Millennium. David Lagercrantz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Millennium - David Lagercrantz страница 23

Millennium - David Lagercrantz Millennium

Скачать книгу

to za lewicowe brednie – dokończył Mikael.

      – Gorzej, za propagandę „dla leniwych gnoi, którym nie chce się nawet podjąć pracy”.

      – Tak powiedzieli?

      – Mniej więcej coś w tym stylu. Myślę jednak, że ten reportaż nie miał znaczenia. Użyli go jako pretekstu, żeby jeszcze bardziej osłabić pozycję Harriet. Chcieli się odciąć od wszystkiego, co reprezentowali ona i Henrik.

      – Idioci.

      – Tak, ale niespecjalnie nam to pomogło. Pamiętam te czasy. Czułam się tak, jakby usunięto mi grunt spod nóg. Jasne, wiem, że powinnam bardziej cię w to włączyć. Ale pomyślałam, że wszyscy skorzystamy najwięcej, jeśli skoncentrujesz się na swoich artykułach.

      – Ale nie dałem wam niczego wartościowego.

      – Próbowałeś, Mikael, naprawdę próbowałeś. Zmierzam do tego, że właśnie wtedy, kiedy wydawało się, że to już koniec, zadzwonił Ove Levin.

      – Ktoś go najwyraźniej poinformował, co się dzieje.

      – Jasne. I chyba nie muszę mówić, że na początku byłam do tego nastawiona sceptycznie. Serner kojarzył mi się z tabloidową popeliną. Ale Ove namawiał mnie ze wszystkich sił i zaprosił do swojego wielkiego domu w Cannes.

      – Co?

      – Tak. Przepraszam, tego ci nie powiedziałam. Chyba było mi wstyd. Ale i tak musiałam jechać na festiwal, żeby napisać o tym irańskim reżyserze. Wiesz, o tym prześladowanym za nakręcenie dokumentu o dziewiętnastoletniej Sarze, która została ukamienowana. Pomyślałam, że nie zaszkodzi, jeśli Serner dołoży się do kosztów podróży. Tak czy inaczej, przegadaliśmy z Ovem całą noc i nadal nie byłam przekonana. Przechwalał się jak głupek i gadał jak akwizytor. Ale w końcu zaczęłam słuchać. Wiesz dlaczego?

      – Bo był świetny w łóżku.

      – Ha, nie. Chodziło o jego stosunek do ciebie.

      – Nie chciał się przespać z tobą, tylko ze mną?

      – Bezgranicznie cię podziwia.

      – Gówno prawda.

      – Mylisz się, Mikael. Kocha władzę, pieniądze i swój dom w Cannes. Ale coraz bardziej gryzie go to, że nie jest tak ceniony jak ty. Jeżeli mówimy o popularności, on jest biedakiem, a ty bogaczem. Od razu poczułam, że w głębi duszy chce być taki jak ty. Powinnam była się domyślić, że taka zazdrość może się stać niebezpieczna. W całej tej nagonce na ciebie chodziło przecież właśnie o to. Przez to, że jesteś taki bezkompromisowy, inni czują się jak miernoty. Samym swoim istnieniem przypominasz im, jak się sprzedali, i im bardziej jesteś chwalony, tym oni wydają się sobie marniejsi. W takiej sytuacji jest tylko jeden sposób: ciebie też wciągnąć w to bagno. Jeżeli dasz się wciągnąć, poczują się trochę lepiej. Przez takie głupie gadanie odzyskują trochę godności, a przynajmniej wmawiają sobie, że tak jest.

      – Dzięki, Eriko, ale ta nagonka naprawdę mnie nie obchodzi.

