Krew sióstr. Złota. Krzysztof Bonk

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krew sióstr. Złota - Krzysztof Bonk страница 10

Krew sióstr. Złota - Krzysztof Bonk

Скачать книгу

sugerujący, że pragnęłaby się przesiąść.

      Wkrótce zajęła miejsce koło barona, który wrócił z północy kraju, gdzie leżały jego liczne włości i jak co tydzień przybył do stolicy na zebranie złotej rady. Osobiście bowiem ten mocno dojrzały już mężczyzna i tradycjonalista zarazem cenił sobie życie na prowincji, stroniąc od miejskiego zgiełku tudzież pałacowego życia. Teraz wymienił z księżną grzecznościowe uwagi, w tym głównie wyraził solidarność w bólu po stracie małżonka przez Bursztyn. Potem zwyczajowo przyszedł czas na przejście do konkretów:

      – Dopiero przybywasz do stolicy, więc pewnie nie jest ci wiadome, co mówi o śmierci mego męża prosty lud – zagaiła wdowa. Na co Ozłon podkręcił do góry wąsy w kolorze szczerego złota. Pogładził się po nieco jaśniejszej szpiczastej bródce, po czym z pewnością w głosie rzekł:

      – Moja droga… może i nie było mnie tutaj, na miejscu, ale wiedz, że mam tu swoje… uszy – zakończył wymownie.

      – Więc słyszałeś zapewne, że ktoś zaczął rozsiewać i podsycać wśród gminu pogłoskę, iż to my jesteśmy winni śmierci Złotego – zauważyła Bursztyn.

      – I cóż z tego? – Wzruszył obojętnie ramionami baron. – Doprawdy nie przejmowałbym się opinią motłochu. Ten za dzień lub dwa znajdzie sobie inny obiekt do rozmów i wydawania pochopnych sądów. Szczególnie gdy Oranż poskąpi sakiewki na opłacanie swych agitatorów. Bo to jego sprawka, przekabacanie ulicy na swoją stronę.

      – Mój stryj, Tycjan, często powtarza, że nie należy lekceważyć opinii ludu – nie ustępowała Bursztyn. – Gmin to w końcu znacząca część królestwa. Może nie ta, która sprawnie myśli, jest jego sercem czy krwią, ale za to kośćcem, mięśniami oraz siłą.

      – Dziwne porównanie… i zdecydowanie na wyrost. Ty i twój wuj przeceniacie lud. Ten posłusznie pracuje na polach, ani myśląc o buncie. W mieście natomiast ludzie się zbytnio rozpasali, stąd za dużo gadają. To wątpliwa scheda po rozdawnictwie żywności przez Złotą, która pośmiertnie powinna zostać nazwana mianem Nadszczodrobliwej. Innymi słowy, motłoch się rozwydrzył, co nie zmienia faktu, że sam nie ma prawa głosu ani też siły sprawczej – starał się uciąć dalszą dyskusję Ozłon. Zaś księżna zaznaczyła:

      – Mimo wszystko pragnę, abyś poparł wniosek, który przedstawię podczas zebrania rady.

      – Jaki to wniosek? – Baron po raz pierwszy raczył spojrzeć uważniej na rozmówczynię i uczynił to z pewnym zainteresowaniem.

      – Chcę, aby ogłoszono mnie Pierwszą Damą Królestwa. To odsunęłoby wszelkie spekulacje, iż mogłabym nie dziedziczyć tronu po Tycjanie.

      Ozłon zamyślił się dłuższą chwilę i nieco posępnie rzekł:

      – Daleko posunięta prośba, zważywszy, iż wiele osób z mego kręgu zgodziło się na panowanie twego stryja tylko z tego względu, że w przyszłości królem miał zostać potomek twój oraz Złotego. Podczas gdy ty, pani, chyba nie spodziewasz się dziecka… – Popatrzył wymownie na osłonięte bursztynową suknią płaskie łono kobiety. Ona z powodu uderzenia w jej czuły punkt z pewną nerwowością w głosie, bez zwyczajowej sobie ogłady, warknęła:

      – To ty zabiłeś mi męża. To jest… wymyśliłeś cały ten niedorzeczny pomysł z wojenną wyprawą na północ – poprawiła się.

