Winne Wzgórze Tom 2 Nadzieja. Dorota Schrammek

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Winne Wzgórze Tom 2 Nadzieja - Dorota Schrammek страница 6

Winne Wzgórze Tom 2 Nadzieja - Dorota Schrammek

Скачать книгу

włożył kciuk do buzi i lekko ssał. Po chwili roześmiał się i dołączył do zabawy. Mężczyzna miał nadzieję, że Gizela wykorzysta moment i pójdzie porozmawiać z córką. Nie pomylił się.

      Początkowo z pokoju dobiegały podniesione głosy, które mężczyzna starał się zagłuszyć sygnałem zabawkowej karetki. Z każdą chwilą jednak stawały się cichsze. Do jego uszu dobiegł płacz obu kobiet. Dwadzieścia minut później weszły do salonu. Obie miały napuchnięte powieki i ślady rozmazanego makijażu, ale były spokojne, co oznaczało opanowaną sytuację.

      – Zostaniesz na kolacji? – zapytała Sabina.

      Tadeusz popatrzył na chłopca.

      – Mam z wami zjeść? – spytał malca.

      Kacperek tylko pokiwał głową.

      – A jeśli zjem wszystkie twoje kanapki? – zażartował mężczyzna. – Zobacz, jaki jestem gruby.

      – To ja dostanę czekoladę – odparł Kacperek.

      To rozładowało sytuację. Wszyscy się roześmiali. Panowie nadal się bawili, a panie zabrały się do przygotowania jedzenia. Podczas posiłku nie wracano ani słowem do tematu, który wywołał takie poruszenie.

      Dwa dni po zaskakującym wieczorze do Tadeusza zadzwoniła Sabina.

      – Jak ja mam się teraz do ciebie zwracać? – spytała bezradnie. – Przecież bez sensu będzie, gdy powiem „tato”.

      – Mów mi po imieniu, jak do tej pory. Ja też będę tak się do ciebie zwracał.

      – A Kacperek?!

      – On przecież nie rozumie.

      – Ale może będziemy go uczyć, by mówił do ciebie „dziadku”? Zostałeś mu tylko ty.

      – Będę szczęśliwy… – W gardle Tadeusza jakby utkwiła gula niedająca słowom się przecisnąć. Rosła z sekundy na sekundę.

      – Dziadek Tadziu… – powiedziała Sabina cicho. – Ładnie.

      – Co będzie, gdy wasi sąsiedzi usłyszą, że on tak do mnie mówi? – Mężczyzna się zaniepokoił. – Zaczną coś podejrzewać.

      – Nie obchodzi mnie to. – Tadeusz był pewien, że córka w tym momencie wzruszyła ramionami. – Ich domysły, ich sprawa.

      Dzień po tej rozmowie zadzwoniła Gizela. Początkowo mówiła o wszystkim i o niczym, by w końcu przejść do konkretów.

      – Możesz do nas wpadać, kiedy zechcesz – zaczęła. – Ja nie zawsze będę. Wiesz, że mimo emerytury nadal pracuję w biurze informacji turystycznej. W weekendy oprowadzam wycieczki albo organizuję czas wolny seniorom z okolicy. Jeżeli tylko chcesz, możesz do nas dołączyć.

      – Uważasz mnie za seniora? – spytał takim tonem, że początkowo nie wiedziała, czy żartuje, czy obrusza się na poważnie.

      Rozluźniła się, gdy usłyszała cichy śmiech.

      – Myślę, że nadawałbyś się na niektóre wyjścia. Od Sabinki wiem, że lubisz chodzić z kijkami. My też mamy taką grupę.

      – Nie nadaję się, bo jestem początkujący i zbyt wolny – powiedział. – Ale jeśli zorganizujesz indywidualne zajęcia, to chętnie skorzystam.

      Gizela przez chwilę milczała. W głosie Tadeusza brzmiały dziwne nuty. Gdyby była młodsza, odebrałaby to jako zachętę do flirtu. Ale jak można mówić o zalotach, gdy każde z rozmówców ma na karku po sześć krzyżyków?

      – Daj znać, kiedy tylko będziesz miał chęć.

      – Chęć… – zawiesił głos.

      Roześmiała się.

      – Nie łap mnie za słówka.

      – A za co?

      Tym razem chichotali oboje. Rozmawiali jeszcze parę minut. Gizelę paliły policzki od emocji.

      Spotkali się kilka dni później. Sabina miała zaplanowane wyjazdy do kilku klientek wymagających zabiegów upiększających, a dziadkowie zabrali Kacperka na lody. Przysiedli ze słodkimi przysmakami w parku. Przyglądali się wnukowi bawiącemu się w piaskownicy tuż obok nich.

      – Chyba puścimy go wcześniej do przedszkola – powiedziała Gizela.

      – Przecież i tak ma iść od września. – Tadeusz był zdziwiony.

      – Musimy go dać już w czerwcu. Czerwiec, lipiec i sierpień to dla mnie najaktywniejszy czas. Mam wiele wycieczek. Natomiast Sabinka… Kilka dni temu wspomniała, że oglądała w centrum Czaplinka lokal, w którym mogłaby przyjmować swoje klientki. Widzę, jak jej zależy na samodzielności finansowej i zawodowym rozwoju. Jest świetna w tym, co robi, a lato sprzyja dbaniu o siebie.

      – Chciałaby otworzyć gabinet już teraz? To świetny pomysł! – Tadeusz naprawdę tak uważał.

      – Mam troszeczkę pieniędzy, więc ją wspomogę. Namawiam Sabinkę, by postarała się o dotację z urzędu pracy. Jednak najpierw trzeba wszystko urządzić i zakupić towar, a dopiero potem wnioskować o zwrot pieniędzy.

      – Jeżeli czegoś wam potrzeba, to i ja chętnie się dołożę.

      – Dziękuję, postaramy się same…

      Tadeusz wstał i z góry popatrzył na Gizelę.

      – Nie ma teraz „my same” i „ty”. Tworzymy rodzinę, czy to ci się podoba, czy nie. Zacznijcie już dzisiaj planować, a do końca tygodnia chcę mieć listę niezbędnych rzeczy. Kiedy wy będziecie zajmować się zakupami i urządzaniem lokalu, ja przypilnuję Kacperka.

      Gizela patrzyła na niego z niedowierzaniem.

      – Mówisz serio?!

      – Tak. Trzeba przecież pomóc córce.

      Nadal to słowo brzmiało nie tak, jak powinno, ale nie było już obce jak na początku.

      Sabina, gdy usłyszała o propozycji, rzuciła się ojcu na szyję. Nie czekała do weekendu. Już następnego dnia przyszła z kompletną listą i kalendarzem. Z radością opowiadała, co i w jakim terminie zamierza zrobić.

      – Nie ma na co czekać – skwitował Tadeusz. – Od dzisiaj każde popołudnie Kacperek spędza ze mną, a wy działacie. Jutro przekażę ci pieniądze.

      Dziadek uwielbiał spacerować z wnukiem w okolicy mariny. Z dnia na dzień przybywało turystów, ale nie byli tak głośni jak w nadbałtyckich miejscowościach. Zachowywali się bardziej leniwie, jakby delektując się obecnością w tym miejscu. Tadeusz uwielbiał chodzić obok jachtów. Czytał chłopcu nazwy poszczególnych jednostek, często zaśmiewali się wspólnie z dziwactwa niektórych.

Скачать книгу