Odyssey One: W samo sedno. Evan Currie

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Odyssey One: W samo sedno - Evan Currie страница 12

Odyssey One: W samo sedno - Evan Currie

Скачать книгу

panie…?

      – Bermont – odparł Sean Bermont, wymawiając swoje nazwisko z francuskim akcentem, opuszczając na końcu „t”.

      – Cóż, poruczniku Bermont – kontynuował Crowley – EXO-12 posiada supernowoczesny interfejs, bazujący na systemie piątej generacji. Dostaliście je już?

      Cała trójka pokręciła przecząco głowami.

      – W dalszym ciągu używamy systemów optycznych i interfejsu czwartej generacji – powiedział Bermont.

      – W porządku, różnice między nimi nie są aż takie trudne do opanowania. W odróżnieniu od tych czwartej generacji dane z najnowszych systemów optycznych są przetwarzane przez komputer pokładowy, dzięki czemu przez cały czas otrzymuje się pełny, trzystusześćdziesięciostopniowy obraz.

      – Nasze skafandry to potrafią – sprzeciwił się Greene.

      – Ale nie przez cały czas, sierżancie – uśmiechnął się Jackson. – Użytkownik może zobaczyć pełny obraz, zamiast kazać komputerowi określić priorytety celów, które są poza granicami bezpośredniej widoczności.

      Greene pokręcił głową.

      – Kontrolowanie tego wszystkiego musi przyprawiać o ból głowy.

      – Kiedy się przywyknie, nie jest tak źle, sierżancie. – Jackson wzruszył ramionami. – Kąt dziewięćdziesięciu stopni jest pokazany w czasie rzeczywistym, podczas gdy reszta obrazu dociera jako skompresowane widzenie obwodowe. Z początku można odnieść wrażenie, że spogląda się przez tunel, ale to naprawdę kwestia przyzwyczajenia.

      – Świetnie. Permanentne widzenie tunelowe. – Greene parsknął drwiącym śmiechem. – I to ma być niby dobre?

      – Nasze testy wykazały, że podnosi reakcje ruchowe o dwadzieścia osiem procent – wyjaśnił Crowley. – Martwi mnie tylko, jak czujniki zareagują na nieludzkie cele. Gdy szyfrowano oprogramowanie naprowadzające, technicy nie poświęcili tej kwestii zbyt wiele czasu.

      Bermont wzruszył ramionami.

      – Nie przejmowałbym się tym zbytnio. Jeśli jednak chciałby pan zasięgnąć fachowej opinii technicznej na temat Drasinów, proszę porozmawiać z Savoyem.

      Pozostali mężczyźni z aprobatą pokiwali głowami.

      – Savoyem?

      – Porucznikiem Savoyem. On i jego zespół naukowych dziwaków biorą udział w naszych misjach specjalistycznych – odparł Greene. – Jeśli chce pan dowiedzieć się czegoś o tych draniach i jak wyglądają na ekranie komputera, on będzie najodpowiedniejszą osobą.

      Crowley skinął głową.

      – Pogadam z nim.

      ***

      Weston był bardziej niż gotowy na kolejny krok. Uzupełnienie paliwa trwało dwie godziny, bo napompowanie przepastnych baków „Odysei” ciekłym wodorem stanowiło niesłychanie długi i powolny proces. Cała załoga zdawała się wiercić w niecierpliwym oczekiwaniu, więc był zadowolony, że podróż w kierunku krawędzi heliosfery zajęła tylko kilka godzin. Wkrótce znaleźli się w zasięgu strefy przejściowej.

      – Wszystkie systemy gotowe, kapitanie.

      – Świetnie. Czy jesteśmy przygotowani do wstępnego przejścia? – spytał Eric rzeczowym tonem.

      – Aye, sir – odparł Daniels, skinąwszy głową. – Mamy zielone światło.

      Rutynowa procedura wydawała się całkiem nierzeczywista, zupełnie jak próba zrozumienia czegoś znacznie wykraczającego poza granice pojmowania. Mieli się stać najszybciej poruszającymi się ludźmi w historii, a mimo to miał wrażenie, że wszystko sprowadzało się do papierkowej roboty. Weston czuł się niemal tak, jakby było w tym coś… świętokradczego, ale koniec końców, jedyne, o czym potrafił myśleć, to że byli o krok od dokonania czegoś, czego nie zrobił przed nimi nikt inny.

      Powoli skinął głową i włączył interkom.

      – Załoga, mówi kapitan. Osiągnęliśmy punkt wstępny stanu przejściowego i za chwilę rozpoczniemy ładowanie generatorów tachionowych. Proszę się upewnić, że wszystkie przygotowania do przejścia zostały zakończone. Bez odbioru. – Weston wiedział, że miał dobrą, zahartowaną w bojach załogę, ale był ciekaw, co sobie teraz myślą, świadomi kolejnej misji. Jak wielu odczuwało ten sam przypływ podniecenia co on?

      Wyłączył interkom i uniósł wzrok.

      – Panie Waters?

      – Tak, sir? – spytał młody mężczyzna, nie patrząc na niego.

      – Możesz powiadomić kwaterę główną.

      – Tak jest, sir. Kwatera główna – potwierdził Waters, włączając alarm.

      – Doskonale, poruczniku – odparł Weston, spoglądając na Danielsa. – Gdy będzie pan gotowy, proszę rozpocząć procedurę.

      – Tak, kapitanie. Rozpoczynam sekwencję przejścia… teraz. – Daniels wstukał komendę na klawiaturze.

      Z początku nic nie wskazywało na to, że cokolwiek się zmieniło. Wtem dał się słyszeć szum potężnych kondensatorów wtłaczających energię do generatora tachionów. Chwilę później światła mostka przygasły nieco, gdy zabrano z jego układów część mocy, a potem wszystko umilkło.

      – Wieże przeszły transformację, kapitanie. Ekspansja dosięgnie mostek… teraz.

      Nagle wszystko runęło w próżnię. Załoga mostka zacisnęła zęby i chwyciła się bezradnie siedzeń, gdy czarna pustka kosmosu pochłonęła jednostkę.

      Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że okręt zniknął, choć wystarczająco czułe sensory zarejestrowałyby chmurę wyłaniającą się z pustki i pochłaniającą ich. Dla ludzi obecnych na pokładzie ta chwila ciągnęła się w nieskończoność, a potem skończyła raptownie, gdy ich ciała dały się porwać pędowi, a jedyne, co im pozostało, to krzyczeć.

      KWATERA DOWÓDZTWA

       Planeta Ranquil

      – Panie admirale, właśnie wykryliśmy incydent tachionowy w systemie zewnętrznym.

      „Czyżby ta chwila nadchodziła szybciej, niż mógłbym się spodziewać?”– zapytał sam siebie admirał Rael Tanner. Być może miał po prostu nadzieję, że ten moment nigdy nie nadejdzie, że mieszkańcy Ranquil mogą liczyć na odrobinę wytchnienia, namiastkę normalnego życia. Przytłaczający ciężar tych wszystkich istnień przygniatał go czasem do ziemi, jak dręcząca myśl.

      Tanner odwrócił się, przeglądając odczyty czujników, i zmarszczył brwi.

      – Przygotujcie „Vulka” do identyfikacji obiektu.

      – Tak

Скачать книгу