      – Ty zaś, pani, poparłaś moją inicjatywę i osobiście przedstawiłaś Złotego, jako kandydata na dowódcę owej wyprawy – westchnął ciężko Ozłon i odwrócił od księżnej wzrok. Następnie skierował go za okno karocy po swojej stronie. A po dłuższej chwili ciszy, jakby sam do siebie, dodał: – Księcia Złotego dosięgła ręka sprawiedliwości za to, że nie podjął starań o koronę. Natomiast co do ciebie, pani, to w moich oczach nie masz do tronu żadnych praw.

      – Jesteś mi winny poparcie za śmierć męża, żądam tego, jako rekompensaty. A jeśli odmówisz, pchniesz mnie w objęcia Oranża. I kiedy zostanę jego żoną, wtedy nie będę już o nic ciebie prosiła, nie będę musiała. Lecz nie musi tak być. Przecież masz dorosłego syna, który nie ma małżonki. Więc sprawy przyszłej sukcesji możemy rozwiązać po naszej wspólnej myśli. Wszak na początek oczekuję istotnego gestu dobrej woli. Chcę, abyś poparł wniosek o nadanie mi tytułu Pierwszej Damy Królestwa. – Bursztyn kategorycznie przedstawiła swe stanowisko.

      – Więc stawiasz mi… ultimatum? – Baron zmierzył księżną surowym spojrzeniem i nakazał wstrzymać karocę. Dłużej wpatrywał się w bursztynową kobietę, niczym godną przeciwniczkę, aż wreszcie zawyrokował: – Mam po drodze do pałacu do załatwienia parę spraw, w których niestety nie będziesz mi mogła, pani, towarzyszyć. Jednakże wiedz, że twoją propozycję, stosownie do jej zasadności, rozważę.

      – Baronie…

      – Księżno… – Para arystokratów w dystyngowany sposób wymieniła pożegnalne ukłony i niebawem każde z nich podróżowało już własnym środkiem transportu.

      W dalszej drodze Ozłon pomyślał, że właśnie nadchodził czas, którego oczekiwał. Mianowicie obok niespodziewanej śmierci Złotego, której sam już nie musiał aranżować i brudzić sobie rąk, otrzymał też intrygujące wieści o niepokojach w republice. Podobno tamtejsze władze straciły kontrolę nad tajemniczą zarazą rozprzestrzeniającą się na potęgę w kasztanowej krainie. W konsekwencji napływ brązowych robotników oraz przede wszystkim żołnierzy do królestwa został powstrzymany. Zatem należało wziąć pod rozwagę upomnienie się o koronę dla złocistego rodu, który z racji prawa powinien dzierżyć w królestwie władzę.

      Myśląc tak, baron polecił słudze przygotować kanarkową kartkę papieru, pióro oraz ciemnożółty atrament. Zamierzał bowiem wydać specjalny edykt i dodatkowo opodatkować swe włości. Musiał tylko wymyślić dla niepoznaki błahy pretekst, aby jego przeciwnicy nie odkryli zbyt szybko, iż ów podatek będzie tak naprawdę wojskowy.

      IV. SREBRNA, KASZTAN I RUDA

      Wraz z nocnym powrotem Srebrnej do portu przywitały ją nowe wieści. Otóż do nadpalonej twierdzy-portu przybyli zmiennicy jeźdźców gryfów, a wśród nich ich dowódca imieniem Albin, który brał podobno udział w bitwie na północy. Autentycznie ciekawa tych wieści srebrzysta dziewczyna, ale i odczuwająca naraz pewien niepokój, kazała wezwać do siebie nowego dowódcę. Lecz ten podobno był akurat na zwiadzie. W oczekiwaniu na jego powrót wojowniczka przysiadła się do ogniska w pobliżu molo, gdzie biesiadowali gwarnie jej srebrzyści kompani w liczbie kilkunastu. Srebrna chciała po prostu coś zjeść i ugasić pragnienie. Wszak powitana została nad wyraz ciepło:

      – A oto i nasza przywódczyni!

      – Srebrna, Srebrna! – poniosło się gromko wokół płomieni. Natomiast zasiadający tu ludzie północy wydawali się naprawdę zadowoleni z obecności wśród nich swej zwierzchniczki. Zaraz też podzielili się między sobą uwagami, czemu witali ją tak radośnie:

      – Dobra robota. Port zdobyty, łupy podzielone, w tym liczne futra, a brzuchy mamy pełne od mięsa dzikiej zwierzyny!

      – Do tego nikt z nas nie zginął w boju!

      – Więcej, nie mamy wśród naszej srebrzystej braci nawet rannych!

      – Ooo…

Скачать книгу