, szykuj się na nieprzyjemności. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że Korotkow jest gdzieś w pobliżu i w razie czego pomoże.

      Paweł wrócił i postawił przed nią talerz z ohydną parówką.

      – Wilczy apetyt wpędzi panią w kłopoty – stwierdził. – Opycha się pani byle czym. Nie boi się pani o swoją wątrobę?

      Aha, to znaczy, że ma problemy z wątrobą. Uruchomił się mechanizm projekcji, jak powiedzieliby psycholodzy. Gdyby cierpiał na wrzody albo na niestrawność, zapytałby o żołądek. Każdy ma na myśli to, co go boli.

      – Boję się – potwierdziła, nie mijając się wcale z prawdą. Wędzone mięso w pikantnym sosie budziło w niej strach. – Ale co na to poradzę, że lubię jeść ostro?

      Tutaj skłamała. Nie lubiła ostrych dań. Właśnie dlatego że bała się ataków niestrawności. Ale w barze nie serwowano niczego dietetycznego, a ona musiała koniecznie posłać Pawła do kontuaru.

      – Uczciwie zapracowałem, teraz pani kolej.

      No proszę, zaczyna być dowcipny! Siedmiomilowymi krokami idziemy drogą postępu. Ale to się nie uda, pomyślała Nastia.

      – Widzi pan, Pawle Dmitrijewiczu, większość ludzi robi błąd, próbując ocenić czyjąś wypowiedź. I zawsze się zastanawia, czy zawiera prawdę. Takie podejście nie jest słuszne.

      – Czyżby? A jakie jest słuszne?

      – Zaraz wytłumaczę. Trzeba oceniać nie słowa, lecz fakty. Prawda polega na tym, że ktoś uznał za konieczne coś powiedzieć. Dostrzega pan różnicę?

      – Niezupełnie.

      – W takim razie podam przykład. Spotyka się pan z kobietą, flirtuje z nią albo ona z panem, no i pewnego dnia ona mówi, że pana kocha. Jak większość mężczyzn, chce się pan przekonać, czy to prawda. Nie ma bardziej jałowego i bezużytecznego zajęcia. Niech pan popatrzy na to z drugiej strony. Kobieta uznała za konieczne i słuszne wyznać panu miłość. Niech pan spróbuje odgadnąć, dlaczego to zrobiła. Motywy leżące u podstaw jej czynu ujawnią prawdę. A ona w danym wypadku jest taka, że kobieta chce, by pan myślał, że go kocha. Czemu jej na tym zależy? Żeby zdobyć pana przychylność i coś od pana dostać. Żeby pana wzruszyć. Zaciągnąć do łóżka. Nakłonić, by pan dla niej coś zrobił. Albo przeciwnie, nic nie robił. Spektrum motywów, którymi może się kierować, jest bardzo szerokie, pańskim zadaniem jest ustalenie owego motywu. Jeszcze raz podkreślam, że nie ma żadnego znaczenia, czy ona pana naprawdę kocha. Ważne jest tylko to, że w pewnych okolicznościach podjęła decyzję, by panu o tym powiedzieć. Teraz jasne?

      – Okazuje się, że jest pani nie tylko łakoma, ale też cyniczna. – Saulak się uśmiechnął. – Imponujący zbiór zalet.

      – Nie jestem cyniczna, tylko trzeźwo myślę – zaoponowała Nastia. – Weźmy inny przykład. Znamy się już od dwóch dni. Przez ten czas nie rozpieszczał mnie pan długimi rozmowami, zadał mi niewiele pytań, a na moje odpowiadał oszczędnie, jednym słowem. Sądzi pan, że wyciągnę z tego wniosek, iż jest pan człowiekiem nierozmownym, niekontaktowym i nietowarzyskim? Nic podobnego. Byłabym głupia, gdybym tak pomyślała.

      – Więc jaki wniosek pani wyciągnęła?

      – Uznałam, że chce pan zrobić wrażenie człowieka zamkniętego i nierozmownego. Teraz muszę odgadnąć, jaki cel panu przyświeca. Gdy się dowiem, poznam prawdę.

      – Ma pani jakieś hipotezy?

      Na twarzy Pawła pojawiło się zaciekawienie. Nie udawane, tylko prawdziwe.

      – Mnóstwo. Hipoteza pierwsza. Zdecydowanie się panu nie podobam, coś pana we mnie irytuje i woli pan ze mną nie rozmawiać. Pragnie pan, żebym nie narzucała się z rozmową i nie zadawała głupich pytań. Hipoteza druga. Nie ma pan nic przeciwko mnie, ale źle się pan czuje i ciężko panu rozmawiać. Nie chce się pan przyznać do niedyspozycji, ponieważ jestem dla pana całkiem obcą osobą, a pańskie dobre wychowanie plus męska duma nie pozwalają uskarżać się przed obcą kobietą na dolegliwości. Hipoteza trzecia. Chce mnie pan sprowokować, zdenerwować oschłością, zdawkowością i zagadkowością, zmusić, żebym się uniosła i straciła panowanie nad sobą. Ta hipoteza może być słuszna w sytuacji, gdyby mi pan nie ufał, uważał, że pana oszukuję, bo nie jestem osobą, za którą się podaję, i wyczuwał niebezpieczeństwo. Hipoteza czwarta. Jest pan rzeczywiście mrukiem. To nie koniec hipotez, są jeszcze inne. Ale myślę, że tego, co powiedziałam, wystarczy, by zrozumiał pan istotę sprawy. Ważne są nie słowa, lecz stojące za nimi motywy i pobudki.

      – A w której hipotezie pani zdaniem kryje się prawda?

      Wyraz jego twarzy nieco się zmienił, ale Nastia nie potrafiła powiedzieć, na czym to polegało. Może rozmowa rzeczywiście go zainteresowała i maska zimnej obojętności niepostrzeżenie opadła, ustępując miejsca zwyczajnej

Скачать книгу