      – Tak, wiem. A w każdym razie mam taką nadzieję. Po prostu zdałam sobie sprawę, że Ove naprawdę chce do nas dołączyć i czuć się jednym z nas. Chciał, żeby trochę naszej chwały spłynęło na niego. Uznałam, że to nas zmobilizuje. Że jeżeli chce być taki cool jak ty, wie, że przepadnie, jeśli zrobi z „Millennium” zwyczajny, komercyjny produkt Sernera. Gdyby dał się poznać jako człowiek, który zniszczył jedną z najbardziej legendarnych gazet w Szwecji, straciłby resztki wiarygodności. Wierzyłam mu, kiedy mówił, że zarówno on, jak i koncern, który reprezentuje, potrzebują prestiżowej gazety, czy jak kto woli alibi, i że będzie nam tylko pomagał uprawiać takie dziennikarstwo, w jakie wierzymy. Powiedział, że chciałby się zaangażować w tworzenie gazety, ale uznałam to za przejaw zarozumialstwa. Pomyślałam, że będzie prężył muskuły, żeby potem móc powiedzieć swoim wiecznie opalonym koleżkom w kaszmirowych sweterkach, że jest naszym spin doktorem czy kimś takim. Nie sądziłam, że odważy się podnieść rękę na duszę gazety.

      – A jednak właśnie to robi.

      – Niestety.

      – I gdzie teraz jest twoja zgrabna teoria psychologiczna?

      – Nie doceniłam potęgi oportunizmu. Jak zauważyłeś, Ove i cały koncern zachowywali się nagannie, zanim zaczęła się nagonka na ciebie, ale potem…

      – Potem to wykorzystał.

      – Nie, nie. Ktoś inny to zrobił. Ktoś, kto chciał mu zaszkodzić. Dopiero po czasie zrozumiałam, że nie miał łatwego zadania, kiedy próbował przekonać pozostałych, żeby się wkupili w „Millennium”. Sam wiesz, że nie wszyscy dziennikarze Sernera mają kompleks niższości. Większość z nich to prości biznesmeni, którzy pogardzają gadką o staniu na straży wartości i takich tam. Denerwował ich, jak mówili, fałszywy idealizm Ovego i w nagonce na ciebie widzieli szansę na zemstę.

      – O kurczę.

      – Żeby tylko. Na początku wyglądało to nawet nieźle. Mieli tylko kilka uwag. Mieliśmy się bardziej dopasować do rynku. Jak wiesz, uznałam, że to całkiem sensowne. Sama się zastanawiałam, jak moglibyśmy dotrzeć do młodszych czytelników. Porozmawialiśmy sobie na ten temat. Byłam zadowolona i dlatego za bardzo mnie nie zaniepokoiło jego dzisiejsze wystąpienie.

      – Zauważyłem.

      – Ale to było, zanim wybuchła ta afera.

      – Jaka afera?

      – Ta po twoim sabotażu. Podczas przemówienia Ovego.

      – To nie był żaden sabotaż, po prostu wyszedłem.

      Erika wypiła łyk wina i uśmiechnęła się smutno.

      – Kiedy się nauczysz, że jesteś Mikaelem Blomkvistem?

      – Wydawało mi się, że zaczynam to ogarniać.

      – Chyba jednak nie. Gdyby tak było, wiedziałbyś, że kiedy Mikael Blomkvist wychodzi w trakcie przemówienia dotyczącego jego własnej gazety, to sprawa jest poważna, bez względu na to, czy wspomniany Mikael Blomkvist tego chce, czy nie.

      – W takim razie przepraszam za ten sabotaż.

      – Nie, nie mam do ciebie pretensji. Już nie. Teraz, jak widzisz, to ja przepraszam. To przeze mnie znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Pewnie i tak byłoby zamieszanie, nawet gdybyś nie uciekł. Tylko czekali na pretekst, żeby się na nas rzucić.

      – Co się stało?

      – Kiedy wyszedłeś, z nas wszystkich uszło powietrze. A Ove poczuł się jeszcze gorzej i dał sobie spokój z przemówieniem. To nie ma sensu, powiedział. Po wszystkim zadzwonił do centrali i nie zdziwiłabym się, gdyby przedstawił wszystko w przesadnie czarnych barwach. Zazdrość, na którą tak liczyłam, zastąpiły najwyraźniej małostkowość i złość. Po godzinie wrócił i powiedział, że koncern jest gotów przeznaczyć na „Millennium”

Скачать книгу