Fundacja. Isaac Asimov
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Fundacja - Isaac Asimov страница 5
– Ja też. W końcu jestem radnym. Sonda nie wykaże zdrady, a kiedy zostanę uniewinniony, poleci pańska głowa, a może też głowa pani burmistrz. Może nawet warto byłoby zmusić pana do użycia sondy.
Kodell zmarszczył czoło i wolno pokręcił głową.
– O nie, tylko nie to. To mogłoby się skończyć uszkodzeniem mózgu. W takich przypadkach kuracja trwa niekiedy bardzo długo i myślę, że nie opłaciłoby się panu tak ryzykować. Na pewno. Wie pan, czasami, kiedy stosuje się sondę, straciwszy cierpliwość…
– Grozi mi pan, Kodell?
– Stwierdzam tylko fakt, Trevize… Proszę mnie źle nie zrozumieć, panie radny. Jeśli będę zmuszony użyć sondy, zrobię to, i nawet jeśli jest pan niewinny, nie uniknie pan tego.
– Co chce pan wiedzieć?
Kodell nacisnął przycisk wmontowany w biurko.
– Wszystkie moje pytania i pańskie odpowiedzi – oznajmił – będą nagrywane, tak obraz, jak i dźwięk. Proszę ograniczyć się do odpowiedzi. Nie chcę żadnych uwag czy komentarzy nie związanych z pytaniami. Nie tym razem. Jestem pewien, że mnie pan rozumie.
– Rozumiem, że nagra pan tylko to, co będzie pan chciał – rzekł pogardliwie Trevize.
– Zgadza się, ale ponownie proszę, żeby pan mnie źle nie zrozumiał. Nie zniekształcę żadnej pańskiej wypowiedzi. Albo ją wykorzystam, albo nie, to wszystko. Ale będzie pan wiedział, czego nie nagrałem, i mam nadzieję, że nie będzie pan marnował mojego i swojego czasu.
– Zobaczymy.
– Mamy powody przypuszczać, radny Trevize – jego ton stał się bardziej oficjalny, co było wystarczającą wskazówką, że zaczął nagrywać – iż twierdził pan otwarcie, i to przy różnych okazjach, że nie wierzy w istnienie Planu Seldona.
– Jeśli mówiłem to otwarcie i przy różnych okazjach, to czego jeszcze pan chce? – spytał wolno Trevize.
– Niech pan nie łapie mnie za słowa. Wie pan, że chcę od pana otwartego przyznania się, wypowiedzianego pańskim głosem, z wyraźnymi śladami pańskich fal głosowych, w warunkach zapewniających panu pełną kontrolę swego zachowania.
– Bo, jak się domyślam, zastosowanie hipnozy, środków chemicznych czy jakichkolwiek innych zmieniłoby obraz moich fal głosowych?
– I to dość znacznie.
– A pan chce wykazać, że nie użył podczas przesłuchania radnego żadnych niedozwolonych metod? Nie mam panu tego za złe.
– Cieszę się, że nie ma pan mi tego za złe. A zatem idźmy dalej. Stwierdzał pan otwarcie, i to przy różnych okazjach, że nie wierzy w istnienie Planu Seldona. Przyznaje się pan do tego?
Trevize odparł wolno, starannie dobierając słowa:
– Nie wierzę, że to, co nazywamy Planem Seldona, ma takie znaczenie, jakie zazwyczaj mu się przypisuje.
– To bardzo ogólne stwierdzenie. Może pan je uściślić?
– Uważam, iż powszechnie przyjęty pogląd, że Hari Seldon pięćset lat temu, opierając się na matematyce psychohistorii, wytyczył bieg zdarzeń do ostatniego szczegółu i że kroczymy drogą, która ma nas doprowadzić od Pierwszego do Drugiego Imperium Galaktycznego zgodnie z zasadą największego prawdopodobieństwa, jest naiwny. To po prostu niemożliwe.
– Czy znaczy to, że pańskim zdaniem Hari Seldon to postać fikcyjna?
– Ależ nie. Oczywiście, że prawdziwa.
– A więc nie rozwinął on psychohistorii?
– Nie, nic takiego nie powiedziałem. Niech pan słucha, dyrektorze. Gdyby mi pozwolono, wyjaśniłbym to radzie, ale skoro stało się inaczej, wyjaśnię to panu. To, co zamierzam wyznać, jest tak proste…
Dyrektor Urzędu Bezpieczeństwa demonstracyjnie wyłączył zapis. Trevize przerwał i zmarszczył czoło.
– Dlaczego pan to zrobił?
– Szkoda mojego czasu, panie radny. Nie prosiłem pana o przemowę.
– Ale prosił mnie pan, żebym wyjaśnił swój punkt widzenia, prawda?
– Nic podobnego. Prosiłem, żeby odpowiadał pan na pytania: krótko, prosto i zwięźle. Niech pan tylko odpowiada na pytania i nie serwuje mi tego, o co nie prosiłem. Jeśli pan się do tego zastosuje, to szybko skończymy.
– To znaczy, że chce pan uzyskać zeznania, które potwierdzą oficjalną wersję oskarżenia.
– Prosimy tylko, żeby odpowiadał pan zgodnie z prawdą. Zapewniam pana, że nie spreparujemy pańskich wyjaśnień. No, spróbujmy jeszcze raz. Mówiliśmy o Harim Seldonie. – Kodell włączył zapis i powtórzył spokojnie: – A więc nie rozwinął on psychohistorii?
– Oczywiście, że rozwinął naukę, którą określamy mianem psychohistorii – powiedział Trevize, na próżno starając się ukryć zniecierpliwienie i gestykulując z irytacją.
– A pan jak by ją zdefiniował?
– Na Galaktykę! Zwykle definiuje się ją jako tę gałąź matematyki, która zajmuje się ogólnymi reakcjami dużych skupisk ludzkich na określone bodźce w danych warunkach. Innymi słowy, przypuszcza się, że przewiduje ona zmiany społeczne i historyczne.
– Powiedział pan „przypuszcza się”. Kwestionuje pan ten pogląd na podstawie ekspertyzy matematycznej?
– Nie – odparł Trevize. – Nie jestem psychohistorykiem. Tak jak nie jest żaden członek rządu Fundacji ani żaden obywatel Terminusa, ani żaden…
Kodell podniósł rękę. Powiedział łagodnie:
– Proszę pana, panie radny…
Trevize umilkł.
– Czy ma pan jakieś powody – spytał dyrektor – przypuszczać, że Hari Seldon nie wykonał niezbędnych obliczeń, na podstawie których dobrał czynniki o największym prawdopodobieństwie i najkrótszym okresie działania w taki sposób, aby poprzez Fundację doprowadziły nas od Pierwszego do Drugiego Imperium?
– Nie było mnie przy tym – odparł zgryźliwie Trevize. – Skąd mam wiedzieć?
– Wie pan, że nie wykonał takich obliczeń?
– Nie.
– A może zaprzecza pan temu, że holograficzny obraz Hariego Seldona, który ukazywał się podczas każdego z serii kryzysów w minionych pięciuset latach, jest podobizną Hariego Seldona wykonaną w ostatnim roku jego życia, na krótko przed założeniem Fundacji?
– Przypuszczam, że nie mogę temu zaprzeczyć.